Temperatura w cieniu sięga 34 stopni, a tych 3,5 tys. ludzi idzie sobie w pełnym słońcu z modlitwą, śpiewem i śmiechem. W dodatku wielu z nich na postojach ma jeszcze siłę, żeby... tańczyć. To musi być Pielgrzymka Rybnicka.
Ksiądz Wojtek Kamiński był jednym z prowadzących pełne energii tańce dla wielkiej grupy pielgrzymów. Przekonywał, że taniec wcale nie męczy. A to dlatego, że angażuje inne mięśnie, niż te, które zmęczyły się w czasie marszu... Uwiecznione na filmach tańce, a także wiele zdjęć z pielgrzymki, można znaleźć na stronie katowice.gosc.pl.
Kierownik i sufler
1 sierpnia 73. Pielgrzymkę Rybnicką pożegnał w bazylice św. Antoniego biskup nominat Grzegorz Olszowski. A później ku Częstochowie wyruszyło 3,5 tys. ludzi, przede wszystkim z ziemi rybnicko-wodzisławsko-jastrzębskiej. Wśród nich był także Theo, Holender, którego zaprosiła dziewczyna, Polka, i któremu pielgrzymowanie bardzo się spodobało. Był ktoś z Mazowsza, bo czterodniowa Pielgrzymka Rybnicka niejednemu bardziej odpowiada, niż dłuższa Pielgrzymka Warszawska.
Pielgrzymów poprowadził na Jasną Górę nowy kierownik, ks. Paweł Zieliński. Jego dawny proboszcz ks. Marek Bernacki, który stał na czele pielgrzymki 14 razy, służył mu teraz pomocą tylko jako „sufler”. Dzięki temu ks. Marek, odciążony od obowiązków organizacyjnych, całą trasę przeszedł piechotą (jego świadectwo na s. VIII).
Uciechy pielgrzymom dostarczały błyskotliwe wymiany zdań między nowym i starym kierownikiem. Na postoju w Bytomiu-Górnikach ks. Bernacki chciał poznać kolejność, w jakiej na trasę mają wracać kolejne grupy. Swoje pytanie sformułował: „Księże kierowniku, jak wychodzimy?”. Na to ks. Zieliński: „Cytując mojego byłego proboszcza – sprawnie”. Pielgrzymi zaśmiewali się, bo apele o „sprawny” wymarsz stały się przez 14 lat znakiem rozpoznawczym ks. Marka. W czasie tego postoju ks. Bernacki dostał też od ks. Zielińskiego elegancką, pamiątkową tabliczkę z napisem: „Ks. Marek Bernacki, 15. pielgrzymka, pierwsza piechotą”.
Już na Jasnej Górze ks. Paweł w podobnie lekkim stylu podziękował pielgrzymom. – Dziękuję, bo kiedy na pielgrzymkę wychodzi 3,5 tys. ludzi, to jest to świadectwo wiary. I dziękuję wam za to, że choć moimi najczęstszymi odpowiedziami na tej pielgrzymce były słowa: „Nie wiem” albo „Trzeba iść do księdza Marka”, to jednak to przyjęliście – powiedział, a tysiące ludzi przed wałami odpowiedziało mu śmiechem i oklaskami.
Jasne twarze
Na tej pielgrzymce zawsze widać sporo młodych ludzi, a także wiele rodzin z małymi dziećmi. Ola i Zbyszek Siwi z chwałowickiej grupy 4. pchali przed sobą aż dwa dziecięce wózki. Zbyszek jest „dołowym” górnikiem-elektrykiem, Ola nauczycielką geografii i przyrody. W wózkach wieźli prawie 3-letniego Filipa i 9-miesięczną Karolinę. – W tym roku idziemy podziękować za szczęśliwe narodziny córeczki, za moją nową pracę i za pracę żony – wyliczał Zbyszek Siwy.
Ola szła po raz 5., Zbyszek po raz 18., a dzieci po raz pierwszy. Choć oboje pochodzą z Rybnika-Chwałowic, poznali się w centrum Rybnika, w kościółku akademickim „na Górce”. W nim też wzięli ślub. Z początku mieszkali w Bogunicach, teraz wracają do Chwałowic. – Mamy dużo do dziękowania i dużo do proszenia. Chcemy ofiarować trud Matce Bożej – mówił Zbyszek.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się