Na ślad tajnej organizacji młodzieżowej o nazwie Inspektorat Pantera trafili w 1957 r. katowiccy esbecy. Tę chyba najśmieszniejszą akcję śląskiej bezpieki opisuje nowe „CzasyPismo”.
Ten półrocznik katowickiego IPN w popularny, lekki sposób opowiada o najnowszej historii naszego regionu. Ostatni numer jest poświęcony młodzieży. Są tutaj teksty o Hitlerjugend i Związku Młodzieży Polskiej na Górnym Śląsku. Te organizacje wbrew rodzicom i Kościołowi próbowały wychować młodych ludzi na fanatyków, wiernych szalonym ideologiom – nazistowskiej i komunistycznej.
Są też materiały o śląskich hipisach i o studentach, którzy buntowali się na Śląsku przeciw władzy ludowej. Najbardziej zaskakujący jest jednak materiał o Inspektoracie Pantera z Katowic-Ligoty.
O co chodzi? Otóż w 1957 r. bezpieka przechwyciła listy i zdjęcia członków tej tajnej organizacji młodzieżowej. Esbecy wiedzieli, że Inspektorat niepokojąco się rozrasta. Przeprowadzili analizy grafologiczne.
Wreszcie w grudniu 1957 r. tajniacy postanowili przerwać tę niebezpieczną działalność. Przeprowadzili nalot na opisaną w listach tajną bazę Inspektoratu Pantera.
Okazała się nią willa w Katowicach-Ligocie, w której mieszkał wraz z mamą Jan Witaszek, nastolatek. Chłopak w swoich listach posługiwał się pseudonimem Huck Fin. Sprawa dla niego i jego młodych przyjaciół mogłaby się źle skończyć, gdyby nie to, że o ich tajnej działalności wiedziała… cała Polska. Opisywał ją tygodnik „Świat Młodych”, którego niestety katowiccy esbecy nie czytali.
Inspektorat Pantera i jego filie w Ligocie, Dąbrowie Górniczej i Jastrzębiu-Zdroju powstały w ramach akcji wakacyjnej „Wyprawa tysiąca przygód”, ogłoszonej przez „Świat Młodych”. Tygodnik zachęcał, żeby młodzi, zamiast spędzać wakacje pod trzepakiem, budowali tajne bazy i bawili się w używanie haseł i pseudonimów.
Janek Witaszek i jego przyjaciele chodzili więc w ramach tej akcji na tajemnicze wyprawy do lasu, gdzie budowali szałasy, paśniki dla saren i domki dla ptaków. Opisał to dziennikarz „Świata Młodych”; pismo drukowało też sprawozdania samych chłopaków.
Esbecy, widząc, że się skompromitowali, odpuścili. Na szczęście dla nastolatków, bo w rzeczywistości pewna część podejrzeń była… słuszna. Ci chłopcy naprawdę ćwiczyli strzelanie (broń po wojnie była łatwa do znalezienia) i wyobrażali sobie, że przygotowują się do walki o wolną Polskę. Później, w 1962 r., zrywali nawet nocą na Ligocie czerwone flagi, przygotowane na obchody 1 Maja.
A Jan Witaszek, jak czytamy w „CzasyPiśmie”, do dzisiaj mieszka w tej samej willi na Ligocie – w tajnej bazie Inspektoratu Pantera. CzasyPismo, nr 2 (12)/2017, Instytut Pamięci Narodowej, Oddział w Katowicach.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się