Nowy numer 39/2023 Archiwum

Błogosławiony w naszej wsi

Siostry służebniczki są z nami już od 150 lat! Pierwsze cztery z nich przybyły na teren dzisiejszej archidiecezji katowickiej w kwietniu 1868 roku.

Klasztor sióstr służebniczek w Skrzyszowie pod Wodzisławiem Śląskim jest też jedynym w archidiecezji katowickiej, który odwiedził niezwykły, brodaty mężczyzna – założyciel tego zgromadzenia, Edmund Bojanowski. Był to człowiek świecki, którego Jan Paweł II w 1999 roku ogłosił błogosławionym.

Edmund zakładał ochronki dla dzieci, a pomagały mu w tym dziewczyny, które podzielały jego pasję. To właśnie one stały się pierwszymi siostrami służebniczkami.

Ochronki jeszcze za życia błogosławionego zaczęły wyrastać na ziemiach polskich każdego z trzech zaborów oraz na Śląsku.

Zwożą dzieci

– Po epidemiach, które przechodziły przez Śląsk w XIX wieku, zostawało wiele sierot – mówi siostra Ryszarda Chlipała, przełożona w klasztorze w Skrzyszowie. – Dzieci bywały też często zostawione same sobie, bo ich rodzice całymi dniami ciężko pracowali na polach – dodaje.

Siostra wyjaśnia, że było to związane z ubóstwem, które panowało wtedy w tej części Śląska. A bieda materialna czasem szła w parze z biedą duchową.

Obie te biedy próbował zwalczyć skrzyszowski farorz, ks. Henryk Ring.

– Chciał, żeby ktoś opiekował się dziećmi. I wtedy usłyszał o nowym zgromadzeniu sióstr służebniczek, które utrzymywały się z własnej pracy na roli – relacjonuje siostra Ryszarda. – Takie było właśnie założenie Edmunda, który nie chciał, żeby siostry były ciężarem dla parafii – dodaje.

Ksiądz Ring oddał więc na potrzeby sióstr długie na około 2 km, wąskie pole, ciągnące się w stronę wsi Godów. Przygotował też dla nich murowany domek kryty słomą oraz stodołę. W kwietniu 1868 r. zjawiły się więc w Skrzyszowie pierwsze cztery siostry służebniczki.

Starsi mieszkańcy Skrzyszowa jeszcze pamiętają, jak służebniczki ciężko pracowały na swoim polu. Plony zwoziły na ręcznym wózku: jedna z nich ten wózek pchała, druga ciągnęła. Siostry hodowały zwykle dwie krowy i kilka świń. Dzięki pracy w gospodarstwie służebniczki karmiły też dzieci, którymi się opiekowały. Ks. Ring wraz z siostrami szukał po wiosce opuszczonych dzieci i zwoził je do ochronki.

Po 18 latach ks. Ringa zastąpił nowy proboszcz, który był siostrom nieprzychylny. Chciał sprzedać ich dom i pole. Okazało się wtedy, że za służebniczkami stanęli murem sami mieszkańcy Skrzyszowa. Aby mogły tu zostać, nieruchomość kupił tutejszy nauczyciel i organista. Z czasem zgromadzenie wykupiło od niego ten dom i pole. A gdy zjawił się kolejny proboszcz, w latach 90. XIX wieku w miejscu starego domku z pomocą parafian powstał dzisiejszy budynek klasztoru.

Niestety w czasie kulturkampfu szykanujący Kościół katolicki rząd pruski zakazał siostrom prowadzenia ochronki dla dzieci. Służebniczki Najświętszej Maryi Panny nadal jednak pomagały ludziom. Na każde wezwanie jeździły po Skrzyszowie i sąsiednich wsiach jako jedyne w całej okolicy pielęgniarki. Robiły zastrzyki, wyrywały zęby, leczyły chorych hodowanymi przez siebie ziołami. A przy tym serdecznie, po ludzku wspierały potrzebujących i zachęcały ich do modlitwy. – Siostry były też katechetkami i zakrystiankami – mówi przełożona.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast