Nowy numer 38/2023 Archiwum

Młot założycielski

Bici przez „sztajgra”, i to nawet po twarzach, górnicy z Murcek zastrajkowali. Działo się to blisko... ćwierć tysiąca lat temu. Ten pierwszy strajk i setki innych ciekawych historii trafiły do nowej książki „Kopalnie i huty Katowic”.

Są też tutaj opisane wszystkie kopalnie – zaczynając od najstarszej na ziemiach polskich kopalni węgla kamiennego w Murckach. W lesie koło tej miejscowości wydobycie trwało już w 1657 roku – czyli w czasie, gdy tuż za granicą, w I Rzeczypospolitej, ledwie zakończył się potop szwedzki. Stałe wydobycie zaczęło się od 1740 roku.

W 1755 roku w Murckach skończyły się niżej położone pokłady, więc wydrążono pierwszy szyb. Okazało się jednak, że miejscowi robotnicy boją się pracować pod ziemią, w niebezpiecznych i źle wentylowanych wyrobiskach. Właściciel, czyli książę pszczyński, musiał więc sprowadzić pracowników z dalszej okolicy, dobrze im zapłacić i zamówić za nich Msze św. w parafialnym kościele w Tychach.

To i tak bardzo mu się opłaciło. W grudniu 1771 roku kopalnia „Emanuelssegen” (czyli późniejsza kopalnia „Murcki”) posłała w stu furmankach do Raciborza 600 szefli węgla, czyli 43,3 tony. Tam węgiel trafił na barki i popłynął Odrą do Wrocławia. Rok później węgiel z Murcek docierał aż do Berlina i Wiednia. Rębacze (było ich dziesięciu) oraz sztygar tej kopalni otrzymywali tygodniowo przyzwoitą pensję 5 guldenów, ale chłopi zatrudnieni przy podziemnym transporcie i wyciąganiu węgla kołowrotami dostawali tylko dwa srebrne grosze dziennie, czyli siedmiokrotnie mniej.

W 1772 roku w tej kopalni doszło do pierwszego opisanego w dokumentach strajku. Poszło o... mobbing, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli. Górnicy porzucili pracę i poszli do zarządu dóbr książęcych w Pszczynie. Tam przedstawili podpisaną przez wszystkich skargę na sztygara Müllera. Zarzucili mu, że bił ich bez ważnego powodu, i to nawet po twarzach. I to, że przy wypłacie niesłusznie potrącał im pieniądze. Oskarżyli też sztygara, że zaniedbywał pracę i pojawiał się tylko na 2 lub 3 dni w tygodniu, a czasem znikał nawet na kilka tygodni.

Efekt? Raczej po myśli strajkujących. Sąd książęcy w Pszczynie zakazał sztygarowi bicia górników. Polecił też górnikom posłuszeństwo sztygarowi w sprawach, które dotyczą pracy.

Zachowały się listy z nazwiskami pracowników kopalni „Emanuelssegen”. Nazwiska sztygarów i szychtmistrzów są zawsze niemieckie (Müller, Uhlem, Ruhberg), a zwykłych górników z okolic Murcek i Kostuchny – polskie (Szymon Faron, Wojtek Duda, Piecha, Wojtek Zając, Tomek Zarzutek, Klimek, Król, Jon Jaszczurczyk).

Co zostało po tej i innych kopalniach? O tym w następnych rozdziałach tej książki. Jeden z nich jest poświęcony biedaszybom, którymi pokryły się całe Katowice w czasie bezrobocia związanego z Wielkim Kryzysem lat 30. XX wieku. Były ich setki. I jak zauważa autor, wciąż odsłaniają się w mieście jakieś pozostałości po nich, np. zapadliska w dzielnicy Wełnowiec.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast