Oby nie wróciła powódź, taka jak w 1997 roku, bo na ogromnym placu budowy zbiornika Racibórz Dolny zapanowała przygnębiająca cisza. Po październikowym zerwaniu kontraktu hiszpańska firma Dragados wywiozła już stąd większość swojego sprzętu.
Ostatnie 19 lat bez wielkiej wody na Odrze trochę uśpiło naszą czujność. A przecież w Raciborzu i okolicach wciąż mieszkają ludzie, którzy w 1997 roku przetrwali noc z 7 na 8 lipca na piętrach swoich domów i na dachach, niektórzy przywiązani do komina. Słuchali ryku wody ocierającej się o ściany i modlili się do rana, żeby fala nie wypłukała zaprawy. Świeczkami dawali znać sąsiadom, że żyją. Patrzyli na eksplozje pieców w raciborskich Zakładach Elektrod Węglowych i słyszeli krzyk pracowników, którzy do końca próbowali ratować fabrykę. Nad miejscami eksplozji w upiornym czerwonym poblasku widzieli formujące się grzyby, przywodzące na myśl wybuchy bomb atomowych. Od ognia w ZEW-ie woda wokół ludzi oczekujących tamtej nocy na ratunek zrobiła się krwistoczerwona. Gdyby dzisiaj na Odrze pojawiła się równie wielka fala jak w 1997 roku, bylibyśmy wobec niej tak samo bezsilni.
Za grube łupki
Tę sytuację ma zmienić potężny zbiornik Racibórz Dolny, budowany od 2013 roku. Aby powstał, trzeba było rozpocząć wysiedlanie wsi Nieboczowy i Ligota Tworkowska, leżących w dolinie Odry w gminie Lubomia. Zbiornik miał być gotowy w 2017 r.; później termin przesunięto na 2018 rok.
To nie koniec, w październiku Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach zerwał kontrakt z wykonawcą, hiszpańską firmą Dragados. Jako przyczynę RZGW podał opóźnienia w budowie. Już wcześniej zresztą żądał od hiszpańskiego wykonawcy rozbiórki i wzniesienia na nowo ponad 6 km wałów, bo okazało się, że zbudowano je z innego materiału, niż zapisano w projekcie. Chodzi o pokopalniane łupki o zbyt dużej granulacji. Mogło to stwarzać niebezpieczeństwo rozmycia wału, gdyby w czasie powodzi oparły się o niego masy wody. Wały mają mieć aż 22 km długości. Co teraz? Harmonogram prac ogłosił 6 grudnia wojewoda śląski Jarosław Wieczorek w czasie wizyty na placu budowy zbiornika w Raciborzu i Lubomi. – Prawdopodobnie na przełomie roku byłby wstępnie wyłoniony wykonawca. Podpisana umowa byłaby być może w okolicy wakacji i wejście nowego wykonawcy na budowę w trzecim kwartale przyszłego roku – zdradził. Zadeklarował, że realne jest zakończenie tej inwestycji w trzecim kwartale 2019 roku. – Zbiornik jest wybudowany w połowie. Czeka nas dokończenie w 46, może w 47 procentach. I finalizacja tych prac będzie przedmiotem przetargu dla nowego wykonawcy – wyjaśnia Tomasz Cywiński, zastępca dyrektora RZGW w Gliwicach.
Będzie jezioro raciborskie?
Dopóki nowy wykonawca nie wejdzie na plac budowy, prace w ograniczonym zakresie będzie tu prowadził samodzielnie RZGW. – To będą roboty zabezpieczające już wykonane prace. Mówimy na przykład o nasypach, których budowa musi być kontynuowana po to, żeby nie zostały zdegradowane – powiedział nam Tomasz Cywiński. – Ma też być wykonywane wzmocnienie podłoża. To bardzo istotne z punktu widzenia technologicznego, ponieważ tam musi następować bardzo długi okres konsolidacji gruntu. Chcemy, żeby nowy wykonawca nie musiał na to czekać, ale żeby mógł od razu np. sypać zaporę – wyjaśnił. Obecnie trwa szczegółowa inwentaryzacja już wykonanych prac. Zaczęło się też przeprojektowanie niektórych elementów zbiornika. Ma on być na razie zbiornikiem suchym – woda ma tutaj wlewać się tylko w czasie powodzi, żeby spłaszczyć sunącą Odrą falę wezbraniową. Wojewoda Jarosław Wieczorek w czasie wizyty na placu budowy sugerował jednak, że bardzo realne jest późniejsze zamienienie go w sztuczny zalew. Spełniałby on też funkcje turystyczne i rekreacyjne dla mieszkańców regionu. Tym dalszym planom sprzyja także fakt, że Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej rozważa dostosowanie Odry na całej jej długości do IV klasy żeglowności.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się