Nowy numer 22/2023 Archiwum

Posłani w świat

Są wśród zarażonych wirusem HIV i poczętych z gwałtu. Zajmują się analfabetami i rozmawiają o Jezusie z wierzącymi w zabobony. Między innymi na tym polega praca na misjach. Zapytaliśmy o to śląskich misjonarzy i duchownych rozsianych po całym świecie.

Starsi księża misjonarze widzą, że dopiero przez cierpliwe bycie z tymi ludźmi, po 15 albo 20 latach, można coś osiągnąć. I to nie dla siebie, tylko dla królestwa Bożego – opowiada. Magda razem z mężem pracuje w domu dla chłopców z ulicy w Cusco. – Jest tam ponad 30 chłopaków w wieku 13–25 lat. Przygotowujemy część z nich do przyjęcia chrztu. Mieszkamy z nimi, mamy tylko swój pokój. Sądzę, że to jest dla nich o wiele większe świadectwo niż to, co im mówimy. W Peru ogromnym problemem jest łączenie się w pary i to, żeby te pary zostawały ze sobą na całe życie. Dzieci mają bardzo dużo rodzeństwa, ale z wielu różnych związków. Mało kto bierze ślub w wioskach księża udzielają zaledwie dwóch ślubów na rok! W naszym ośrodku zdarzają się nawet chłopcy, którzy poczęli się w wyniku gwałtu ojców na córkach. Trudno do nich dotrzeć, trudno im pomóc – tłumaczy. W wielu zakątkach świata pracują też śląscy kapłani. W listopadzie na misje do Zambii wyjedzie pochodzący z Żor ks. Dawid Lubowiecki. W Zambii, do której się udaje, dołączy do posługujących na miejscu śląskich duchownych. „Naszych” można spotkać też w Europie, zarówno na Wschodzie, jak i Zachodzie kontynentu. Nawet jeśli nie są to kraje misyjne w ścisłym tego słowa znaczeniu, posługa poza ojczyzną wymaga od nich determinacji i zrozumienia dla lokalnej społeczności. Już w pobliskich Czechach rzeczywistość Kościoła jest diametralnie różna od obrazu Kościoła wyniesionego z Polski.

Boże Ciało po 60 latach

– Największą trudnością był i jest przeskok z „polskiego” czy „śląskiego” sposobu myślenia o Kościele. Trzeba zapomnieć o sytuacji, jaka jest u nas, i uczyć się miejscowego kontekstu – mówi ks. Marcin Piasecki, od kilku lat pracujący w Czechach. Sprawuje tam pieczę nad pięcioma parafiami. – Komunizm zniszczył miejscowy Kościół o wiele bardziej niż w Polsce. Z tego powodu mało osób praktykuje, ok. 2–3 procent. Niewiele dzieci chodzi na religię, nabożeństwa bywają zaniedbane i zapomniane. Kiedy zaproponowałem procesję Bożego Ciała, okazało się, że poprzednia była 60 lat temu! Kiedy ogłosiłem w Kościele, że będzie bierzmowanie – pierwsze po 40 latach – początkowo zgłosił się jeden parafianin, tłumacząc, że może chciałby być bierzmowany, ale nie wie, co to jest. Jednocześnie jest duże pragnienie czegoś więcej niż tylko niedzielnej Mszy – wyjaśnia śląski duchowny. – Zastanawiające jest dość powszechne poszukiwanie namiastek duchowości z pogranicza ezoteryki, wróżbiarstwa, New Age, religii Wschodu. Twierdzę, że to nie jest kraj ateistyczny, ale pogański. Nie spotykam się z jawną wrogością wobec Kościoła czy wiary, przeciwnie – z życzliwością i zainteresowaniem, zarówno ze strony osób prywatnych, jak i instytucji. Nie potrafię zrozumieć szerzącej się mody na „pogrzeb bez obrzędu” (oddanie ciała do kremacji bez jakiejkolwiek formy publicznego pożegnania) czy nieodbieranie urny z prochami zmarłego – dodaje. Kościół ze swej natury jest misyjny. Problemy i wyzwania, którym musi stawić czoła, są różne. Zmienne są też konteksty i uwarunkowania kulturowe. Jedno jest pewne. Każdy człowiek potrzebuje Boga jak powietrza. Bez obecności misjonarzy i kapłanów byłoby to niemożliwe.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast