Usłyszała od Pana. Dwa dni później zadzwonił telefon.
Poniedziałek popołudnie. Zamykamy kolejny numer „Gościa”. Ostatnie poprawki. Jest zmęczenie, ale nie ma czasu na odpoczynek. Trzeba ustalić tematy na następny numer.
Z propozycjami z mojej strony jakoś krucho. Nagle rodzi się pomysł: napiszę o kimś, kto da świadectwo. Telefon do Oli Sceliny, liderki chorzowskiej wspólnoty przy kościele św. Jadwigi.
Oddzwania wieczorem. Podaje numer do Angeliki z Wyr. 21.00, dzwonię.
- Od dwóch dni Pan Jezus mówi mi, że będę udzielała wywiadu w „Gościu Niedzielnym”… - słyszę po drugiej stronie słuchawki.
- Jeździłem do pracy na rowerze. Przedziurawiłem dętkę przy kopalni „Wieczorek”. Nigdzie nie umiałem jej kupić. Wracałem do sióstr, poszedłem na ul. Warszawską, tam na samym końcu jest kościół. Nagle jedzie kobieta z synem. Staje, patrzy na mnie i mówi: „Ja pana bardzo przepraszam, ale wygląda mi pan na takiego, co potrzebuje dętki 24 cale. Ja taką akurat mam, to bym panu podarowała”. Obejrzałem się w prawo w lewo i pomyślałem: to jest jakieś „Mamy Cię!” - opowiadał mi swego czasu Sebastian, były bezdomny.
- Mamy takiego Pana Boga, jasne, trzeba z Nim być, ale mamy takiego Pana Boga, który jest gotowy w każdej chwili powiedzieć: „Nie było tu ryb, a ja mówię, że są”. (...) Piotr też był za słaby i nie mógł tych ryb tam wyczarować. Kochani, macie Pana Jezusa obok. I On wcale nie będzie czekał na moment, kiedy będziecie gotowi, świetni, uświęceni, doskonali. Do jakiego Piotra przyszedł? Nie do nawróconego, po rekolekcjach ignacjańskich i pełnego Ducha. Nie, do Piotra, który nie miał ochoty na sprawy religijne, który miał absolutne poczucie, że jest beznadziejny i któremu życie nie wyszło - mówił niedawno w Katowicach o. Adam Szustak, jeden z ulubionych kaznodziei młodych.
Zaraz później, nawiązując do Środy Popielcowej, przypomniał słowa, które kapłan wypowiada, posypując głowę wiernych popiołem: „Nawróć się i uwierz w Ewangelię”.
Dosłownie wytłumaczył ich znaczenie: myśl inaczej i uwierz w dobrą wiadomość.