Piotr: - Przyjechałem tu jak ten rolnik z Ewangelii, który zebrał wszystkie plony, zgromadził je w swoim spichlerzu i pomyślał sobie: "Teraz mam czas, mogę balować". A Bóg pokazał mi, że jeszcze tej nocy stracę wszystko, a On odbuduje mnie na nowo.
Świadectwa nawróceń są mocne. – Przez siedem lat nie potrafiłam przebaczyć Panu Bogu – mówi jedna z uczestniczek kursu. – Dopiero tutaj odkryłam, że to nie Bóg jest zły, ale ja mam problem z tym, jak Go widzę. Po latach ciągłego żalu, pretensji, rozpaczy nareszcie pogodziłam się z Bogiem i mam pokój w sercu. Są osoby, które po kursie odbudowują swoje małżeństwa, biorą śluby kościelne, wychodzą z nałogów. Nikt ich do tego nie zmusza, nie grozi ogniem piekielnym. To doświadczenie miłości Boga jest na tyle mocne, że ludzie z dnia na dzień zmieniają swoje życie, bo chcą być coraz bliżej Niego.
– Całe życie czułem w sobie jakiś lęk, ból – opowiada Łukasz, tata dwóch małych chłopców. – Ciągle czegoś szukałem, prosiłem Pana Boga o znak. On przyprowadził mnie na Weekend Alfa i tam dosłownie zatrząsł moim światem. Podczas sekundy minął cały lęk, który ciążył mi przez lata. Czuję niesamowity pokój.
– Mieszkam z córką, która samotnie wychowuje mojego 5-letniego niepełnosprawnego wnuka – dzieli się pani Maria. – Bardzo często dopadał mnie straszliwy strach przed przyszłością. Co się stanie z moją córką, wnukiem, kiedy nas, dziadków, zabraknie? Bóg tutaj powiedział mi wyraźnie, że mam się tego naprawdę nie bać, że On się sam o nich zatroszczy. Dziękuję Bogu za mojego wnuka, takiego, jaki jest: cudowny, kochany, uczy nas kochać bezwarunkowo, jest testem miłości dla całej rodziny i pokazuje, w jaki sposób kocha nas Pan Bóg. On sam sprawi, że mój wnuk będzie szczęśliwy i będzie Go chwalił.
Po trzecie: Oddaj pole
Jak to się dzieje, że ludzie, którzy przychodzą się najeść i pogadać, często odkrywają nową jakość wiary, żywy Kościół, Bożą miłość? – Alfa, jako narzędzie ewangelizacji, jest tak skuteczna, bo każe nam – organizatorom jakoś się wycofać, oddać pole walki Bogu – twierdzi Paweł Grabarczyk, związany ze Stowarzyszeniem „Kahal”. – Nie skupiamy się na swoich „sukcesach”, nic nie zależy od nas, Pan Bóg sam buduje coś nowego. – My sami czerpiemy najwięcej – dodaje jego żona, Marysia. – Uwielbiam obserwować, jak ludzie zmieniają się ze spotkania na spotkanie, aż wreszcie pozwalają, by Boża obecność dosłownie w nich wybuchła.
A co z tymi, którym ani Kurs Alfa, ani weekend nie smakował? Którzy na pierwszy rzut oka nie nawrócili się? – Nie ma takiego narzędzia, nawet w Kościele, które działa w stu procentach – tłumaczy ks. Janusz Badura, asystent kościelny Stowarzyszenia. – Jednak nigdy nie mamy pewności, czy naprawdę nic się nie wydarzyło w życiu czy sercu konkretnego człowieka. Nie możemy traktować tego jako osobistej porażki, bo to jest sprawa Pana Boga. Skąd możemy wiedzieć, że coś nie zaczęło już pracować w człowieku, nawet jeśli on sam twierdzi, że to pomyłka i nigdy więcej nie da się nabrać na taki wyjazd? To tajemnica Boga. On nie niszczy ludzkiej wolności. Jestem jednak pewny, że kiedy człowiek staje w Bożej obecności, nawet jeśli nie jest tego świadomy, to jakieś ziarno w jego sercu zostaje zasiane i ono będzie sobie powoli wzrastać.