Stół zastawiony kromkami chleba. Niektóre suche, inne się smarują, a na kolejnych już są szynka, ser. W kuchni wrze woda. Jeszcze tylko Koronka i w drogę...
Starsza kobieta, pani Lidka, bierze więcej kanapek. Dla siebie i dla reszty. Wie, gdzie ich szukać. 20-letni bezdomny chłopak chce przestać pić i nie może. Starszy mężczyzna przyznaje, że jest złodziejem. Inni nie mówią nic. Kolejni już czekają na następną środę. To właśnie w ten dzień wieczorem w Duszpasterstwie Akademickim Katowice studenci i klerycy z własnej kieszeni szykują kolację dla bezdomnych. Potem idą na dworce, Stawową, rynek i dzielą się tym, co przygotowali. – Robimy kanapki, potem idziemy się pomodlić, żeby do ludzi wyjść z Panem Jezusem. Spotykamy różne osoby, ale wyjścia zawsze są budujące. Czasem ciężko bezdomnych znaleźć; chodzimy, błądzimy, szukamy. Ale jak już ich spotykamy, to widzimy, że są nam dani, dzielą się z nami swoim życiem – mówi Dorota z Pszczyny, studentka drugiego roku nauk o rodzinie na Wydziale Teologicznym UŚ.
– Ostatnio mieliśmy spotkanie z 20-letnim chłopakiem, który ma problem z alkoholem, też był bezdomny. Mówił, że chce przestać pić i nie może. Trochę wahaliśmy się, co z nim zrobić, ostatecznie zaprowadziliśmy go do sióstr misjonarek miłości. Spotkaliśmy też starszego mężczyznę, który opowiadał, że jest złodziejem. Czasem próbujemy naprowadzać ich na lepszą drogę, ale nie zawsze się to udaje. – Wiemy, że ta kanapka niczego w ich życiu nie zmienia, dlatego głównie chodzi nam o rozmowę. Zawsze pytamy o imię, przedstawiamy się, podajemy rękę. Naszym głównym zadaniem nie jest wyciąganie z bezdomności czy ewangelizacja – wyjaśnia kleryk Łukasz Kosielak, pomysłodawca cotygodniowych wypadów na miasto. Idea zrodziła się po zeszłorocznej edycji Sylwestra z Ubogimi. Po raz pierwszy odbył się on wtedy przy parafii Apostołów Piotra i Pawła w Katowicach. Każdy z gości otrzymał imienne zaproszenie, przy stolikach czekały wizytówki. Były i wystawna kolacja (barszcz, krokiety, zimna płyta), i zabawy z profesjonalnym wodzirejem. Potem konferencja s. Anny Bałchan, adoracja, Msza. A później znów zabawa, bigos i paczka na wynos z odzieżą i jedzeniem. Wspólnie bawiło się 150 ubogich i tyle samo wolontariuszy.
Na sylwestrze skończyć się nie mogło. Klerycy postanowili więc wrócić do tradycji sprzed lat, kiedy seminarzyści z jedzeniem odwiedzali katowicki dworzec. Tym razem w nietypowy catering wciągnęli także swoich świeckich rówieśników. Co tydzień robią wspólnie kolację, modlą się i idą w miasto. Często jest z nimi także ks. Wojciech Surmiak, duszpasterz akademicki. – Cieszy mnie, że była to inicjatywa oddolna. Myślę, że to jest też takie wyprzedzenie Roku Miłosierdzia – przyznaje. – Szczególna osoba to dla mnie pani Lidka, starsza kobieta, która przypadkiem znalazła się na Sylwestrze z Ubogimi. Chłopaki znaleźli ją przy dworcu. Potem co tydzień ją spotykaliśmy. To dla mnie taka babcia. Zawsze bierze od nas kanapki, dla siebie zostawia tylko kilka, resztę rozdaje innym – mówi kl. Łukasz.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się