Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Nigdy nie zwiędnie

– Słuchej, Klarko, jo mom do ciebie wielko prośba. Wyprawisz mi pogrzeb?

Klara Sierna była zszokowana prośbą Anki. – Ależ Anko, co ty mówisz? Jaki pogrzeb? – No ja. Tu, pod poduszką mom piniondze, weź je… Anka Kwiotek była sparaliżowana od 54 lat. Tajemnicza choroba dotknęła ją jako 10-letnią dziewczynkę i zabrała jej władzę w obu nogach i prawej ręce. Anka spędziła więc niemal całe życie na łóżku w swoim pokoiku. Na dodatek utraciła również słuch, a z ludźmi rozmawiała, czytając z ruchu warg lub za pomocą kartki i długopisu, które zawsze miała przy łóżku. – Anko, co ty opowiadasz? Nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy! Jeszcze ktoś by powiedział, że wzięłam dla siebie – broniła się Klara. Obiecała jednak, że powróci następnego dnia w towarzystwie koleżanki. Zaraz po szkole, ponieważ pracowała jako nauczycielka, udała się znów do mieszkania chorej. Weszła do pokoju i zobaczyła Ankę leżącą bezwładnie na łóżku ze zwisającą ręką. Szybko podeszła i zbadała stan chorej. Usłyszała kilka słabych oddechów. Zapaliła gromnicę, usiadła przy łóżku, a po kilku chwilach Anka Kwiotek spokojnie umarła. Poinformowana o zgonie gospodyni nie mogła uwierzyć w odejście Anki, którą jeszcze kilka godzin temu odwiedziła w jej pokoju. Natomiast gdy wiadomość doszła do księży mieszkających na probostwie w Niedobczycach, wszyscy jednogłośnie przyznali, że chora od dawna była przygotowana na śmierć.

Paniczko, to nie boli

Anka Kwiotek urodziła się 11 lutego 1917 roku w Niedobczycach. Nie od razu było wiadomo, co przyczyniło się do nagłej choroby 10-letniej dziewczynki. Dopiero wiele lat później lekarz zdiagnozował u niej chorobę Heinego-Medina, czyli polio. W efekcie leżenia w łóżku przez 54 lata na jej plecach pojawiły się odleżyny, które stale rosły i stawały się wielkimi ranami. Do łóżka przymocowany był długi, drewniany pręt, o który opierała się podczas snu, aby nie ranić się bardziej. Mimo że ból na pewno był potworny, Anka zwykła powtarzać wszystkim z szerokim uśmiechem: – Paniczko, to nie boli. Codziennie odwiedzali ją różni mieszkańcy Niedobczyc i okolic. Ze wszystkich odwiedzin szczerze się cieszyła i dla każdego miała dobre słowo. Odwiedzający ją pamiętają, że Anka zawsze była gotowa pocieszyć innych w ich problemach, a swoje własne cierpienia dzielnie maskowała. Potrafiła zrozumieć drugiego człowieka, cieszyć się z nim i płakać. Dobrym humorem i nieodłączną śląską gwarą wywoływała uśmiech i wprowadzała atmosferę radości. Nie rozstawała się z różańcem. Codziennie przyjmowała Komunię Świętą. Modliła się za wszystkich, którzy ją o to prosili. Zawsze pamiętała o różnych jubileuszach i uroczystościach. Ofiarowywała wtedy życzenia „w formie kwiotka, co nigdy nie zwiędnie”, czyli w intencjach mszalnych, które wysyłała zwykle do księży sercanów w Stadnikach.

To On mi pomogo

Mówiła, że ma pięciu synów, choć nigdy nie była mężatką. „Synami” nazywała sercanów, którym pomogła odkryć powołanie, ofiarowując swoje cierpienie i modlitwę. To w jej pokoju ci młodzi księża odprawili swoje Msze św. prymicyjne. Także dwa razy w roku – 11 lutego i 15 sierpnia – w dniu urodzin i w rocznicę zachorowania – w mieszkaniu Anki odprawiana była Msza Święta. Uczestniczyli w niej wszyscy przyjaciele i znajomi, z którymi dzieliła się swoją przyjaźnią z Chrystusem. Anka miała niezwykle bogate życie wewnętrzne. Stale czytała Pismo Święte i książki religijne. Pytana o to, jak można być tak radosnym w cierpieniu i skąd bierze siłę, aby jeszcze pocieszać innych, wskazywała na krzyż, który leżał przy niej, na poduszce. – To On mi pomogo – mówiła. Pani Klara wspomina jej słowa: – Jak ty bydziesz pierszo u Jezusa, pamientej o mie, a gdy jo tam byda pierszo, to tyż o tobie niy zapomna. Dom, w którym żyła i zmarła Anka, wygląda teraz zdecydowanie inaczej, ale okno, z którego patrzyła na świat, wciąż pozostaje szczególną pamiątką po niej. Starsi mieszkańcy Niedobczyc pamiętają, jak podpierając się na łokciach, wyglądała na ulicę i pozdrawiała znajomych; jak modlitwą żegnała zmarłych, gdy przechodził kondukt pogrzebowy; jak dokarmiała przylatujące na parapet ptaki. Anka Kwiotek zmarła 27 kwietnia 1981 roku w opinii świętości. Takie przekonanie mieli przyjaciele, znajomi i sąsiedzi. W 1997 roku ks. Michał Lepich napisał pracę magisterską „Sens cierpienia Anny Kwiotek (1917–1981) w świetle wypowiedzi świadków”. Opisał sylwetkę Anki dokładnie i rzetelnie, a zebrane przez niego materiały i źródła zostały złożone w archiwum archidiecezjalnym w Katowicach na wypadek, gdyby okazały się kiedyś potrzebne do procesu beatyfikacyjnego. Tekst powstał na podstawie artykułów o Ance Kwiotek, opublikowanych w „Sercu” – piśmie parafialnym z Niedobczyc oraz rozmów ze świadkami.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy