Polsko-białoruski lot wiary

– Jak się dogadamy? – pytam ojca Krzysztofa. Patrzy ze zdziwieniem. – Przecież przyjedziecie do Polski z trzydziestką dzieci – tłumaczę. Proboszcz bagatelizuje moje obawy: – Ja nawet nie wiem, w jakim języku rozmawiamy u nas w klasztorze w Witebsku.

Dominika Szczawińska-Ziemba

|

Gość Katowicki 33/2015

dodane 13.08.2015 00:00
0

Krzysztof Kocjan OP, proboszcz witebskiej parafii św. Barbary, pochodzi z Katowic. W klasztorze pracuje ze współbraćmi dominikanami z Białorusi. Wśród jego parafian znajdziemy ludzi o polskich korzeniach, ale nasz język jest im obcy. – Raz zdarzyło się – ojciec Krzysztof rozmowę o przygotowaniu letnich wakacji dla dzieci z Białorusi przerywa anegdotą – że przygotowywałem do sakramentu małżeństwa młodych ludzi. Pytam, jak się modlą. On odpowiada, że własnymi słowami, ona, że odmawia Różaniec. W jakim języku? Nie wiedziała. Proszę, żeby się pomodliła, i słyszę: „Zdrowaś Maryjo” po polsku. Kobieta nie wiedziała, co mówi. Tak nauczyła ją babcia i tak codziennie się modliła. W języku elfów – śmieje się ojciec Krzysztof. Bo wiara na Białorusi często jest magiczna. Tak traktują modlitwy, sakramenty, kościelne zwyczaje. Obok tego zabobony, czary, przesądy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

30 dni

już od 19,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy