- Człowieku, jeśli dałeś się tak ogłupić, że chcesz legalizacji pseudomałżeństw homoseksualnych, to jutro będziesz musiał zaakceptować kazirodztwo - mówił w Wodzisławiu Śląskim ks. Dariusz Oko.
Wykazywał, że genderyzm jest z punktu widzenia filozofii dzieckiem marksizmu. Zresztą nawet całkiem dosłownie szczególnie promują go w Polsce... dzieci marksistów. Albo i sami dawni marksiści, dziś już sędziwi, jak prof. Bauman.
Bierni polegną
- Genderyści chcą ukształtować wszystkich na maniaków seksualnych, jakimi sami są. Człowieku, jeśli dałeś się tak ogłupić, że chcesz legalizacji pseudomałżeństw homoseksualnych, to jutro będziesz musiał zaakceptować kazirodztwo. Na Zachodzie kazirodztwo już teraz należy do istoty genderyzmu. To samo jest z zoofilami. Tych na razie trochę blokują ekolodzy, ale tylko dlatego, żeby chronić zwierzęta - relacjonował, dodając, że mało kto na Zachodzie już dostrzega, do jakiego upodlenia człowieka prowadzą takie zachowania. Dzieje się tak, bo genderyzm degraduje nie tylko ludzi bezpośrednio w niego zaangażowanych, ale całe społeczeństwa.
Obronić się może tylko społeczeństwo, które nie będzie bierne, ale które aktywnie się tej ideologii przeciwstawi.
Kapłan filozof cytował ostre potępienie genderyzmu ze strony ojca świętego Franciszka. Mówił, że ma to ogromną wagę, skoro tak otwarty papież nazywa genderyzm tsunami. - Franciszek karcił włoskich biskupów: co zrobiliście, żeby tę falę powstrzymać? Niente! Nic! - cytował.
Gender na Śląsku
Ks. Oko mówił, nie wdając się w szczegóły, że do Polski gender też już próbuje się wciskać. Być może nie miał świadomości, że Wodzisław sąsiaduje z Rybnikiem, gdzie w 2013 roku elementy gender po cichu wprowadzano w jednej z grup miejskiego przedszkola.
Rodziców trójki dzieci zaniepokoiły wtedy dziwne, nawracające pytania ich pociech, np.: „Mamo, dlaczego mi nigdy nie mówiłaś, że chłopcy też mogą w sukienkach chodzić?”. Poproszona o wyjaśnienie przedszkolanka przedstawiła rodzicom materiały z pomysłami na opowiadanie bajki o „Kopciuchu”, na mówienie dzieciom o „rycerkach”, a nawet propozycję przyniesienia przez dzieci do przedszkola ulubionych misiów, które będzie można przebierać raz w spodenki, a raz w spódniczki. Okazało się, że przedszkole kupiło już książeczki „Gdybym był dziewczynką” i „Gdybym była chłopcem”, gdzie znalazła się nawet sugestia, że dwie dziewczyny też mogą mieć romans. O sprawie mówiły media w całej Polsce. Sprzeciw tych kilku rodziców wyraźnie spowolnił wciskanie się gender do przedszkoli, bo decydenci zobaczyli, że w Polsce nie przechodzi to bez oporu.