Brzmi jak żart?
No tak, w starożytności o Katowicach nikt przecież nie słyszał. Prawa miejskie uzyskały one dopiero w XIX wieku. A jednak: antycznych elementów i skojarzeń znajdziemy w górnośląskiej metropolii całkiem sporo. Wystarczy wybrać się na spacer i uważnie przyglądać elewacjom zabytkowych, katowickich kamienic. Czegóż tam nie ma!
Kolumny w formie płaskorzeźb z fantazyjnie rzeźbionymi kapitelami. Zwisające ze ścian kiście winogron, kwiotki, ślimoki, wieńce laurowe. Skrzydlate amorki i muszle, które (zdaje się), dopiero co opuściła Wenus Botticellego...
Największe wrażenie robią chyba jednak wszystkie te groźnie spoglądające na przechodniów rzeźbione głowy roztomajtych antycznych brodziorzy. Zeus? Hefajstos? Posejdon? Na takie typy trafimy tu najczęściej, ale np. na ul. Andrzeja można wypatrzeć i pogodniejszą, sympatyczniejszą głowę. Emanująca z tego oblicza dobrotliwość przywodzi na myśl samego Sokratesa.
Nie samymi, klasycyzującymi płaskorzeźbami Katowcie jednak stoją. W mieście są przecież także pomniki, których twórcy inspirowali się ideałami antycznego piękna.
Na terenie szpitala przy ul. Raciborskiej spotkać możemy Wiktorię rzucająca wieniec. Pod budynkiem rektoratu Uniwersytety Śląskiego zobaczymy kurosa. Co prawda w jeansach i studenckim birecie, postawionego w XXI wieku. Jednak kuros to kuros, a tego rodzaju figury „wywodzą się” z doryckich i jońskich szkół rzeźbiarskich, czyli z VI wieku przed naszą erą.
I wreszcie rzeźba świętej Barbary, dłuta Gerarda Grzywaczyka, z katowickiej katedry. To jedno z moich ulubionych, a i chyba najbardziej niezwykłych dzieł sztuki, jakie było mi dane oglądać.
Patronka górników wznosząca, z lekkością unosząca się w powietrzu. Forma prostsza niż w antyku, ale ewidentnie do starożytnych kanonów się odwołująca.
Zresztą, w przypadku świętej Barbary „antyczna” jest też jej biografia. Pochodzić miała z Heliopolis (egipskiego miasta słońca). Następnie znalazła się w Nikomedia – hellenistycznym mieście w Azji Mniejszej. Męczeńską śmierć poniosła za czasów cesarza Maksymiana. A dziś? Jest chyba najbardziej czczoną na Górnym Śląsku świętą.
Widać w śląskiej wielokulturowości i dla starożytnych jest miejsce. Zresztą na to samo wpadli już jakiś czas temu autorzy publikacji „99 książek, czyli mały kanon górnośląski”, którzy w leksykonie tym umieścili nie tylko dzieła Janoscha, Kutza, Morcinka, czy Bienka, ale także… „Odyseję” Homera, czy „Siedmiu przeciw Tebom” Ajschylosa.