– Powoli przestaniecie być młodzi. Ale bycie starszym też może być fantastyczne, ja jestem żywym przykładem – powiedział kiedyś ku uciesze młodych oazowiczów. Jednym z pomocniczych biskupów katowickich papież Franciszek mianował księdza Adama Wodarczyka.
To człowiek całym sobą zanurzony w Ruchu Światło–Życie, od ponad siedmiu lat jego moderator generalny. Z tym „byciem starszym” trochę przesadził – zresztą to zależy, z kim go porównywać. Ma 46 lat.
Został dla dziewczyn
Ruch oazowy to jego życie. A już o życiu jego założyciela, śląskiego księdza Franciszka Blachnickiego, wie zdaje się więcej niż sam Blachnicki... Jest postulatorem jego procesu beatyfikacyjnego, przeczytał całe skrzynie dotyczących go dokumentów i napisał jego naukową biografię „Prorok żywego Kościoła”. – Ale on jest znawcą życia księdza Blachnickiego nie w sensie muzealnym. On po prostu rozumie, o co temu człowiekowi szło! – podkreśla zaprzyjaźniony z biskupem nominatem ks. Adam Pradela.
– A ponieważ rozumie, więc te idee sprzed kilkudziesięciu lat umie przenieść w dzisiejsze czasy. On żyje ewangelizacją – dodaje. Biskup Adam Wodarczyk pochodzi z Tarnowskich Gór. To tutaj, kiedy miał 14 lat, dał się namówić i po raz pierwszy poszedł na spotkanie oazowe. Nie spodobało mu się. Został tylko ze względu na... fajne dziewczyny z sąsiedniej szkoły, które znalazły się z nim w grupie. Przełom nastąpił, gdy na rekolekcjach przyjął Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Jest jednym z tysięcy śląskich oazowiczów, którym ta decyzja zmieniła na lepsze całe życie. Trafił do śląskiego seminarium, a potem do chorzowskiej „Jadwigi” jako wikary. Jeszcze później pojechał studiować na KUL w Lublinie, aż wreszcie archidiecezja katowicka wysłała go do Rzymu, żeby przygotował tzw. positio na temat ks. Blachnickiego. To tysiącstronicowy dokument opisujący życie sługi Bożego, potrzebny w procesie kanonizacyjnym. Skończył tę pracę w zeszłym roku. – Żeby się z niej dobrze wywiązać, przerwał na jakiś czas swój doktorat – zdradza kolejny z jego przyjaciół.
Sport to część życia
Kocha sport, jest znawcą piłki nożnej i siatkówki, choć teraz głównie „uprawia” je przed telewizorem. Dawniej więcej biegał za piłką osobiście, a nawet kiedyś złamał przy tym nogę. – Ceni sport jako coś wartościowego, w czym trzeba mieć charakter, okazać poświęcenie. Sport to dla niego nie jakiś dodatek, to część życia – ocenia ks. Adam Pradela. – Ma dobrą kondycję, sporo chodzi po polskich górach – dodaje. Biskup nominat nie ma samochodu ani prawa jazdy, więc można go spotkać w tramwaju czy pociągu. Wręcz połyka książki, ma ich tysiące. Najbardziej lubi science fiction i sensacyjne. Młodzież, która zanotowała i wrzuciła do netu jego słowa o tym, jak fantastycznie jest być starszym, cytuje też inne jego „złote myśli”. Także te wypowiedziane już bez przymrużenia oka, na serio i z prawdziwą pasją. Choćby taką: „Dzisiaj mówi się, że wiara jest prywatną sprawą... Dokładnie odwrotnie niż w Biblii!”. – On o Kościele zawsze mówi z pasją, o tym, jak Kościół powinien wyglądać, żeby był skutecznym narzędziem ewangelizacji. Ma tę wizję Kościoła w sercu. Jest też człowiekiem odważnym, potrafi bronić swojego zdania – uważa ks. Tomasz Jaklewicz, zastępca red. nacz. GN, zaprzyjaźniony z nowym biskupem.
Kierunek Azja
Znajomi określają biskupa Adama jako człowieka pogodnego i dosyć upartego – w takim sensie, że jeśli sobie wyznaczy jakiś cel, to go realizuje. Choć zdaje się, że pewnych dzieł, w które zaangażował się ze wszystkich sił, nie wyznaczył sobie sam. Bo jak inaczej odczytać historię przeszczepienia Ruchu Światło–Życie do Chin, jeśli nie jako tchnienie Ducha, które zainspirowało wszystkich ludzi włączonych w tę historię? W 2008 roku ks. Adam był w Krościenku wśród oazowiczów, którzy dosyć niespodziewanie, pod wpływem obejrzanego filmu, zaczęli modlić się, żeby ich ruch mógł służyć także w Chinach. Miesiąc później ks. Adam odebrał telefon. W słuchawce usłyszał pytanie, czy nie przyjmie czterech Chińczyków na rekolekcje oazowe... Następnego lata gości z Chin przyjechało więcej, a jeszcze kolejnego to ks. Adam ze współpracownikami zorganizował pierwsze rekolekcje oazowe w Chinach, dla poddawanych represjom tamtejszych katolików. Przed dwoma laty oaza odbyła się tam w katolickim szpitalu pod pretekstem szkolenia medycznego. Ksiądz Adam i jego polscy animatorzy wychodzili na zewnątrz tylko wieczorami, bo za bardzo rzucali się w oczy jako „pierwsi biali” w tej okolicy. Teraz rekolekcje Ruchu Światło–Życie prowadzą tam już sami Chińczycy.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się