Tablica ku czci bohaterskiego Ślązaka została odsłonięta w Jastrzębiu-Szerokiej.
To wciąż bardzo mało znany bohater, nie tylko na świecie, ale i w samej Polsce. Tymczasem w czasie II wojny światowej Henryk Sławik wraz z węgierskim urzędnikiem Józsefem Antallem uratowali na Węgrzech co najmniej 5 tys. polskich Żydów. We współpracy z Kościołem katolickim zorganizowali wydawanie im fałszywych dokumentów. Utworzyli też sierociniec dla 100 żydowskich dzieci, nadając mu dla kamuflażu nazwę „Dom sierot polskich oficerów”.
Tablicę ku czci H. Sławika poświęcił 15 lipca w Jastrzębiu-Szerokiej ks. Grzegorz Olszowski, wikariusz generalny archidiecezji katowickiej. Tablica zawisła w pięknej bramie, prowadzącej na plac przed kościołem Wszystkich Świętych, w którym bohater został ochrzczony. Właśnie w Szerokiej przyszedł on na świat przed dokładnie 120 laty. W rocznicę urodzin H. Sławika ks. Olszowski przewodniczył też Mszy świętej w jego intencji.
Ks. Grzegorz Olszowski, wikariusz generalny archidiecezji katowickiej, święci tablicę Przemysław Kucharczak /Foto Gość Niezwykle poruszające słowa wypowiedziała przy tej tablicy dr hab. Adrienne Körmendy, konsul generalny Węgier w Krakowie. - Henryk Sławik żył w czasach, kiedy nie było nadziei, że siły zła zostaną szybko złamane. Był jednak człowiekiem wartości, które nie zależą od opinii większości. Wyznawał zasadę miłości bliźniego. Służył najsłabszym i dał za nich życie. Jego pamięć nam mówi, że być Europejczykiem, Polakiem, Węgrem i Ślązakiem oznacza obowiązek, żeby zawsze i wszędzie być człowiekiem - stwierdziła.
Po poświęceniu tablicy tę myśl pani konsul rozwijała jeszcze w czasie rozmów z dziennikarzami. - Mam nadzieję, że czasy, w jakich żył Henryk Sławik, już się nie powtórzą. Historia zresztą nigdy nie powtarza się dokładnie w taki sam sposób. Mogą jednak powtórzyć się takie okoliczności, kiedy postawa, jaką prezentował Sławik, może znowu być potrzebna - powiedziała. Dodała, że tak może się zdarzyć niekoniecznie w dramatycznych, wojennych okolicznościach. To może być znów potrzebne nawet wtedy, kiedy będzie się żyło bardzo pięknie, wygodnie i bogato, a jednak trzeba będzie dokonać wyboru pomiędzy tym dobrobytem i samozadowoleniem a wiernością jasnym zasadom i miłości do drugiego człowieka.
Dr hab. Adrienne Körmendy, konsul generalny Węgier w Krakowie Przemysław Kucharczak /Foto Gość Pani konsul powiedziała też, że Sławik i Antall nie byli również szerzej znane na Węgrzech. Ostatnio jednak, dzięki byłemu polskiemu ambasadorowi Grzegorzowi Łubczykowi, autorowi książki o Sławiku, obaj ci bohaterowie pojawili się w zbiorowej pamięci Węgrów.
Tablica poświęcona H. Sławikowi zawisła w Szerokiej obok innej, odnowionej tablicy z nazwiskami jej mieszkańców, którzy zginęli w czasie II wojny światowej.
Henryk Sławik urodził się w Szerokiej, a później mieszkał w Katowicach. Był politykiem prawego, niepodległościowego skrzydła Polskiej Partii Socjalistycznej. Za wartości, o które walczył, zapłacił życiem. W lipcu 1944 roku wpadł na Węgrzech w ręce Niemców. Nikogo jednak nie wydał i wziął całą „winę” na siebie, mimo konfrontowania go w śledztwie z jego przyjacielem J. Antallem i mimo bicia. W sierpniu 1944 roku Niemcy powiesili H. Sławika w obozie Mauthausen. Wojnę przeżyły żona i córka Henryka, a dziś w Katowicach mieszka jego wnuk.