Nie zabrakło św. Jacka, który przechadzał się wśród uczestników zabawy i wraz z wieloma młodymi ludźmi kwestował na cel charytatywny. W Mysłowicach-Morgach odbył się festyn parafialny.
Dobra muzyka, zabawy dla dzieci, dmuchańce, przejażdżki na minikoniku Ajaksie, paw z półtorametrowym ogonem - to tylko niektóre z atrakcji na II Rodzinnym Festynie Parafialnym przy kościele św. Jacka w Mysłowicach-Morgach.
Oczywiście, nie mogło zabraknąć postaci św. Jacka, patrona parafii, który przechadzał się wśród uczestników zabawy i wraz z wieloma młodymi ludźmi kwestował. - Pieniądze z kwesty (każdy darczyńca otrzymał bon na nagrody) są już po raz kolejny przeznaczona na rzecz dzieci i młodzieży z parafii, na ich wyjazdy wakacyjne - mówił proboszcz ks. Mirosław Dubiel. - Chcemy, żeby parafianie dobrze się bawili przy swoim kościele, ale też by okazali serce, darując „grosz” na cel charytatywny.
W tym celu sprzedawane były również ciasta upieczone przez parafianki, kiełbaski z grilla, napoje ciepłe i zimne, książki i ogromny tort.
Dorośli mogli posłuchać muzyki zarówno tej operetkowej, którą zafundowała znakomita młoda śpiewaczka, parafianka Natalia Skrycka, jak i muzyki góralskiej i biesiadnej. Zaprezentowały się zespoły dziecięce - „Morgowioki” i grupa Dzieci Maryi, młodzież gimnazjalna, chór gospel z pobliskiej Brzezinki. Nie zabrakło popisów gitarowych proboszcza, który lubi grać i robi to znakomicie, nieraz podczas Mszy św. uzupełniając muzyką słowa kazania. Zagrały zespoły Watra i Karpowicz Family.
Festynowi towarzyszyło wiele dodatkowych atrakcji - kolejki dzieci oblegały małego konika Ajaksa. Pawia z ogonem na półtora metra prezentowali mysłowiccy członkowie Stowarzyszenia Hodowców Drobnego Inwentarza. Były pokazy Szkoły Policyjnej z Katowic i katowickiego WORD, chętni korzystali z przejażdżki zwyżką strażacką, by zobaczyć swoją dzielnicę z góry. - Modliliśmy się o pogodę na nasz parafialny festyn - mówił ks. proboszcz. - Nie określiliśmy tylko w modlitwach, czy ma być upał czy wystarczy słonecznie, ale Pan Bóg wiedział, jakiej pogody trzeba.
Nie spadła ani jedna kropla deszczu. Choć poranek nie zapowiadał się najlepiej, to potem fantastycznie się rozpogodziło i parafianie mogli bawić się całymi rodzinami, wraz ze swoimi kapłanami, do późnego wieczora. Festyn zakończyły światełko do nieba i pokaz sztucznych ogni.