Wyprawa na Majdan. Na granicy polsko-ukraińskiej założyli swoje czerwone kamizelki. Ośmiu ratowników medycznych z Polski gotowych ratować braci Ukraińców pod ostrzałem. W tym trzech Ślązaków: Jacek z Katowic oraz Tomek i Michał z Zabrza.
A pomnik w Katowicach?
Paweł Dyjak z Będzina zawoził na Majdan pierwszą partię darów ze Stowarzyszenia „Pokolenie”. – Polscy dziennikarze emocjonują się, ile już na Ukrainie padło posowieckich pomników. Zajęliby się takimi pomnikami u nas. Ten ku czci Armii Czerwonej ciągle stoi na placu Wolności w Katowicach – komentuje. Zarówno jemu, jak i Monice Kobylańskiej z Katowic, która była na Majdanie nieco później, w pamięć zapadły niezwykłe obrazy, przypominające atmosferę znaną z filmów dokumentalnych o powstaniu warszawskim. Na przykład ślub pary Ukraińców i ich wesele na Majdanie czy oświadczyny na barykadzie. Monika widziała też, jak na pianinie stojącym wśród namiotów młody człowiek grał Chopina. Paweł Dyjak: – Uderzający był dla mnie ten mróz, minus 27 stopni, oraz uderzający... porządek – mówi. Monika Kobylańska potwierdza: – Na Majdanie nie ma osoby, która nie miałaby swojego zadania. Jedni walczą, inni gotują, jeszcze inni rozdzielają żywność. Karmią wszystkich, nie pytając, czy jesteś z Majdanu. Sądzę, że nie było w te dni w Kijowie głodnych. Ukraińcy, widząc na ich kurtkach naszywki ze słowem „Poland”, podchodzili i serdecznie dziękowali za wsparcie. – Brała mnie zazdrość na widok zdecydowania Ukraińców z Majdanu i takiej woli walki. Porównywałem to z naszym polskim brakiem zdecydowania i brakiem działania – mówi Paweł Dyjak. – Ciekawe też, że kiedy w Polsce za PRL-u w konfrontacji z władzą padały ofiary śmiertelne, ludzie się wycofywali. A Ukraińcy zareagowali jeszcze większą determinacją – zauważa. Monika Kobylańska dodaje: – Znajomi pytali mnie ze zdziwieniem: „Po co tam pojechałaś?”. A ja po spotkaniu z ludźmi na Majdanie wróciłam pozytywnie naładowana, z chęcią do życia.•
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się