W Chorzowie uczczono setne urodziny sługi Bożego ks. Jana Machy.
Ksiądz Jan Macha urodził się w Chorzowie Starym. Jego rodzice Paweł i Anna przekazali mu dobre wychowanie i zaszczepili w nim wiarę. W domu mówiono na niego „Hanik”. Uczył się w gimnazjum neoklasycznym w Chorzowie. Gdy zgłosił się do śląskiego seminarium, które wtedy było w Krakowie, nie został przyjęty, bo... było za dużo chętnych. Zaczął studiować prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po roku, niezrażony wcześniejszą odmową, znowu zgłosił się do seminarium. Tym razem go przyjęto. Biskup Adamski wyświęcił go 25 czerwca 1939 roku. W czasie II wojny światowej prowadził działalność charytatywną wśród polskich rodzin, zwłaszcza tych, których członkowie przebywali w więzieniach i obozach koncentracyjnych. Pomagał w Rudzie Śl., Orzegowie, Goduli, Lipinach, Nowym Bytomiu, Chropaczowie i Łagiewnikach (obecnie dzielnica Bytomia). Młody ksiądz udzielał ślubów w języku polskim, nauczał religii, pocieszał złamanych na duchu, krzepił słowem Bożym. 6 września 1941 roku został aresztowany przez gestapo. Osadzono go w więzieniu mysłowickim, gdzie był torturowany podczas przesłuchań. W listach do domu często prosił o modlitwę, z której czerpał siłę do przetrwania. Miał przy sobie brewiarz i własnoręcznie zrobiony różaniec. 17 lipca 1942 r. został skazany śmierć razem z klerykiem Joachimem Guertlerem. „Kochani rodzice i rodzeństwo! Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! To jest mój ostatni list. Za cztery godziny wyrok będzie wykonany. Kiedy więc list ten będziecie czytać nie będzie mnie już między żyjącymi. Przebaczcie mi wszystko! Umieram z czystym sumieniem. Żyłem krótko, ale uważam, że cel swój osiągnąłem. Nie rozpaczajcie! Wszystko będzie dobrze! Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita. A bez jednego człowieka świat się nie zawali (...) Zatem do widzenia! Zostańcie z Bogiem! Módlcie się za Waszego Hanika" - napisał kilka godzin przed egzekucją. Wyrok wykonano 3 grudnia 1942 r., 15 minut po północy, w więzieniu przy ul. Mikołowskiej w Katowicach. Ciało zabitego księdza najprawdopodobniej zostało spalone w KL Auschwitz.