Docenił go papież Benedykt XVI. W 100. rocznicę urodzin Wydział Teologiczny UŚ zorganizował poświęconą mu sesję naukową.
– Zastanawiałem się, gdzie spotkałem ks. prof. Schnackenburga. Teraz, po wykładzie ks. dr. Kusza, już wiem. To był 1972 rok. Byłem wtedy wicerektorem w naszym seminarium. Schnackenburg był szczupły, w koloratce, niezwykle życzliwy. Tacy ludzie jak on tworzyli współczesną biblistykę i Kościół. To jest zadanie dla nas, żebyśmy korzystali z dorobku teologów tu urodzonych – mówił abp senior Damian Zimoń.
Rarytasy sprzed 100 lat
W czasie, kiedy na świat przyszedł późniejszy kapłan Rudolf, w obecnej stolicy Śląska mieszkało 43 tys. osób, z czego 22 tys. stanowiły kobiety, a 21 – mężczyźni. Wśród mieszkańców przeważała ludność niemieckojęzyczna – 36 tys., polskojęzyczna to zaledwie 6,5 tys. Obszar ówczesnego miasta zamykał się między obecnymi ulicami: Graniczną, Chorzowską, al. Korfantego i korytem Rawy.
– Architektura Katowic przełomu XIX i XX wieku wyrażała aspiracje tych, którzy tu rządzili. Można powiedzieć, że miasto odznaczało się instynktem nowoczesności, w którym dopatrywano się nawet „Małego Berlina”. Na ulicach Katowic było jednak tak, że panie, panowie musieli nosić boty, bo nie wszędzie był bruk. Można więc było wyjść z pięknego hotelu prosto w wielką kałużę – wyjaśniał ks. dr Henryk Olszar.
Tradycyjna katolicka rodzina w tym czasie składała się z 3 pokoleń (dziadkowie–rodzice–dzieci). Głową rodziny był pracujący ojciec, zadaniem kobiety była natomiast dbałość o dom. – W tej typowo patriarchalnej, śląskiej, katowickiej rodzinie panował jednak matriarchat – mąż był głową, ale to żona sprawowała faktyczną i niepodzielną władzę w rodzinie – mówił dalej. Dzieci uczono religijności, pracowitości, posłuszeństwa i szacunku wobec starszych, nierzadko stosując przy tym lanie. – W każdym domu bat wisiał z tyłu, za byfyjem (kredensem) – tłumaczył ks. Henryk.
W tym czasie w mieście pojawiło się światło elektryczne. Przy kopalniach zaczęły powstawać familoki. Budowano szkoły i szpitale. – 100 lat temu katowiczanie myli zęby proszkiem, ręce – ługiem, nie znali kremów. Wśród mieszkańców często wybuchały epidemie.
Doceniony przez ojca świętego
Ks. prof. Rudolf Schnackenburg urodził się w poniedziałek 5 stycznia 1914 r. w Katowicach. Jego rodzina mieszkała w kamienicy przy ul. Żwirki i Wigury 10, w mieszkaniu nr 1. Ojciec Rudolfa urodził się w Świeciu nad Osą w Prusach Królewskich. Był ewangelikiem, matka – katoliczką. Późniejszy kapłan dzieciństwo spędził w Legnicy, gdzie wraz z matką i bratem przeprowadził się krótko po śmierci ojca, który zginął na froncie w czasie I wojny światowej.
Tak 100 lat temu wyglądała kamienica, w której mieszkał ks. Rudolf zaraz po urodzeniu Joanna Juroszek /GN
Tak teraz wygląda miejsce, gdzie mieściła się kamienica zamieszkiwana przez Schnackenburgów Joanna Juroszek /GN