Jak rodzice mogą walczyć ze "szkolnymi domokrążcami"? Dyskutowali o tym uczestnicy Kongresu Ruchów, Stowarzyszeń i Wspólnot Modlitewnych Archidiecezji Katowickiej.
Jak katolicy mogą zabezpieczyć swoje dzieci przed wciskaniem im w szkołach pochwał rozwiązłości seksualnej, propagandy gejowskiej czy rozmywającej różnice płci ideologii gender? To nie jest problem teoretyczny, to różnymi drogami naprawdę dziś próbuje wchodzić do szkół. Dyskutowali o tym uczestnicy Kongresu Ruchów, Stowarzyszeń i Wspólnot Modlitewnych Archidiecezji Katowickiej.
Przed „szkolnymi domokrążcami”, którzy proponują dyrektorom szkół spotkania z dziećmi i młodzieżą, ostrzegł na kongresie abp Wiktor Skworc. Ci „szkolni domokrążcy” zachwalają dzieciom styl życia radykalnie sprzeczny z przekonaniami rodziców, którzy przecież w ogromnej większości są katolikami. – Szkoła, chociaż jest państwowa, jest szkołą rodziców. I jest w każdej szkole pewien instrument, który pozwala rodzicom zabezpieczyć dzieci przed wizytami takich szkolnych domokrążców. To regulamin szkoły – mówił arcybiskup katowicki. – W tych regulaminach rodzice mogą zabezpieczyć swoje dzieci przed ideologią w szkole. Bo to rodzice decydują o tym, kogo będzie szkoła dopuszczać do spotkań z uczniami.
Kongres w Katowicach okazał się w tym roku wielką pochwałą aktywności świeckich katolików. Uczestniczący w nim ludzie opowiadali np. o tym, w jaki sposób udawało im się poprzez dyskusję wymóc na szkołach pewne pozytywne rozwiązania.
Natomiast Bartosz Kownacki, który jest mecenasem i posłem na Sejm, opowiedział o aktywności społecznej na drodze prawnej, której katolicy po prostu nie mogą sobie odpuścić, bo konsekwencje tego byłyby nieobliczalne. Mówił m.in. o obronie krzyży we włoskich szkołach na forum Trybunału w Strasburgu. Powszechne oburzenie Włochów i aktywność koalicji państw (niestety, zabrakło wśród nich Polski) sprawiły, że Trybunał wycofał się z poprzedniego werdyktu i pozwolił krzyżom wisieć. – Oburzenie społeczeństwa było tak wielkie, że sędziowie zrozumieli, że nie mogą być oderwani od społeczeństwa i od poczucia sprawiedliwości tego społeczeństwa. Dlatego warto wymuszać na Trybunale kształtowanie takiej kultury prawnej, której my w Polsce, w której żyje 90 proc. katolików, oczekujemy – mówił.
Opowiadał też o obrażaniu uczuć religijnych w Polsce. Cytował artykuły polskiego Kodeksu karnego, które bronią praw religijnych. Wyliczył takie przypadki, jak obrażanie uczuć religijnych przez bezczeszczenie krzyża w artystycznych „instalacjach”, wypowiedzi Dody i darcie Biblii przez Nergala. Procesy o urażenie uczuć religijnych Dodzie i Nergalowi wytoczył Ryszard Nowak. Wysyłał nawet do samorządów, które zapraszały Dodę na koncerty, pisma z ostrzeżeniem, że na tych koncertach może dochodzić do obrażania uczuć religijnych. Efekt? Samorządy, żeby się zabezpieczyć, o ile z koncertów całkiem nie rezygnowały, zaczęły wprowadzać do umów z Dodą zapis, że nie będzie ona na koncercie obrażać uczuć religijnych. Pozytywny rezultat w postaci braku przyzwolenia w Polsce na pewne zachowania został więc osiągnięty. Efektem jest i to, że ktoś następny, zanim zacznie obrażać uczucia religijne chrześcijan, zastanowi się, czy jest gotowy na dolegliwości prawne, które wiążą się z procesem. To wymaga jednak od chrześcijan aktywności, np. składania do prokuratury zawiadomień o popełnieniu przestępstwa, kiedy dochodzi do obrazy uczuć religijnych czy przynajmniej uczestniczenia w takich procesach jako publiczność. Sędziowie powinni bowiem czuć presję społeczeństwa.
– Nie chodzi o to, żebyśmy wsadzali ludzi obrażających uczucia religijne do więzienia. Chodzi o to, żeby sądy jasno powiedziały, co robić można, a czego robić nie wolno. Dlatego z tych przepisów warto korzystać. Oczywiście, w sposób rozsądny, nie pieniaczy! Przez pieniactwo sprawie możemy jeszcze bardziej zaszkodzić. Jednak są granice, których nie możemy pozwolić przekroczyć. Jeśli ktoś obraża moją matkę, reaguję. W dzisiejszym państwie JESZCZE nie jesteśmy bezbronni. Jednak jeśli będziemy bierni, pozwolimy na przekroczenie w Polsce granicy, zza której nie będzie powrotu. Nasze uczucia religijne będą mogły być wtedy bezkarnie obrażane – ostrzegał B. Kownacki.
W czasie wykładu i dyskusji padały stwierdzenia, że ta granica została już przekroczona w niektórych państwach Zachodu. Np. w Wielkiej Brytanii, gdzie sąd zakazał pielęgniarce noszenia krzyżyka w pracy. Uzasadnił to zresztą – na razie w sposób dość absurdalny – względami... higienicznymi. – Potrzeba więc, żeby wszyscy katolicy aktywnie wychodzili i mówili, co ich boli. Wtedy także sądy będą musiały ich opinie uwzględniać – doradzał mecenas-poseł.
W kongresie wzięli udział przedstawiciele 40 ruchów i stowarzyszeń katolickich, które działają w archidiecezji katowickiej. Do wygłoszenia wykładów organizatorzy zaprosili – oprócz B. Kownackiego – także historyka Kościoła ks. dr. Henryka Olszara, socjologa prof. Wojciecha Świątkiewicza i specjalistę z zakresu teologii moralnej i bioetyki ks. dr. hab. Antoniego Bartoszka. W czasie otwierającej kongres Mszy św. arcybiskup katowicki Wiktor Skworc mówił zebranym o życiu modlitwą. – Mimo że większość z was i wasze wspólnoty nastawione są na akcje, działanie, to jednak musicie pamiętać, że podstawą akcji jest kontemplacja, fundamentem działania jest trwanie w obecności Boga. Tylko wtedy lepiej poznacie Boga i Jego wolę względem was, a w konsekwencji lepiej rozpoznacie waszą rolę we wspólnocie Kościoła i wasze zadania, jakie stawia przed wami Chrystus - powiedział. - Czas przeznaczony na modlitwę to nigdy nie jest czas stracony!