Maszerują szlakiem Jana III Sobieskiego z Krakowa pod Wiedeń. Teraz przemierzają Śląsk. Po drodze sadzą lipy.
Wędrowcy są poruszeni niezwykle ciepłym przyjęciem ze strony Ślązaków. Np. w Mysłowicach członkowie Stowarzyszenia "Mysłowicki Detektyw Historyczny" wyszli 7 km na ich spotkanie, opowiedzieli o dziejach miasta, ugościli, zapewnili nocleg, a rano odprowadzili. Wraz z nimi lipę na pl. Wolności sadził prezydent Mysłowic Edward Lasok. W Piekarach Śląskich na powitanie wędrowców wybiegł sportowiec Zenek Nowakowski, a w sadzeniu lipy na kalwarii (na lewo od kościoła) pomógł prezydent miasta Stanisław Korfanty. – To niesamowite, ale doświadczamy od Ślązaków dokładnie tego samego, czego Sobieski w tym samym miejscu 330 lat temu. Bo ze wszystkich przekazów wynika, że Jan III przyjmowany był na Śląsku entuzjastycznie – mówi pan Kazimierz.
Opiekun wyprawy szlakiem Sobieskiego ks. Andrzej Zemła odprawił dla wędrowców Mszę św. w bazylice piekarskiej. A ks. Władysław Nieszporek, kustosz piekarskiego sanktuarium, pozwolił im dotknąć przepięknego kielicha, który ofiarował Matce Bożej Piekarskiej Jan III Sobieski. Być może ten kielich został przez polskiego króla dosłany już po victorii wiedeńskiej, bo na jego podstawie jest przedstawiona m.in. postać w turbanie – może pokonany Kara Mustafa? – Ten kielich jest w środku młotkowany. Wysokiej jakości złoto zostało w nim wykorzystane. Nie był nigdy odnawiany, a zobaczcie, jak błyszczy! – pokazywał ks. prał. Nieszporek. Zaprowadził też gości do bocznej kaplicy bazyliki, w której stoi oryginalny ołtarz, przed którym 330 lat temu modlił się idący pod Wiedeń Sobieski.
Uczestnicy wędrówki posadzą na szlaku Sobieskiego aż 16 lip – ostatnią z nich na wzgórzu Kahlenberg, skąd polski król 12 września 1983 roku poprowadził największą szarżę kawalerii w historii świata. Kościołowi na Kahlenbergu przekażą też kielich – dar kard. Stanisława Dziwisza.
Sadzenie lip na szlaku Sobieskiego to nawiązanie do wydarzenia z Gliwic z sierpnia 1683 roku. Nocujący tam Jan III posadził przy klasztorze reformatów dwie lipy, w imieniu swoim i swojego syna Jakuba. Ostatnia z gliwickich lip uschła i została wycięta dopiero w 1932 roku.