Tańczyli, idąc przez blokowiska Jastrzębia-Zdroju. 1100 osób szło w kolorowym Marszu dla Życia i Rodziny.
Garstki frustratów idących przez Warszawę w "Marszu szmat" czy gejowskiej "Paradzie równości", nie są reprezentatywne dla Polski - choć tylko je pokazują w telewizji. Prawdziwą Polskę można było spotkać w niedzielę 9 czerwca w Jastrzębiu-Zdroju. Jastrzębie to jedno ze 107 polskich miast, przez które przeszły radosne Marsze dla Życia i Rodziny.
1100 ludzi idących w Marszu dla Życia i Rodziny w Jastrzębiu skandowało: „Chcemy rodziny - z matek i ojców!”, czy: ”Dzieci skarbem, a nie garbem!”. Wszystko to z tańcem, śpiewem, wymachiwaniem wielobarwnymi balonikami.
W telewizyjnych wiadomościach tego nie pokażą, bo niesie przekaz trudny do zaakceptowania dla warszawskich salonów. Najciekawsze było jednak to, że właśnie ten przekaz, pomijany przez wielkie media, miał wielką siłę przyciągania. Przechodnie wyciągali komórki i filmowali barwny Marsz dla Życia i Rodziny; zatrzymywały się nawet samochody, a ich pasażerowie wystawiali przez okna kamery.
Już sam widok wielu uśmiechniętych młodych ludzi, czy wielu małżeństw z drepczącymi obok małymi dziećmi, robił pozytywne wrażenie. Kiedy przechodzili obok Galerii Jastrzębie, gdzie akurat trwał koncert "Piknik w PRL-u" z okazji 50-lecia miasta, jego dotychczasowi widzowie odwrócili się plecami do sceny i patrzeli na maszerujących dla Życia i Rodziny. Zespół grający tam jakieś covery próbował desperacko przywrócić zainteresowanie sobą, zagłuszając nagłośnienie marszu swoimi potężnymi głośnikami. Chwilę później Marsz dla Życia był już jednak dalej. Wzdłuż trasy ludzie masowo wylegali na balkony w blokach, słysząc dobiegającą z ulicy muzykę i energiczne skandowanie: „Największym skarbem świata - są mama i tata!”, albo „Jestem człowiekiem - od poczęcia!”.
Maszerujący przeszli spod kościoła Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła na rodzinny piknik pod kościołem Podwyższenia Krzyża Świętego (na Szóstce).