Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

Echo Kościoła

Muzyka z przesłaniem. Tyski chór God’s Property śpiewa, modli się i pomaga ludziom. Teraz wydał debiutancką płytę.

Pan Bóg to wymyślił – tak o powstaniu chóru opowiada jego dyrygent Adam Saczka. Jest absolwentem katowickiej Akademii Muzycznej. Przez wiele lat prowadził scholę w DA w krypcie katedry. Po studiach rozpoczął pracę w Miejskim Centrum Kultury w Tychach. – Jakoś mnie tak natchnęło – mówi. Na ogłoszone 7 lat temu przesłuchania przyszło ponad 50 osób. – Spodziewaliśmy się kilkunastu – dodaje.

Nakierowani na Boga

Ich koleżanka, która teraz jest u służebniczek, wymyśliła na modlitwie nazwę God’s Property, czyli „własność Boga”. Adam odniósł się na początku do tego sceptycznie, bo chór o takiej nazwie już działa w USA i jest dość znany. – Okazało się, że ona o tym nie wiedziała. Wtedy na tyle, na ile potrafiłem, przemodliłem ten temat i pomyślałem, że to świetna nazwa – wspomina Adam. Chórzyści pokornie przyznają, że przez ciągłe nawracanie się dopiero od niedawna próbują autentycznie realizować to, co mają, w nazwie chóru. – Wcześniej nie każdy z nas rozumiał te słowa – mówi Dorota Majcher-Grosikowska. Na przesłuchania do God’s Property przyszła z całym chórem Totus Tuus, który działał już prawie od 2 lat, i tak zostali. God’s Property działa przy parafii św. Marii Magdaleny i Miejskim Centrum Kultury w Tychach. – Budowanie wspólnoty idącej za Panem Bogiem jest jedynym sposobem, żeby to utrzymać – mówi Adam. Po takim otwarciu się na Boga skład zespołu wykrystalizował się, bo część osób odeszła. Obecnie tworzy go czterech profesjonalnych muzyków oraz 30 chórzystów.

Śpiewanie jako pretekst

– Zawsze marzyło mi się śpiewanie czarnego gospelu – mówi Adam. Repertuar chóru zmieniał się stopniowo pod wpływem warsztatów, w których brali udział i które sami prowadzili. – Gdy zaczęliśmy się uczyć gospel, dopiero wtedy zaczęłam tę muzykę odkrywać – dodaje Dorota. Poznając, uczyła się też ją przeżywać. – „Śpiewanie jest tylko pretekstem” – usłyszałam od Adama, gdy przyszłam na przesłuchania – przypomina Maria Dziubany. Bo dla chóru God’s Property śpiew nie jest celem samym w sobie, ale środkiem do uwielbienia Boga.

Razem jest łatwiej

God’s Property to nie tylko wspólny śpiew. Teraz tworzą wspólnotę. – Wspólnota powinna polegać na tym, że niby każdy jest sobą, ale wszyscy jesteśmy jednością. Chodzi o to, że każdy ma swoje życie i doświadczenia, ale kiedy się spotykamy, potrafimy to jakby złączyć w jedno – wyjaśnia Maria. – Ta wspólnota jest dla nas źródłem siły i radości po to, żeby iść dalej w świat do swoich rodzin i środowisk. Podczas prób dzielą się świadectwem wiary i wspólnie się modlą. Nie boją się mówić o Bogu. – Celem wspólnoty, którą tworzy chór, jest Pan Bóg i to, do czego nas powołuje, czyli ewangelizacja poprzez śpiew – zaznacza Adam. – Jesteśmy też grupą prawdziwych przyjaciół – podkreśla Dorota. – Na własnej skórze doświadczamy także, jak wspólnota chóralna zmienia naszych współmałżonków i rodziny – zaznacza. Umocnieniem do ewangelizacji w codziennym życiu są dla nich koncerty. – Mam wtedy świadomość, że 30 ludzi za moimi plecami czuje tak samo – mówi Dorota. – Te 30 osób to echo Kościoła – zaznacza Adam. – Wybrzmiewa wtedy w całej jedności prawdziwy Kościół tych wierzących na ziemi i tych świętych, którzy już są w niebie – tłumaczy szef chóru. – To daje wielkie poczucie siły – dodaje Dorota. – Gdy pierwszy raz zaprosiliśmy publiczność do wspólnego śpiewu, w pewnym momencie Adam kazał nam zamilknąć. Słuchaliśmy tylko śpiewających ludzi i zrobiło to na mnie niesamowite wrażenie – mówi Gosia Saczka, żona Adama. Każdy człowiek, który przychodzi na koncert, daje chórowi bardzo dużo. – To, co my dajemy z siebie, dostajemy z powrotem dwa razy większe – przekonuje. Od czasu, gdy God’s Property zaczął otwarcie na pierwszym miejscu stawiać Pana Boga, widać już tego pierwsze owoce. Chórzyści pomagają sobie i innym. Zorganizowali koncerty dla powodzian w Chełmie Śl. i dla niepełnosprawnego chłopaka, a podczas ostatniego występu także zbiórkę na pomoc dla chorych dzieci Zosi, Olka i Adama. – Bo taka jest potrzeba – krótko wyjaśniają chórzyści. – Nie zakładaliśmy ambitnie, że tak będziemy robić. Pomoc innym wychodziła na bieżąco – dodaje Adam.

Koncert z przytupem

Po zebraniu części pieniędzy i z pomocą miasta Tychy nagrali płytę. Rodziła się jednak w wyjątkowych trudnościach. Podczas nagrań w studiu sypał się sprzęt. – Realizator powiedział nam, że takich rzeczy to jeszcze tam nie widział – przypomina Adam. Padł mikser, zawieszał się komputer. Podczas nagrywania jednej z piosenek nie umieli zaśpiewać jej fragmentu po angielsku. – Rano, gdy modliłem się brewiarzem, słowa psalmu mówiły, że Pan Bóg będzie chciał działać wśród nas – wspomina Adam. Po kilku nieudanych podejściach do nagrania utworu zaczęli się modlić. – „Panie Jezu, jeśli chcesz, żeby to się udało, to prosimy Cię o pomoc, bo sami nie dajemy rady. Ufamy Ci i chcemy, żebyś to dalej poprowadził” – przypomina jej słowa dyrygent. Zaraz po niej nagrali piosenkę już za pierwszym podejściem. – To wydarzenie bardzo nas umocniło – dodaje. Po zakończeniu nagrań ciągle było dużo emocji, niepokoju i problemów. Na koncert promujący debiutancką płytę nie udało się dostarczyć płyt. – To wszystko jednak rodziło zaufanie wobec Boga – zaznacza Adam. Nie sprzedali ani jednej płyty, ale dzięki temu ludzie pieniądze przeznaczone na jej zakup hojnie wrzucali do puszek z pomocą dla dzieci. – Podczas prób przed tym koncertem byliśmy wykończeni. W dniu występu duchowo i fizycznie czułam się beznadziejnie. A po koncercie było tak dobrze, że gdyby mi ktoś kazał stać dalej na scenie, to nie byłoby problemu – opowiada Dorota. Gosia śpiewa w chórze dopiero od kilku lat. – Dzięki temu mąż może mną dyrygować. Tylko dwa razy w tygodniu, na próbie – żartuje. Na początek czerwca ma termin porodu, a mimo to dała radę trzy godziny śpiewać na koncercie promującym płytę. – Myślę, że to wszystko jest działaniem Boga – wyjaśnia. Obecność żony daje Adamowi siłę do mówienia świadectwa. – Ludzie wiedzą, że nie mówię głupot, bo jest obok ktoś, kto może to natychmiast wszystko zweryfikować – tłumaczy. Chórzyści mają świadomość swoich słabości. Dlatego dwa razy w miesiącu spotykają się na adoracji, a raz w miesiącu na Mszy w intencji chóru. Wspólnota, jaką tworzą, ma też swojego duszpasterza. Raz w roku ks. Paweł Czyrnik prowadzi dla nich rekolekcje. – To jest dla mnie niesamowite, bo mając opiekuna duchowego, mamy w ten sposób potwierdzenie, że to, co robimy, ma sens – uważa Adam.•

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy