Motocykliści stali w Żorach przy ponad 150 maszynach i uczestniczyli w Eucharystii.
Mszę św. zorganizowały Żorskie Bractwo Motorowe oraz tworzący się w tym samym mieście katolicki klub motocyklistów. Ta druga grupa przyjaciół połączonych motorową pasją przybrała już nazwę Catholic Motorcycle Club "Souls Hunters". Ekipa stara się o rejestrację oraz wybiera się do arcybiskupa Skworca z prośbą o przydzielenie kapelana.
Jednym z inicjatorów utworzenia katolickiego klubu jest Bogusław Świerczek, jeżdżący imponującym trójkołowcem. Jest też nadzwyczajnym szafarzem Eucharystii w żorskiej parafii Miłosierdzia Bożego. Drugim z inicjatorów jest ks. Stanisław Gańczorz, który - ze względu na zdrowie - już na motocyklu nie jeździ. - W naszym klubie są ludzie najróżniejszych zawodów - mówi Krzysztof Ścibik, który sam pracuje w dozorze w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. - Boguś Świerczek ma swój biznes, są wśród nas nauczyciele, szef straży pożarnej, policjanci z Żor i Rybnika - zaczyna wyliczać. Jego zdaniem, stereotyp motocyklisty jako osoby jeżdżącej ryzykownie i niebezpiecznie jest bardzo często krzywdzący. - Chcemy promować dobre zachowanie na drodze. Jeździmy poprawnie, przestrzegamy przepisów. Cieszymy się, że tak dużo młodych motocyklistów przyszło na tę Mszę, że im zależy na jeżdżeniu na poświęconym motocyklu - mówi.
To już druga Msza św. na otwarcie sezonu przed kościołem Miłosierdzia Bożego w Żorach. W zeszłym roku przewodniczył jej ks. Stanisław Garbocz, zmarły przed niespełna dwoma miesiącami. Teraz Mszę św. odprawiali jego następca ks. Krzysztof Lala, ks. Stanisław Gańczorz i ks. Krzysztof Patas. Ten ostatni przyjechał na tę Mszę hondą VFR, motocyklem do szybkiej turystyki. Ks. Krzysztof Patas od wczesnej młodości pasjonował się najpierw motorowerami, a później motocyklami. Kiedy wybrał seminarium, nie był pewny, czy będzie mógł jeszcze w życiu tę pasję kontynuować, czy pozwolą mu na to przełożeni. Zostawił to Panu Bogu. I doświadczył tego, co wielu przed nim: że Pan Bóg wcale nie chce człowiekowi niczego odbierać, a przeciwnie - On człowiekowi hojnie daje. U ks. Krzysztofa dotyczyło to nawet jego pasji.
A na dodatek Pan Bóg działa przez niego wśród motocyklistów. - Czuję się wśród nich potrzebny. Nie muszę nawet wchodzić w tę grupę z Ewangelią. To oni mówią: "Chodź z nami" - mówi. - Ta Msza św. to inicjatywa oddolna i dlatego jest taka cenna. To nie wyszło od księży, tylko od ludzi, którzy mają pasję. Wielu mogłoby być zaskoczonych, gdyby się dowiedzieli, jak wielu wśród motocyklistów jest szafarzy, lektorów, ministrantów. Jeździ też sporo księży - dodaje ks. Patas.