– Dla Boga każdy problem to „no problem” – opowiada liderka Love Story. – Doświadczam tego. A Wy?
Mieli mocne wejście. Nie wślizgnęli się na scenę od kuchni. Wkroczyli odważnie, wiedząc, co chcą powiedzieć. Wtłoczyli w zastygłą w odrętwieniu scenę muzyków chrześcijan sporo świeżej krwi. Od samego początku imponowali mi odwagą. Bez owijania w bawełnę opowiadali o spotkaniu Najwyższego, o sile płynącej ze... słabości. Mieli czelność wypowiadania słowa, które jest zabronione w medialnych kręgach. Wyrazu, którego w telewizorze po prostu wypowiadać nie wypada. Jakie to słowo? Czystość.
Czysta sytuacja
„To oczywiste, piękne jest czyste” – śpiewa na koncertach Magda Anioł. Świetnie zdaje sobie z tego sprawę ekipa z Raciborza. – Love Story powstało z ogólnego zapotrzebowania na dobry tekst o miłości – opowiadają muzycy. I wraz z Magdą Frączek powtarzają: „Wierność jest sexy!”.
Nie przejmują się opowieściami o dreszczyku emocji towarzyszącym zdradom, fascynujących erotycznych wyczynach nastolatek, od których aż roi się na portalach. Pod prąd współczesnej kulturze ogłaszają „nowe zasady”. Na pierwszej płycie, znakomicie przyjętej przez krytyków (już kilka dni po wydaniu krążek został okrzyknięty Debiutem Roku przez Listę Przebojów Muzyczne Dary) i publikę (kapela zagrała ponad 50 koncertów w całej Polsce), Magda Frączek odważnie śpiewała: „Mayday. Powiedziano, że czystość to jest blef /Mayday, zakodowano, że miłość oznacza ściśle seks /Mayday, ta definicja głęboko rani nasze ambicje /Mayday, My chcemy kochać wiecznie /Ogłaszam nowy pryzmat /ogłaszam nowe zasady /ogłaszam nowe spojrzenie /na wszystkie damsko-męskie sprawy. /Niech się stanie czystość!”.
– To Love Story nie jest o jakimś tam nieznanym człowieku – wyjaśnia – To Love Story jest o tym, co On mi uczynił. On jeden dostrzega we mnie coś, czego inni nie widzą, coś, co zdarza mi się ukrywać pod maską doskonałości i marzeń o fajnym życiu. Gdy wszyscy już wysiadają, On jeden zostaje ze mną na polu klęski, ujmuje mnie za rękę i mówi: „Wstań”.
Wszystko jedno?
– Oooo, jakie śliczne dziecko! Chłopczyk czy dziewczynka? – mieszkanka Amsterdamu zagaduje pchającą wózek sąsiadkę. – Nie wiem. Będzie dorosłe, to samo sobie płeć wybierze – odpowiada świeżo upieczona mamuśka.
To na razie jeszcze żart wzbudzający nad Wisłą zdrowy rechot. Magda Frączek na studiach na każdym kroku styka się z filozofią gender, w myśl której wszystko jest kwestią umowy. Nie ma pewników. Nic dziwnego, że w swych tekstach liderka Love Story pokazuje, jak na dłoni: życie, płeć, miłość są darem. Z samej góry. Od „Ojca świateł, u którego nie ma cienia zmienności”.
– Siłą zespołu jest to, że nie śpiewamy o tym, jak jest beznadziejnie, tylko o tym, jak może być pięknie – wyjaśnia Magda. – Nasza muzyka mówi, że życie nie jest karą, ale przygodą. Bardzo ważne dla mnie było to, żeby być autentyczną, nie owijać w bawełnę, mówić o pewnych rzeczach wprost. Jest konkret, śpiewamy o czystości. To, że nie kręcę, nie zaciemniam przekazu, spotyka się z szacunkiem. Już Dostojewski powiedział, że „piękno zbawi świat”. I rzeczywiście tak się stało, piękno zbawiło świat. Jezus jest piękny i czystość jest piękna.
Serce jak łódeczka
My tu gadu, gadu, a tempus fugit... Jeszcze niedawno Love Story stawiali pierwsze nieśmiałe kroki na debiutanckiej scenie, dziś grają jako gwiazdy. Właśnie promują swój najnowszy krążek. W Dniu Kobiet stacje radiowe w całej Polsce grały tytułową piosenkę z singla „Effatha”. Często wracam to tego kawałka. „Me serce jest jak łódeczka” – śpiewa Magda. Kruche, bezradne. Ale otulone rękami Pana. Ukryte w najbezpieczniejszym miejscu świata...
– Życie jest świętem. Życie jest święte – nie ma wątpliwości liderka Love Story. – Kiedyś, kiedy byłam jeszcze w mojej mamie, w ciemnym i ciepłym pokoju, wtedy gdy powstawały mi paznokcie i płuca, On już wiedział, jak mam wyglądać. Rzeźbił moje struny głosowe, żebym mogła pięknie śpiewać. Zdecydował o moich czarnych oczach i mimice twarzy. Utkał mnie i przeznaczył do Życia. I był na tyle dobry, że stworzył mnie kobietą – śmieje się. – Moje narodzenie, moje pierwsze największe zranienie stało się Święte(m). Nie umiem oprzeć się smutkowi, gdy pomyślę, że być może w moim zespole mogła grać czy śpiewać jeszcze jakaś Asia czy Kasia, które nie dostały tej szansy, co ja. Że być może nigdy nie narodził się wspaniały gitarzysta, z wielkimi dłońmi, które mogłyby objąć spokojnie cały gryf. Myślisz, że to patetyczne? Ciągle mi kogoś brakuje. Ten świat nie jest wcale taki pełny.
„»Effatha« jestem piękniejszą wizją świata” – śpiewa bez kompleksów Love Story. – „Jesteś najpiękniejszą rzeczą, jaka mogła przyjść na ten świat” – zaczepia cię Magda. – Dasz wiarę?