Na motywach „Hobbita”. Nauczyciele, górnik i ksiądz kontra wyobrażenia rodem z Hollywood.
Szukaliśmy dobrej literatury, historii, która mogłaby nas zainspirować – mówią autorzy najnowszego spektaklu w Miejskim Ośrodku Kultury w Żorach. Padło na „Hobbita” J.R.R. Tolkiena.
Pokolenie hobbitów
– Zafascynowała nas historia przemiany i podróży głównego bohatera oraz przesycenie chrześcijańską wizją świata. Ten klimat książki chcieliśmy oddać na scenie. Kreacja światów równoległych w naszej interpretacji nie odgrywa aż tak istotnej roli – zdradza Paweł Kontny, reżyser. – Ważniejszy jest uniwersalny przekaz: jesteśmy bardzo podobni do hobbitów, którzy sobie żyją w tym swoim małym ciepłym światku i troszczą się, żeby mieć pod dostatkiem dobrego jedzenia. Z niechęcią reagujemy na symptomy nadchodzących przemian – mówi. Zadania napisania sztuki na motywach powieści podjęła się Aneta Antosiak, nauczycielka i opiekunka młodzieżowej grupy teatralnej działającej w MOK. – To była trudna praca, bo nie ukrywam, że zdecydowanie wolę inną literaturę. Mimo to doceniam siłę Tolkienowskiej historii – przyznaje. Kilka razy wydawało się jej, że zabrnęła w ślepą uliczkę, i nie wiedziała, jak dalej poprowadzić akcję. Wtedy myślała o entuzjazmie swoich uczniów, dla których „Hobbit” był lekturą obowiązkową w gimnazjum. – Mówili, że w końcu omawiamy jakąś ciekawą książkę. W większości byli bardzo pozytywnie nastawieni. Myślę, że dzięki temu wyrosło całkiem spore pokolenie wychowane na „Hobbicie” – zauważa.
Ksiądz Smok
Efekty jej pracy są zaskakujące – powstało dzieło bardzo nośne, uniwersalne i niemal musicalowe. – Świat Tolkiena przepełniony jest muzyką, więc postanowiliśmy pójść w tę stronę. Aneta napisała piosenki, do których muzykę skomponował Przemysław Scheller. Podczas przedstawienia będzie nam towarzyszyć profesjonalny zespół muzyczny – zdradza Paweł. Jedna z piosenek została dopisana specjalnie dla występującego w spektaklu ks. Macieja Michałka. – Świetnie śpiewa, nawet bardzo wysokie partie, więc postanowiliśmy to wykorzystać – dodaje Aneta. – Zgodziłem się na występ, ale poprosiłem o małą rolę – wspomina ks. Maciej. I został Smokiem – czarnym charakterem historii. – Uważam, że scena konfrontacji Smoka z Bilbem jest bardzo ciekawa. Dialogujemy między sobą piosenkami. Przyjąłem tę rolę również ze względu na wydźwięk całego spektaklu. Na co dzień pracuję z młodzieżą i jestem przekonany, że Ewangelię powinno się głosić na wszelkie sposoby, językiem, który przemówi do człowieka; także w teatrze – dzieli się ks. Maciej. Twórcy przedstawienia nie ukrywają, że ma ono ogromny potencjał ewangelizacyjny, mimo że o Bogu nie ma w nim ani słowa. Podobnie jak w Tolkienowskim pierwowzorze.
To nie kopalnia
Zespół w większości stanowią pasjonaci teatru. Paweł ma za sobą dwa lata studium aktorskiego. Mariusz Brząkalik skończył studium aktorskie. Ale już Diana Szymura, która gra krasnoluda Doriego, na co dzień pracuje z niepełnosprawnymi, Piotr Pańczyk, odtwarzający postać Golluma, pracuje w branży produkcyjnej, a Alicja Maryńczak jest nauczycielką fizyki w gimnazjum. – Właściwie każda lekcja jest dla mnie jak występ przed publicznością. I to bardzo wymagającą – uśmiecha się Alicja. W codziennej pracy chyba najmniej wspólnego z teatrem i występami ma Marian Wrzodak, który jest górnikiem. W spektaklu gra Thorina, krasnoluda. – Zawsze mnie ciągnęło do teatru. Na oazie zawsze występowałem w kabaretach, angażowałem się w różne występy – wspomina. Żartuje, że bycie górnikiem paradoksalnie nie pomaga mu w budowaniu roli (w powieści krasnoludy są znane z tego fachu). – Wie pani, ja mam ciężko z wyobraźnią. Mnie to kopalni nie przypomina. Dlatego muszę się wszystkiego uczyć – tłumaczy ze szczerym uśmiechem.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się