Ratują akta, przechowują je i udostępniają w Katowicach od 80 lat.
Ten zbiór bardzo szybko rośnie. Ostatnio o około pół kilometra rocznie. Akta przekazują tutaj obowiązkowo urzędy państwowe i samorządowe. Czasem coś się odnajdzie w spektakularny sposób, jak parę lat temu w sądzie w Gliwicach.
Robotnicy za bardzo się tam rozpędzili w czasie remontu i uderzyli w ścianę, wybijając w niej dziurę. Za nią zobaczyli pomieszczenie z zamurowanymi dokumentami. Sąd powiadomił archiwistów. – Byłam najmniejsza, więc to ja wcisnęłam się do środka – wspomina Sławomira Krupa, dziś wicedyrektor.
Zobaczyła tam ok. 300 metrów akt gruntowych z lat 50. XX wieku. Przejęło je archiwum. Dlaczego zostały zamurowane? Być może nie ma w tym żadnej tajemnicy, a sąd przed 60 laty po prostu nie bardzo wiedział, co z tymi dokumentami zrobić.
W Archiwum są też filmy, nagrania dźwiękowe, fotografie. Pracownicy oprowadzili nas po Archiwum. Byliśmy nie tylko w ogromnym magazynie, ale też w jednej z sześciu w kraju pracowni masowego odkwaszania papieru.
– Każdy pewnie ma w domu jakąś książkę z lat 70. zeszłego wieku, w której kartki się łamią. Ten papier ulega samodestrukcji, może rozsypać się w pył leżąc na półce – Katarzyna Kwaśniewicz, kierownik oddziału konserwacji i zabezpieczania zasobu, pokazuje pożółkłe i połamane kartki, wyglądające jak pocięte nożyczkami. – Dzieje się tak od czasu, kiedy papier czerpany zastąpiono masowo produkowanym kwaśnym papierem ze ścieru drzewnego. Najgorszy jest ścier z drzew iglastych – zdradza.