– Św. Jacek jest na ustach wszystkich Amerykanów, którzy jednak najczęściej nie wiedzą, że to św. Jacek z Polski – mówił Zbigniew Borkowski z Gdańska, założyciel portalu www.jacek.iq.pl.
– Ostatnio został też patronem diecezji na Filipinach. Najwyższa granitowa kolumna świata nosi imię św. Jacka. A także amerykański okręt wojenny USS San Jacinto, nazywany „Misjonarzem Pokoju”, bo jego zadaniem jest ochrona przed atakiem nuklearnym. Św. Jacek jest na ustach wszystkich Amerykanów, którzy jednak najczęściej nie wiedzą, że to św. Jacek z Polski. Spierałem się kiedyś z admirałem Czajkowskim, który twierdził, że nie ma takiego okrętu, jak św. Jacek. Dopiero, kiedy powiedziałem „San Jacinto”, powiedział: „To jest okręt, który wprowadzał polską marynarkę w struktury NATO, a ja w czasie tej uroczystości dowodziłem”. Okazało się, że San Jacinto z tej okazji przypłynął do Gdyni, na jego pokład weszli polska admiralicja i duchowieństwo, a nikt z nich nie wiedział, że to okręt noszący imię polskiego świętego. Trudno poszukiwać kultu św. Jacka na świecie, bo w różnych językach różnie się wymawia i zapisuje jego imię – mówił z pasją Zbigniew Borkowski, z wykształcenia inżynier, właściciel firmy działającej w branży energetycznej.
Po tamtej rozmowie ze Zbigniewem Borkowskim admirał Czajkowski napisał do dowódcy USS San Jacinto list z pytaniem, skąd się wzięła nazwa tego okrętu. Wyczerpująca odpowiedź przyszła po pół roku, z pieczątkami CIA i innych służb. Okazało się, że dowódca okrętu zlecił badania historyczne Ministerstwu Wojny, żeby odpowiedzieć admirałowi Czajkowskiemu.
Każdy Amerykanin zna nazwę San Jacinto. Niewielu kojarzy ją jednak z polskim świętym, lecz z nazwą miasta i rzeki w Teksasie, nad którą została stoczona jedna z najsłynniejszych bitew w czasach kształtowania się Stanów Zjednoczonych. Teksański generał Houston rozgromił w niej w 1836 roku armię Meksykanów i wziął do niewoli dyktatora Meksyku Santa Annę. – Chcemy dotrzeć do Amerykanów z informacją, skąd w ich umysłach i podręcznikach wzięło się imię św. Jacka. Powoli to już robimy – mówił Zbigniew Borkowski, opowiadając o działaniach Polonii amerykańskiej. Pokazał też na slajdzie plakat, wiszący na ulicy San Jacinto w jednym z miast Kalifornii. Jest na nim namalowany święty Jacek w dominikańskim habicie, dźwigający potężną, przerysowaną w swoim ogromie figurę Matki Bożej. Napis na plakacie dopowiada: "Ciężar staje się lekki, gdy niesiony jest z ochotą".
Św. Jacek jest jedynym Polakiem wśród 138 świętych na kolumnadzie Berniniego wokół Bazyliki św. Piotra w Rzymie. Jego obrazy wiszą w kościołach na całym świecie, ale dziś rzadko kto umie tam rozpoznać, co to jest za święty. Na spotkaniu w Katowicach raz za razem padały słowa, że sami jesteśmy temu winni. Zamiast o świętym Jacku opowiadać światu, zapomnieliśmy o nim nawet we własnym kraju. – Wielu z nas było w Lourdes. Tam figura św. Jacka stoi u wejścia do bazyliki, tak blisko Matki Bożej. Wszyscy muszą koło tej figury Jacka przejść. Musimy coś zrobić, żeby był on bardziej rozpoznawalny w świecie – apelował Zbigniew Borkowski.
Okazją do spotkania w Katowicach była 775. rocznica śmierci św. Jacka oraz 5. rocznica pielgrzymki metropolii katowickiej do Rzymu. Pięć lat temu odbyło się też w Rzymie międzynarodowe sympozjum, zorganizowane przez archidiecezję katowicką. Księgarnia św. Jacka wydała też właśnie książkę „Św. Jacek Odrowąż. Apostoł Północnej Europy”, w której można przeczytać materiały z tamtego rzymskiego sympozjum.