Droga Kilara wiodła z nizinnych, depresyjnych krain dodekafonii w krainy wyżej położone, w krainy górskie, ad montes: tatrzańskie, jasnogórskie, i jeszcze wyżej.
W recenzjach, jak i szerzej, w całej literaturze przedmiotu, przewija się informacja o tym, jak mocny opór budzi jego muzyka, zwłaszcza w sferach awangardowej, (po)nowoczesnej krytyki. Jest to, generalnie, konsternacja prostotą Kilarowych kompozycji oraz ich nieukrywaną religijnością (obie te cechy są zawsze podejrzewane o kicz, grzech niewybaczalny dla pewnego typu „recenzji wysokiej”). To zastanawiające: nieodmiennie, w każdym czasie, powodują odrzucenie, te dwie – akceptacja ze strony maluczkich i łaska wiary. Jakbym czytał Ewangelię…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.