Neoprezbiterzy 2018. Nowi kapłani - dla diecezji, dla Kościoła, dla każdego z nas. Jak odkrywali powołanie? Kim jest dla nich Jezus? Jakimi pragną być księżmi?
Różne są drogi Jezusa do serc. Do wszystkich serc, wiemy o tym dobrze. Ale serca powołanych potrzebują specjalnych znaków - potwierdzenia, że ten wewnętrzny głos nie jest złudzeniem, lecz realnym wezwaniem do służenia Bogu i braciom w kapłaństwie.
Pochodzą z rodzin mocno wierzących („mój dom był pierwszym miejscem, gdzie pokazywano mi Pana Boga”; „w mojej rodzinie wiara jest czymś naturalnym”). Ale niektórzy wyszli z takich rodzin, w których wiara nie była najważniejsza. Albo pogubili się trochę w życiu i bynajmniej nie zapowiadali się na osoby duchowne… Jeden z neoprezbiterów mówi wprost: "W kościele byłem gościem niedzielnym”. Inny: „Nie byłem grzecznym młodzieńcem". Jeszcze inny: „Wyspowiadałem się po 5 latach”. Albo: „Co!? Ja, papiery do seminarium!?”. Pada też wyznanie, które może szokować: „W czasie rozmowy z rektorem nie przyznałem się, że nie wiem, czym są diecezje…”.
Nawet jeśli na ich drodze „nie było fajerwerków ani nagłych zwrotów akcji” - zawsze był jakiś moment zatrzymania, refleksji i mocnego przekonania, że Bóg pragnie ich kapłaństwa. On dawał im znak - taki czy inny. Czasem „nowoczesny” - jak ten: „Powołał mnie przez… Facebooka”. Albo wołał, dając przekonujący przykład życia księdza-staruszka: „Pomimo iż słaby fizycznie – nie oszczędzał się dla ludzi. Zawsze miał czas, aby porozmawiać, często było widać uśmiech na jego twarzy, a liturgię sprawował zawsze z największą starannością”.
Oby i o neoprezbiterach 2018 mówiono po latach: nie oszczędzali się dla ludzi, zawsze mieli czas, promieniowali radością…
Przeczytaj także:
Archidiecezja katowicka ma jedenastu nowych kapłanów
Poniżej życzenia przełożonych seminaryjnych skierowane do nowo wyświęconych księży oraz wypowiedzi - świadectwa wszystkich neoprezbiterów 2018.
Ks. Marek Panek, rektor WŚSD
Drodzy Neoprezbiterzy!
W Ewangelii czytanej w dniu Waszych święceń kapłańskich Jezus mówi o radości, radości pełnej (por. J 16,24b). Życzę Wam, aby Wasze serca przepełniała radość nie tylko w tym szczególnym dniu, ale by opromieniała całe Wasze kapłańskie życie. Myślę o radości płynącej z faktu, że na drogach swojego życia spotkaliście Pana, który do każdego z Was zawołał: "Pójdź za Mną", a Wy odważnie odpowiedzieliście na to wołanie. Myślę również o radości zakorzenionej w zapewnieniu Jezusa, przekazanym nam przez św. Pawła: "Wystarczy ci mojej łaski" (2 Kor 12,9). Szczęść Boże!
Ks. Paweł Til, prefekt WŚSD
Drodzy Neoprezbiterzy!
Św. Josemaría Escrivá – Wasz patron – napisał kiedyś: „Kapłan jest codziennym i bezpośrednim narzędziem zbawczej łaski, którą zdobył nam Chrystus. Jeśli rzeczywiście się to zrozumiało, jeśli przemyślało w aktywnej ciszy modlitwy, jak można uważać kapłaństwo za rezygnację? Jest ono zyskiem, którego nie można obliczyć. Nasza Święta Matka Maryja, najświętsza ze stworzeń, raz jeden przyniosła na świat Jezusa; kapłani przynoszą Go na naszą ziemię, do naszych ciał, do naszych dusz każdego dnia: przychodzi Chrystus, aby pożywić nas, aby ożywić nas, aby być, już teraz, zaczątkiem przyszłego życia”.
Te słowa przypominają, jak wielki i niezasłużony dar otrzymaliście od Zbawiciela i jak wielkie zadanie zostaje Wam powierzone. Macie innym nieść Chrystusa, dzielić się Nim z każdym, kogo spotkacie na swojej drodze.
Chciałbym Wam życzyć, abyście nigdy o tym nie zapomnieli.
***
Oto świadectwa neoprezbiterów:
Ksiądz Tomasz Bieras
Ur. 23.04.1992 r. w Rudzie Śląskiej. Par. św. Marii Magdaleny w Rudzie Śl.-Bielszowicach. Hasło prymicyjne: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4,13)
Ks. Tomasz Bieras
Ur. 23.04.1992 r. w Rudzie Śląskiej. Par. św. Marii Magdaleny w Rudzie Śl.-Bielszowicach. Hasło prymicyjne: "Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia" (Flp 4,13)
Nie wiem, co jest z tym chłopakiem, ale…
Nie jestem w stanie określić jednoznacznie, kiedy w moim życiu odkryłem powołanie do kapłaństwa. Chęć wstąpienia do seminarium i bycia księdzem pracowała we mnie przez dłuższy czas. Po Wczesnej Komunii Świętej, jako młody chłopak, chciałem zostać ministrantem. Tę moją decyzję odkładali w czasie moi rodzice, stwierdzając, że jeszcze jestem za mały, troszcząc się o to, czy podołam wszystkim obowiązkom ministranckim (przede wszystkim związanymi z wczesnym wstawaniem na Mszę Świętą). Kiedy na kolędę przyszedł ksiądz proboszcz Henryk Jonczyk, zapytał mnie, czy chcę być ministrantem. Odpowiedziałem wtedy, że chciałbym, ale jak na razie rodzice mi nie pozwalają. Na co on popatrzył z uśmiechem na mnie i powiedział: „Nie martw się, ja Ci to załatwię”. Mieszkanie obok mieszkają moi dziadkowie. Po odwiedzinach kolędowych u moich dziadków, w następną sobotę… trafiłem na pierwszą moją zbiórkę ministrancką! Tak zostałem ministrantem. Kiedy służyłem do Mszy jako ministrant, kiedy widziałem wielu oddanych i pracowitych księży, gdzieś w mojej głowie rodziła się myśl: chcę być tak jak ten ksiądz, widząc w nich wzór i oddanie. Ostatecznie decyzję o wstąpieniu do seminarium podjąłem podczas wakacji przed maturą. Kiedy powiedziałem moim rodzicom o tej decyzji, bardzo się ucieszyli, powiedzieli wtedy do mnie, że nie namawiają mnie do pójścia do seminarium ani od tej decyzji mnie nie odciągają. Cokolwiek wybiorę, oni chcą, żebym był szczęśliwy, zawsze mnie będą wspierać i modlić się za mnie, niezależnie od decyzji, jaką podejmę.
W klasie maturalnej (5 miesięcy przed maturą) ciężko zachorowałem. Trafiłem do szpitala. Pomimo wielu badań lekarze nie wiedzieli, co mi jest. Dopiero po 2 tygodniach leżenia na oddziale neurologicznym stwierdzili u mnie zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Wyzdrowiałem, ale byłem słaby. Lekarze odradzali mi przystąpienie do matury ze względu na stan zdrowia. Ja wiedziałem już, że chcę iść do seminarium i zdać maturę. Do szkoły w ostatnim semestrze już nie wróciłem, miałem indywidualne nauczanie. Kiedy mama odbierała wypis ze szpitala, ordynator szpitala powiedział do niej: „Nie wiem, co z jest z tym chłopakiem, ale albo ma dużo szczęścia, albo Pan Bóg nad nim czuwa… Dwa miesiące wcześniej przed waszym synem był w podobnym stanie jego rówieśnik, który nie miał tyle szczęścia”. Dzięki Bogu wszystko się udało, wyzdrowiałem i zdałem maturę.
W seminarium kiedy coś mi nie wychodziło, kiedy egzaminy nie szły po mojej myśli, wtedy powtarzałem sobie fragment z listu do Filipian: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4,13). Ten fragment towarzyszył mi przez cały czas w seminarium, a także podczas stażu diakonackiego w parafii MB Szkaplerznej w Imielinie. Dodawał otuchy i sił we wszelkich przeciwnościach i upewniał, że w tym wszystkim, co robię, nie jestem sam. Bóg jest tym, który mnie powołał. Wszystko, co robię, jest wykonywane dla Niego i z Jego pomocą.
Ten fragment św. Pawła do Filipian wybrałem jako hasło prymicyjne, które będzie mnie prowadziło w kapłańskim życiu. Teraz jeszcze bardziej wiem, że: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.