Może powołań zakonnych znów będzie dużo, jeśli siostry porzucą pracę zakrystianek, a wrócą do charyzmatów swoich zgromadzeń?
Tego dotyczyła jedna z dyskusji na ostatniej przed wakacjami sesji plenarnej II Synodu Archidiecezji Katowickiej. O zwolnienie sióstr zakonnych z obowiązków zakrystianek pytał ks. Grzegorz Strzelczyk, sekretarz synodu. W czasie omawiania projektu Komisji ds. Życia Konsekrowanego uzasadniał, że siostry mogłyby wtedy wrócić do realizacji charyzmatów swoich zgromadzeń. Przypominał, że siostry zajęły się pracą w parafiach z konieczności w czasie PRL-u, kiedy „władza ludowa” odebrała im ich zajęcia, zakazując na przykład pracy w szpitalach.
Dzieci bez opieki?
Ksiądz Strzelczyk podał też przykład opieki nad prostytutkami, która jest charyzmatem jednego z żeńskich zgromadzeń zakonnych. Pytał, czy brak powołań nie jest związany z tym, że siostry odeszły dzisiaj od tych swoich pierwotnych charyzmatów. – Może się zdarzyć, że Bóg nie będzie powoływał do tych charyzmatów, bo one są potem nierealizowane – ostrzegł. Odpowiadała mu s. Paulina Łuba, przewodnicząca komisji. Powiedziała, że siostry o potrzebie powrotu do swoich pierwotnych charyzmatów wiedzą. I podkreśliła: – To musi wyjść od nas samych. Przywołała przesłanie papieża Franciszka: „Obudźcie się wy, konsekrowani, a potem możecie budzić świat”. Opowiedziała o siostrach, które są wykształconymi pielęgniarkami. – Czy je odrywać od łóżek chorych, żeby prowadziły zakłady jako dyrektorki? Mamy kilka takich sióstr dyrektorek i one bardzo tęsknią za powrotem do pracy pielęgniarek. Coraz bardziej skłaniamy się więc do współpracy ze świeckimi. Oni często są lepsi od nas w prowadzeniu zakładu opiekuńczego, w ekonomii – powiedziała.
Siostra Paulina mówiła, że siostry są wdzięczne, że archidiecezja w latach PRL-u im pomogła, dając pracę. Siostry chcą dziś wracać do swoich charyzmatów, ale nie chcą też porzucać parafii, zakrystii, układania kwiatów. W czasie tej dyskusji delegaci dowiedzieli się, że utrudnianie siostrom realizacji ich charyzmatów to nie tylko zamierzchłe lata PRL-u. To dzieje także dzisiaj. – Zmagamy się o ocalenie prowadzonych przez siostry ośrodków opiekuńczych – relacjonował abp Wiktor Skworc. Opowiedział o powstającym w łonie rządu rozporządzeniu, które w swoim obecnym kształcie bezwzględnie uderza w podopiecznych sióstr boromeuszek i jadwiżanek z Katowic i Mysłowic. – Kilkadziesiąt dzieci może się znaleźć poza marginesem wszelkiej opieki – ostrzegł abp Skworc.
Co ze śmieciówkami?
W czasie omawiania projektu Komisji ds. Ekonomicznych przemawiał m.in. Jerzy Grabiański z Chorzowa. Proponował, żeby do punktu, który dotyczy powoływania parafii patronackich dla parafii w trudnej sytuacji finansowej, dopisać, że jest to pomoc wyłącznie na czas określony. Jeśli tego nie zrobimy, może to uczyć niektóre parafie wyuczonej bezradności, ciągnącej się latami. Odpowiedział mu abp Skworc. Wspominał, że ten katowicki wynalazek, jakim jest powoływanie kilkunastu parafii patronackich dla budujących się kościołów, osobiście wprowadził przed laty także w diecezji tarnowskiej. – Tam postawiliśmy kres w postaci terminu poświęcenia kościoła. Pojawiło się wtedy nowe zjawisko odciągania tego poświęcenia... Bo nie było jeszcze witraży, instrumentu organowego i ogrzewania podłogowego... – wspominał. Kiedy ucichł śmiech delegatów, arcybiskup dokończył: – Można by zapisać na przykład na trzy lata z możliwością prolongaty. Myślę, że to jest dobra propozycja. Była też mowa o kolędowych kopertach czy o przejrzystości finansów parafii. Jedna z delegatek podkreślała, że jeśli Kościół chce piętnować zatrudnianie ludzi na czarno czy na umowy śmieciowe, sam musi być od takich praktyk jak najdalej. Komisja ds. Ekonomicznych chce te kwestie uregulować w całej archidiecezji. Postuluje m.in. opracowanie jednolitych wzorów umów o pracę, zlecenia, dzieło, wolontariat, z których będą później korzystać m.in. proboszczowie.