Ponad 30 obrońców życia zbiera podpisy przeciw aborcji przy wejściach na piekarskie wzgórze.
Prolajferów ze Śląska wspierają przyjaciele z Krakowa, z którego dotarło aż 13 ludzi, Częstochowy i Zawiercia. Jest wśród nich wielu młodych, studentów, są chłopaki i dziewczyny.
– Ludzie wyobrażają sobie, że aborcja dotyczy jakiegoś „zlepku komórek”, wydaje im się, że to Kościół się myli. Dopiero, kiedy zobaczą konkretne dane, np. z Narodowego Funduszu Zdrowia, otwierają im się oczy – mówi Mariusz Piotrowski z chorzowskiej komórki Fundacji Pro – Prawo do Życia.
Do zbierających podpisy dołączają także pielgrzymi – znajomi obrońców życia. Większość z nich ma na sobie żółte koszulki z czerwoną sylwetką nienarodzonego dziecka i napisem „Ratuj mnie”.
Zbierają podpisy pod obywatelskim projektem zakazującym aborcji. Mają już 100 tysięcy podpisów, więc parlament będzie musiał zająć się ich projektem. Zbierają jednak dalej, żeby wywrzeć na polityków większą presję.
Projekt Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Stop aborcji” przewiduje wprowadzenie w Polsce całkowitego zakazu zabijania dzieci przed narodzeniem. Przy czym, wbrew histerycznym twierdzeniom środowisk feministycznych, proponowane zmiany wcale nie zagrożą życiu ani zdrowiu ciężarnych kobiet. W swoim projekcie obrońcy życia zapisali bowiem (w artykule 152. Kodeksu Karnego): „Nie popełnia przestępstwa lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu lub życiu kobiety ciężarnej”.
W Polsce w majestacie prawa aborterzy mordują nawet dzieci w 23.–25. tygodniu życia, czyli w piątym i szóstym miesiącu życia płodowego.
Piekary Śl., 31 maja 2015 r.
Zbiórka podpisów przeciw aborcji
Przemysław Kucharczak /Foto Gość