Nawet ze szpitalnego łóżka kierował zespołem. Słoneczni nie mogą uwierzyć, że go już nie ma.
Odkąd pamiętam, moja mama opowiadała o Słonecznych, a ja bardzo jej zazdrościłam, że mogła w takim wspaniałym dziele uczestniczyć.
Czekałam, aż nadejdzie dzień, w którym przyjdę na przesłuchanie.
Kiedy wreszcie w czwartej klasie dotarłam do Pałacu Młodzieży, ogarnęło mnie przerażenie.
Bałam się, że mi nie wyjdzie, że nie zostanę przyjęta. Na szczęście Druh Edek przyjął mnie do ekipy.
Próby były dwa razy w tygodniu - w poniedziałki i piątki. Przygotowywaliśmy się do nagrania nowej płyty. „Tylko zebry, tylko zebry od wypadku chronią nas” - te słowa wciąż brzęczą mi w uszach.
Mój pierwszy - i jedyny koncert był małym koncertem z okazji Dnia Matki. Wszyscy się stresowali lecz nie wyszło aż tak źle, jak myśleliśmy.
Pod koniec, przy słowach „Niech te kwiaty będą symbolem naszej wielkiej miłości”, wręczyliśmy słoneczniki naszym Mamom. To było niesamowite. Nigdy tego nie zapomnę.
Słonecznych łączy i łączyła jedna cecha: zamiłowanie do śpiewu. To właśnie przez to poznałam tak wspaniałych ludzi. Podczas prób czułam się, jakby to była moja rodzina. Jakby tam właśnie było moje miejsce.
Nigdy nie zapomnę tych wspaniałych godzin spędzonych na śpiewaniu, Druha Edka, który krzyczał „Pamiętajcie o przeponie!”, herbatki różanej, którą zawsze piliśmy, kolędy śpiewanej przy blasku choinki.
I chociaż najkrócej ze Słonecznych chodziłam na próby, to były najlepsze lata mojego życia.
Ania Miłek, córka Joanny, Katowice