- Przychodzi taki czas, że piszą się wiersze. A czasami trzeba się z nimi tak strasznie męczyć. Powtarzam za Szymborską, że więcej moich wierszy ląduje w koszu niż widzi światło dzienne. Może to i dobrze, bo czytelnicy się nie męczą - uśmiecha się Basia Gruszka-Zych, poetka i dziennikarka "Gościa".
Niedawno ukazały się jej dwa nowe tomiki: "Koszula przed kolana" wydana przez "Gościa Niedzielnego" oraz "Nie ma nas w spisie" - tom wierszy miłosnych wydany przez Wydawnictwo Naukowe "Śląsk".
To zbiory wierszy napisanych przez autorkę w ostatnich kilku latach. Mieszkańcom Katowic, bliskim oraz przyjaciołom ze Śląska, innych rejonów Polski i spoza kraju, prezentowała je w środę w studiu koncertowym Polskiego Radia Katowice.
Niedawno także, pod tytułem "Dowody na istnienie ciemni", Wydawnictwo Astrum wydało wybór jej wcześniejszych wierszy.
"Koszula przed kolana" to zbiór wierszy, z których wiele dedykowanych jest konkretnym ludziom spotkanym przez Basię. Można tam zobaczyć chociażby pana Gerarda, bezdomnego z jej rodzinnej Czeladzi, który pewnego dnia po prostu umarł: "Jeszcze niedawno krzyczał na psy, to był krzyk pieszczotliwy, bo inaczej nie umiał wyrażać czułości, a te psy były dla niego czułe, nie odstępowały go zimą ani latem"; czy carycę Katarzynę I ukazaną w wierszu, który powstał w Petersburgu. Basia pisze o niej jako o kobiecie, która "nie zamawiała tej białej sukni z marmuru".
"Nie ma nas w spisie" to wiersze miłosne, odważne, bezpośrednie, wśród nich znajduje się taki tekst: "Dotykam fotela w samolocie, ale to nie ten, na którym siedziałeś. Nie ten - powtarzałam wiele razy, nie ta - mówili o mnie, ale to ten świat, w którym nawet puste fotele przypominają o ukochanych".
Poetka tłumaczy, że pisanie wierszy to dla niej "czas zaklęty, wyjątkowy, wybrany z życia". - Często powstają gdzieś na marginesie życia. A może ten margines jest esencją życia? - pyta.
Poetka mówi, że czuję przynaglenie do tego, żeby pisać. To także jej sposób na wyrażanie siebie.
- To nie jest tak, że chciałabym do tego wiersza zwabić rzesze czytelników. Piszę dla ciebie, bo chcę ci o czymś powiedzieć. Może nie umiem tego powiedzieć wprost, więc mówię to wierszem - wyjaśnia.
W poezji Basi znaleźć więc można konkretnych ludzi, podróże czy wydarzenia. Niekoniecznie jest to jednak wierne odzwierciedlenie rzeczywistości.
Nauka wyniesiona ze szkoły, mówiąca o tym, że podmiot liryczny to nie autor, sprawdza się i w wierszach Basi. - Nie da się jednak odciąć od tego, że sens zawarty w wierszach jest ważny dla autora. Pisze się po to, żeby przekazać swoje najważniejsze odkrycia, poszukiwanie sensu, których każdy pisząc, czytając, żyjąc, na swój sposób dokonuje - wyjaśnia.
Jak każdy piszący, również Basia, ma swoich mistrzów, na nikim jednak nie chciałaby się wzorować. - Wydaje mi się, że to byłoby jakieś wtórne. Moimi mistrzami poetyckimi są Czesław Miłosz, którego miałam przyjemność odwiedzać przez 13 ostatnich lat jego życia i czytałam mu swoje wiersze, oraz współcześni poeci, których znam, z którymi się przyjaźnię: Ewa Lipska, Adam Zagajewski.
Nie zapomina też o klasyce, często sięga więc do Szekspira, Kochanowskiego, Mickiewicza czy Słowackiego. Jej twórczość docenili chociażby Czesław Miłosz, ks. Jan Twardowski czy Krzysztof Zanussi.
Obecnie dziennikarka jest w trakcie pisania książki o Wojciechu Kilarze. Chciałaby, żeby powstała jak najszybciej, jest w połowie.
- To ma być portret Kompozytora, bardziej jego jako człowieka. Nie jestem znawcą muzyki, ale wielokrotnie się z nim spotykałam, godzinami rozmawialiśmy przez telefon.