Homilia abp. Konrada Krajewskiego wygłoszona do kobiet w Piekarach Śląskich.
Gromadzimy się dzisiaj w Kościół, a właściwie to Chrystus nas gromadzi na Eucharystii w tym niezwykłym sanktuarium na Górnym Śląsku, aby przypomnieć nam to, co dzieje się już od czasów Wieczernika aż po dzień dzisiejszy, co słyszymy, kiedy kapłan wypowiada słowa konsekracji: „To czyńcie na moją pamiątkę”. Czyli: pamiętajcie o Mnie. Pamiętajcie o Mnie najpierw, a nie o sobie.
Choć na chwilę poddajmy się słowu Chrystusa i zapomnijmy o naszych codziennych strapieniach, bolączkach, problemach ze zdrowiem (nieraz chodzimy do czterech lekarzy naraz), z portfelem, z rodziną… Zechciejmy usłyszeć Jego, spróbujmy wsłuchać się w Jego, a nie w swój głos, ponieważ właśnie po to tu przyszliśmy aby „słowo Chrystusa przebywało w nas z całym swym bogactwem” (Kol 3,16). Niech więc Jezus tutaj i w tej chwili będzie na pierwszym miejscu. Módlmy się Jego słowami, słowami Pisma Świętego. A doświadczymy czegoś niezwykłego, bo kiedy się modlę, to Bóg we mnie oddycha! Pooddychajmy przez chwilę Bogiem!
Po co tu przyszliśmy? Podpowiada nam św. Paweł: „Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem […]. Przyobleczcie miłość […]. A sercami waszymi niech rządzi pokój Chrystusowy! (Kol 3,12-15). Tego nigdzie nie usłyszymy, w żadnym parlamencie, urzędzie miasta ani nauczyciele nam nie przekażą, tylko Chrystus.
Panie, jakże często moje serce jest niespokojne. Jak bardzo brak w nim pokoju. Czuję, że moje słowa, moje pragnienia, moje wybory i moje czyny tak często nie mogą się Tobie podobać. Choć przecież staram się robić tyle rzeczy dobrych i słusznych: modlę się, chodzę do Kościoła, do spowiedzi, spożywam Cię, wchłaniam podczas każdej Komunii św. A jednak moje serce ciągle jest niespokojne, rozdarte, a czasem nawet zapłakane. Dlaczego?
Muszę Wam wyznać, że patrząc na moje życie – a minęło już pół wieku – boję się spotkania z Chrystusem twarzą w twarz. Boję się, że On mnie nie pozna. Powie: – Nie znam Ciebie. Nie wiem, kim jesteś. Nie znam nawet Twojego imienia. Byłeś biskupem, byłeś jałmużnikiem, zajmowałeś się biednymi w imieniu papieża Franciszka… Ciekawe! Nic o tym nie wiem!
Tak może się naprawdę stać! I tego się obawiam, bo w tym moim zabieganiu, ale i w całym moim życiu, jest wiele rzeczy, które podobają się światu, robią wrażenie, wzbudzają może i podziw, są bardzo potrzebne i pożyteczne, ale... mogą nie mieć żadnej zasługi przed Bogiem. Bóg tych moich czynów nie rozpoznaje, choć świat będzie mi dawał medale. W oczach ludzi mogę wydawać się dobrym i pobożnym człowiekiem, ale przecież Bóg patrzy na moje serce i wie, że nie zawsze tak jest; że nieraz nie ma tam pokoju Chrystusowego! A jeśli sercem moim nie rządzi Chrystusowy pokój, to Chrystus mnie nie rozpoznaje!
Św. Paweł dziś nam podpowiada jak żyć, co robić, by podobać się Bogu – to znaczy, by moje serce było pełne Chrystusowego pokoju: wszystko, „cokolwiek mówicie lub czynicie, wszystko niech będzie w imię Pana Jezusa” (Kol 3,17) Wszystko niech będzie ze względu na Niego. Wszystko niech będzie po prostu dla Niego.