Obcokrajowcy podchodzili do przechodniów na rybnickim Rynku i ewangelizowali ich.
Ewangelizacja Rybnika Przemysław Kucharczak /GN Nawet młodzież chętnie z nimi rozmawiała. Ze sceny płynął porywający śpiew uwielbienia Boga, a w różnych miejscach Rynku ludzie grupkami modlili się wstawienniczo nad każdym, kto tego chciał. Po pomoc podchodziło wielu ludzi - i pomoc nadchodziła. W sobotę 24 maja odbyła się Ewangelizacja Rybnika.
Nawrócenie przez dzieci
Brat François, Belg, błogosławi przechodniów na rybnickim rynku Przemysław Kucharczak /GN Belg François w nieznanym w Polsce, niebieskim habicie podszedł do nas już na początku tej ewangelizacji. Zapytał, czy modlimy się całą rodziną. Opowiedział o swoich przyjaciołach z Francji, w których rodzinie dzieci (jest ich troje) chciały się modlić razem. Matka i ojciec zbywali ich pod pozorem braku czasu. Dzieci zaczęły się więc modlić tylko we troje. Rodzice przyszli to kiedyś ukradkiem obejrzeć i trafili na moment, kiedy dzieci prosiły się nawzajem o przebaczenie. Zrobiło to na rodzicach tak ogromne wrażenie, że pojawiły się łzy. I nawrócenie.
Brat François należy do małej wspólnoty Tiberiada, która działa w Belgii, na Litwie i w Kongu. Do Rybnika przyjechało dwóch braci, dwie siostry oraz dwóch świeckich z tej wspólnoty. Przyjechali bez pieniędzy. Mieli tylko bilety lotnicze do Krakowa lub, jak François, do Warszawy. Stamtąd dojechali autostopem. To znów okazja, żeby ewangelizować kierowców... - My zawsze podróżujemy autostopami, bo nie mamy pieniędzy, zdajemy się tylko na Boga. Jechaliśmy kiedyś stopem z Litwy do Włoch bez pieniędzy, ale zapytaliśmy przełożonego, czy możemy choć kilka kanapek wziąć na drogę. Powiedział: „Dobrze, weźcie”. Okazało się, że pierwszy kierowca, który się zatrzymał, był sprzedawcą kanapek... Kiedy się z nim żegnaliśmy, dał nam bardzo dużo chleba... Nie zaufaliśmy tak do końca, tworzymy sobie codziennie zabezpieczenia, a tymczasem Bóg chce, żebyśmy Mu zaufali tak całkowicie – mówi François.
Członkowie Tiberiady prowadzą swoje gospodarstwa rolne, hodują zwierzęta, pieką chleb ze swojego zboża. - Ufamy Bogu i żyjemy z tego, co sami wyprodukujemy albo dostaniemy od ludzi. Nie mamy pieniędzy – wyjaśnia François.
Tęcza nad Rybnikiem
Takich pełnych Ducha ludzi było na rybnickim rynku 24 maja wielu. Spacerowała po nim czarnoskóra siostra Anna Frida z Tanzanii, która zagadywała do młodzieży po... polsku. Szczególnie zabawnie było, kiedy to ona tłumaczyła na polski jedną z sióstr z Belgii, która rozmawiała z młodzieżą... Był też franciszkanin z Bronxu, ojciec Gabriel, który pracuje wśród ubogich hiszpańskojęzycznych mieszkańców Nowego Jorku. Nosi nietypowy, szarobłękitny habit, bo należy do nieznanego w Polsce zgromadzenia franciszkanów odnowy. Przyjechał też ksiądz Luc z Houston w USA. Obaj ci Amerykanie należą też do Towarzystwa Ciemnych Typów – założonego przez błogosławionego Pier Giorgia Frassatiego. Członkowie tego Towarzystwa, wzorem Pier Giorgia, chodzą razem po górach i modlą się za siebie nawzajem. Ten błogosławiony Włoch był patronem Ewangelizacji Rybnika. Wśród modlących się na rybnickim rynku była zresztą siostrzenica P.G. Frassatiego, Wanda Gawrońska. Jest pół-Włoszką, pół-Polką, córką siostry błogosławionego i Polaka.
Na scenie modlił się ks. Marek Bernacki, proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej na rybnickich Nowinach, a także świeccy z wielkiej, międzyparafialnej rybnickiej wspólnoty Jezusa Miłosiernego i ze świetnego chóru Rybnickich Wieczorów Chwały.
Jeden z trzech łuków tęczy nad Rybnikiem Przemysław Kucharczak /GN Ewangelizacji o mało nie uniemożliwił deszcz. Przed godziną 15.00, kiedy miał się zacząć wielki finał, zaczęło padać. Bracia z Tiberiady wyszli wtedy przed probostwo, w którym ich goszczono, wznieśli ręce w górę i zaczęli modlić się o dobrą pogodę. A wtedy znów wyszło słońce.
Lunęło dopiero na sam koniec ewangelizacji na Rynku, kiedy ksiądz Krzysztof Nowrot wypowiedział słowa: "No to teraz idziemy do bazyliki". I to lunęło potężnie: to było prawdziwe oberwanie chmury. Wielu dotarło do bazyliki św. Antoniego na Mszę św. za miasto kompletnie przemoczonych. A jednak właśnie pod koniec tego marszu na niebie nad Rybnikiem pojawiło się rzadkie zjawisko: potrójna tęcza. Prawdziwa, a nie jej marna imitacja z plastikowych kwiatów.