3 tys. osób modliło się w Tychach w kościele bł. Karoliny podczas XXIII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia przygotowanego przez Centrum Duchowości Ruchu Światło-Życie.
Temat październikowego wieczoru zaczerpnięty został z Drugiej Księgi Królewskiej: "Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona!" (2Krl 19, 31b). - To znaczy, że Pan Bóg zawsze będzie walczył za nas i o nas. Nieważne, jak bardzo my sami nawalimy. Zazdrosna miłość Pana Boga oznacza, że jesteśmy dla niego najważniejsi i że On ma być dla nas najważniejszy - wyjaśniała przed rozpoczęciem XXIII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia Natalia Godyń z Jaworzna. Z tego miasta przyjechał też Grzegorz Wąchała. - To jest tak mocne zapewnienie ze strony Boga, że po prostu nogi się uginają pod człowiekiem - podzielił się swoją interpretacją tematu. - Musimy być dla Boga na wyłączność, w całości. Nie może być tak, że daję Bogu tylko część swojego życia. Wszystko mam oddać Bogu, nie tylko duchowość, ale i sferę naukową, i finansową. Nie ma tutaj w doczesności żadnego problemu, który nie mógł by być pokonany przez mojego Pana - dodał.
Dorota i Anna przyjechały do Tychów z Tarnowskich Gór. - Pan Bóg tak bardzo nas kocha, że jest zazdrosny o nasze dusze - wyjaśniała temat tyskich rozważań Dorota. - Jest Bogiem, który kołacze do drzwi naszych serc i ciągle prosi o miłość. A my jesteśmy tak zamknięci i skamieniali, że ciągle się odwracamy od niego. Kochamy siebie nawzajem, a zapominamy kochać Boga - dodała Anna.
Podczas homilii temat XXIII Tyskiego Wieczoru Uwielbienia rozwinął ks. Piotr Kontny. Wyjaśniał, że Pan Bóg nie jest zazdrosny o innych bogów, bo takich nie ma. Przypomniał też, że zazdrość jest lękiem o miłość. - Nie wiem, czy zdarzyło się wam kiedyś spotkać kogoś, kto chciał wam zrobić krzywdę - mówił kaznodzieja. - I czy wtedy przyszedł kolega z wielkimi barami i powiedział, wstawiając się za wami, "Jakiś problem?" - mówił ks. Kontny. Wyjaśnił, że właśnie taka jest zazdrosna miłość Boga, który bierze nas w obronę. Zaznaczył, że uczestnicy modlitwy nie przyjechali do Tychów, aby celebrować własny smutek i strach. – Jesteśmy tego wieczoru w Tychach, bo Bóg w Eucharystii chce pokazać swoje zwycięstwo – powiedział ks. Piotr. - Dlaczego zazdrosna miłość? Bo my potrzebujemy Boga walczącego za nas, kiedy sami nie mamy już sił, potrzebujemy Pana, który za nas pokona tysiące problemów, zmartwień, przeszkód, ludzi, którzy nas atakują - tłumaczył. I dodał, że Pan Bóg chce dodawać otuchy tym, dla których życie wydaje się być pasmem porażek i bezsensów.
Po Mszy św. Pan Jezus w monstrancji stanął na ołtarzu. Uczestnicy modlitwy uwielbiali Bożą miłość i głośno mówili, jak bardzo jej potrzebują we wszystkich sferach swojego życia. "O Panie Jezu! Ukochaj mnie", niósł się w kościele wspólny śpiew. W odpowiedzi modlący się usłyszeli słowo proroctwa: "Dzieci moje, z mocą pragnę dotykać waszych serc. Moja obecność tutaj potężna i niezaprzeczalna, choć tak ukryta. Jestem tutaj dla was, abyście mnie poznali i skosztowali, abyście chłonęli moją dobroć, moją łaskawość i miłosierdzie. Abym mógł zalać wasze rany jak oliwą. Nic nie może się ukryć przed moją miłością". Potem Jezus przechodził wśród nich. Dotykał i leczył skaleczonych, zranionych obojętnością, upadłych w grzechy. Przemieniał słabe serca i umacniał w nich wiarę. Nie leczył ani ksiądz, ani diakonia modlitwa, ale Bóg, który przez swoją zazdrosną miłość walczył o każdego. Bóg, który wcześniej podczas Mszy dokonał Cudu na ołtarzu.
Odpowiedziami na pytanie o efekty modlitwy w Tychach są odczytywane na początku i w trakcie spotkania świadectwa z poprzednich wieczorów uwielbienia, które nadsyłają ich uczestnicy. Można je przeczytać na stronie Centrum Duchowości.