Padający śniegi nie zniechęcił mieszkańców Katowic. Wręcz przeciwnie! Udowodnili, że warto pokonywać przeciwności. Było rodzinnie i gorąco pomimo złej pogody. Uśmiechy, wspólny śpiew i wzajemna życzliwość stopiły nie tylko śnieg, ale i chłód w sercach.
Orszak rozpoczął abp Wiktor Skworc, który na schodach katedry pojawił zaraz po zakończeniu Mszy św. sprawowanej w 15. rocznicę przyjęcia sakry biskupiej (więcej o biskupim świętowaniu można przeczytać TUTAJ). – Chcę was pobłogosławić na tę wyprawę misyjną i na każda wyprawę, którą będziecie podejmowali przez wszystkie dni nowego roku – powiedział metropolita katowicki. – I umawiamy się, że dochodzimy do celu zawsze, a nie tylko dzisiaj. I jeszcze się umawiamy, że się nikt nie przeziębi! – dodał z uśmiechem abp Skworc. Wspomniał też dzieło Kolędników Misyjnych, których przedstawiciele byli na Mszy i też dołączyli się do maszerujących.
Znakiem do wymarszu orszaku był długi sygnał z rogu. Uczestnicy ruszyli sprzed katedry podzieleni według kolorów strojów. Królowie szli na czele kolorowego orszak ludzi reprezentujących trzy kontynenty. Europę – kolor czerwony – prowadził król Kacper, Azję – kolor zielony – król Melchior, Afrykę – kolor niebieski – król Baltazar. Ten ostatni przyjechał do Polski z Madagaskaru. Ma na imię Marcel i jest w nowicjacie zakonu kamilianów. W Polsce jest już prawie od roku i i dobrze mówi w naszym języku. – Choć było bardzo zimno, to jednak była gorąca atmosfera – mówił zadowolony Baltazar–Marcel. Królowie w poszukiwaniu Dziecięcia podróżowali konno dzięki życzliwości Ośrodka Hipoterapeutycznego Padok z Katowicach-Janowie.
W ubiegłym roku orszak w Katowicach zgromadził kilka tysięcy osób. W tym roku było jeszcze więcej. Każdy uczestnik orszaku otrzymał śpiewnik kolędowy z błogosławieństwem papieża Benedykta XVI i abp. Wiktora Skworca oraz listem prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Ponad 5 tys. koron przygotowanych dla uczestników orszaku błyskawicznie znalazło swoich właścicieli. Dla bardzo wielu brakło, ale byli i tacy, którzy przyszli już w przebraniu. Byli rycerze, anioły, jeźdźcy, królowie i królewny, a nawet husaria! Wiele osób przyszło ubranych w stroje śląskie. Każdy, kto się nie przebrał, mógł otrzymać kolorową naklejkę na ubranie.
Adam i Katarzyna Kozakiewiczowie przyjechali specjalnie na orszak pociągiem z Leszczyn. – W "elfie" było ciepło i przyjemnie – dzielili się wrażeniami z podróży Kolejami Sląskimi państwo Kozakiewiczowie. Przyjechali razem z synami: Krzysiem i 13-miesięcznym Jakubem. – Przyciągnęła nas tu idea takiego świętowania tej uroczystości – zaznaczył Adam Kozakiewicz.
– Chwała, chwała, chwała! – wołał do mikrofonu prowadzący orszak ks. Krzysztof Biela. – Na wysokości! – odpowiadali uczestnicy marszu. Na trasie czekały na nich liczne próby. Podczas odgrywanych scenek toczyła się walka z pokusami, które chciały maszerujących odciągnąć od poszukiwania Dzieciątka. Po szczęśliwym odnalezieniu Go królowie złożyli pokłon. A potem, już na zakończenie, odbyło się wspólne kolędowanie na schodach katowickiej katedry.
Na trasie orszaku, wolontariusze Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” zbierali datki na stypendia dla uzdolnionych dzieci z ubogich rodzin.
Posłuchaj, jak bawili się uczestnicy katowickiego orszaku:
Wszystko o Orszakach Trzech Króli w całej Polsce znajdziesz TUTAJ.