Jasna Madonna

Przemysław Kucharczak Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 35/2022

publikacja 01.09.2022 00:00

300 lat temu do Pszowa przybył niezwykły obraz. Matka Boża subtelnie się na nim uśmiecha, 
ale… nie każdy ten uśmiech dostrzega. 
– Mówi się tu, że widzi go tylko ten, 
kto ma dobre serce albo łaskę uświęcającą w sercu – mówi proboszcz ks. Andrzej Pyrsz.

▲	Pszowska Pani. ▲ Pszowska Pani.
Paweł Łękawski

Odpust 11 września 2022 roku w sanktuarium w Pszowie będzie szczególny ze względu na kumulację jubileuszy. Głównym jest przybycie do tej miejscowości przed trzystu laty obrazu Matki Bożej.
 A było to tak. Mieszkańcy Pszowa w czerwcu 1722 r. ruszyli pieszo do Częstochowy.

Za dwa reńskie i kilka grajcarów kupili tam kopię obrazu Czarnej Madonny. To miał być prezent dla chorego proboszcza. Zadbali o „pocałunek obrazów”, czyli przyłożenie kopii do cudownego jasnogórskiego wizerunku.


Problem w tym, że w czasie powrotnego marszu strasznie lało i obraz zamókł. Pszowiki oddali go więc do naprawy malarzowi z Wodzisławia, Fryderykowi Siedleckiemu.


Ten artysta być może nie wiedział dokładnie, jak wygląda oryginalny obraz z Jasnej Góry. Przed trzystu laty raczej trudno było to sprawdzić w internecie… 
Siedlecki przemalował więc obraz tak, jak mu w duszy grało. Twarz Czarnej Madonny stała się jasna i pojawił się na niej uśmiech. – To, co zrobił, to jest mistrzostwo świata – uważa pszowski proboszcz ks. Andrzej Pyrsz.


Według niego uśmiech Maryi na obrazie jest niezwykle subtelny: delikatny i nienapraszający się, a przy tym świadczący o kryjącej się za nim głębi. – Są różne uśmiechy: ironiczne, zagadkowe albo przez łzy. Ten u Matki Bożej jest zupełnie inny. Nie jest narzucający się w stylu: „Ja się śmieję, więc wy też się teraz śmiejcie”. Jest bardzo czysty, subtelny właśnie. To jest uśmiech, który ośmiela. Tak, jakbyśmy mieli do czynienia z kimś, kto mówi: „Znamy się. Witam cię. Co mi chcesz powiedzieć?” – zwraca uwagę.


Goście nieraz wpatrują się w obraz Maryi, próbując zauważyć ten uśmiech. Nie zawsze od razu się to udaje. Niektórzy widzą go tylko czasami. Bywa, że ktoś w czasie żarliwej, szczerej modlitwy nagle zauważa, że Maryja zaczęła się do niego uśmiechać. 


Czamu byś nie była godna


W 1723 roku wodzisławianie wzięli na ramiona odnowiony obraz i ruszyli z nim w procesji. Przekazali go pszowikom w miejscu, gdzie dzisiaj stoi kaplica w Kokoszycach przy 
ul. Pszowskiej 243.


– Za rok, w sobotę przed wrześniowym odpustem, planujemy urządzić inscenizację, w której odtworzymy tamtą procesję. Zakończymy ją 
Mszą św. ze świecami w bazylice – zapowiada ks. Pyrsz.


Obraz trafił na boczną ścianę kościoła. W parafialnych archiwaliach można znaleźć ciekawe świadectwo 40-letniej Marii Gołąb z Pszowa. Kobieta powiedziała proboszczowi, że kiedy modliła się Godzinkami o Niepokalanym Poczęciu NMP, zauważyła „Panienkę” – ubogą, wyglądającą jak na obrazie w pszowskim kościele, ale dodatkowo z czerwonymi koralami na szyi. Gołębiowa sądziła, że nie jest godna tego spotkania. „Panienka” miała jej odpowiedzieć po śląsku: „Nie frasuj się, czamu byś nie była godna, kiedyś ty godzinki do Mnie śpiewała!”. Poleciła przekazać księżom Jej życzenie, żeby obraz został przeniesiony do głównego ołtarza. Obiecała, że będzie mieszkać z pszowikami i będą do niej pielgrzymować ludzie, „a koronki odprawiać”.


Procesja się dziwuje


W Pszowie zaczęło też dochodzić do zdumiewających, spektakularnych cudów. Mała wioska stała się sławna na cały Górny Śląsk i Morawy, które wtedy należały do państwa Habsburgów.


W 1729 roku kilkudziesięciu świadków stawiło się przed komisją powołaną przez archidiecezję wrocławską. Pod przysięgą opowiedzieli o doznanych uzdrowieniach. W składzie komisji był lekarz.


Dzięki tamtym przesłuchaniom wiemy choćby o pielgrzymach z czeskiego Beneszowa, którzy szli tędy do Częstochowy. Po drodze zostawili w Pszowie niewidomą Helenę, „gdyż im się przykrzyła”. Helena miała zaczekać we wiosce, aż jej krajanie będą wracać. Przystąpiła więc w Pszowie do spowiedzi, przyjęła Komunię Świętą i… odzyskała wzrok, „nad czym się cała procesja z Częstochowy wracająca dziwuje”.

Czytaj dalej na następnej stronie


Ludzie masowo odrzucali tutaj niepotrzebne już kule, prostowali się, odzyskiwali wzrok i słuch, wracali do życia i zdrowia po ciężkich wypadkach. Nieraz w czasie modlitwy fizycznie wcale nie byli w Pszowie, jak szlachcic Gabriel Bogusław Osiecki spod Toszka. Jego trzyletni syn Henryk wpadł głową w dół do studni i wydawał się martwy, już zimny i stwardniały. Rodzice jednomyślnie oddali go Pszowskiej Madonnie. Wieczorem chłopczyk otworzył oczy.


Podobnie było u Rozymy Karas z Rydułtów. Gdy jej syn Krzysztofek miał roczek, nabił sobie guza pod okiem, który rósł wraz z chłopcem. 11-letni Krzysztof z powodu guza całkiem przestał widzieć. „We dnie i w nocy nad tym moim żebraczkiem płakałam. A tak strapiona padłam na kolana i zmówiłam za niego trzy razy »Ojcze nasz« i »Zdrowaś Maryjo« i ofiarowałam go ku obrazu Najświętszej Maryi Panny w Pszowie” – mówiła. „Wczas rano poszłam doić krowy, za pół godziny wróciłam do izby, a tu widzę, że mój synek był wstał, że obleczony i siekierkę w ręce ma. A ja zdumiona zawołałam: »Synku, co robisz?«. A on odpowiedział: »Mamuliczko, ja widzę! Ja narąbię szczap, bo ich nie mamy, a będziemy sobie świecić«. Od tego czasu dobrze widzi”.


A już się ćmiło


Kilkadziesiąt spisanych w 1729 r. świadectw to tylko ułamek uzdrowień, do których tu doszło. W „Kronice Pszowa” czytamy o szlachcicu Rudolfie de Osieckim z Orzesza, który dotarł do Pszowa już po odjeździe komisji. Ruszył więc za nią w pościg i dogonił we Frysztacie koło Karwiny. Osiągnął tylko tyle, że poświęcono mu notatkę: „3 mile za nami pędził, pragnąc niektóre cuda, które się z jego dziećmi przez ślub ku obrazowi NMP w Pszowie zdarzyły, opowiedzieć. Natrafiwszy na nas w Frystocie, opowiedział moc bardzo rozmaitych, osobliwych i spisania godnych łask zjednanych, lecz go już pod przysięgą nie przesłuchano, bo Doktora nie było, a już się ćmiło”.


Czytaj dalej na następnej stronie

Proboszcz zwraca uwagę, że na początku XVIII wieku na Śląsku pojawiło się wiele obrazów Matki Bożej. – Okazało się, że cudami zasłynął ten. Nikt nie przewidywał, że właśnie do tej małej wioski, wydawałoby się bez perspektyw, zaczną przychodzić ludzie ze wszystkich stron – mówi.


Z powodu wielkiej liczby pielgrzymów trzeba było zbudować większy kościół, ukończony w 1747 roku. Trzy lata później obraz Maryi z Dzieciątkiem został przeniesiony – jak o to prosiła ponad 20 lat wcześniej Maria Gołąb – do głównego ołtarza.


W początkach XIX wieku zainteresowanie Pszowem przygasło. Odnowiło się jednak w drugiej połowie tamtego wieku. Wtedy też kościół uzyskał dwie wieże. Marek Kolorz, autor przygotowanego na 300-lecie opracowania historycznego, zauważa, że w Pszowie – kult Matki Bożej wyrażany poprzez ruch pielgrzymkowy ma charakter sinusoidalny. Zdarzają się tendencje spadkowe, spowodowane przeważnie zewnętrznymi trudnościami, przeplatane ożywionym zainteresowaniem wiernych”.


Może życie ma sens?


Dzisiaj pszowska bazylika jest uważana za ważne sanktuarium archidiecezji katowickiej, ale nie aż tak znane jak to w Piekarach Śląskich. Zwłaszcza mieszkańcy ziemi rybnickiej, wodzisławskiej, jastrzębskiej i raciborskiej są z nim blisko związani. 


Ksiądz prof. Jerzy Szymik, rodowity pszowik, jest autorem pięknej Litanii do Pani Uśmiechniętej. Są w niej wezwania: „Matko o jasnym obliczu”, „Której uśmiech leczy wszystkie serca rany”, „Której uśmiech dostrzega serce nawrócone”, „Której uśmiech przenika tę ziemię”, „Królowo nad doliną Odry, Złoty kluczu do Morawskiej Bramy, Źródło otuchy pomiędzy Śnieżką a Karpat szczytami”. Ks. Szymik powiedział kiedyś „Gościowi Niedzielnemu”, że Maryja na pszowskim obrazie nie śmieje się na zawołanie. Jej uśmiechu nie zobaczą ci, którzy przyjdą na Nią popatrzeć czysto turystycznie. „Dostrzegają go ci, którzy próbują żyć tak jak Ona. To znaczy, że im ten uśmiech widzisz wyraźniej, tym z tobą duchowo jest lepiej!” – stwierdził.


Według ks. Szymika uśmiech Pszowskiej Madonny nie ma nic wspólnego z chichotem nastolatki. „To jest głęboki uśmiech kobiety, która wiele w życiu przeszła, a mimo to potrafi się uśmiechać. Czy też uśmiecha się dlatego, że to, co przeszła, przeszła z Bogiem” – mówił.
Ksiądz Szymik dostał kiedyś list, w którym ktoś napisał: „Jeżeli Pszowska Maryja się uśmiecha, to może jednak życie ma sens?”.•



 

300-lecie obrazu Pani Uśmiechniętej


Piątek 9 września – o 19.00 koncert „Maria z Nazaretu” w ramach Festiwalu Fide et Amore; w bazylice wystąpi Bielski Chór Kameralny.


Sobota 10 września – o 15.00 Droga Krzyżowa 
na Kalwarii Pszowskiej oraz o 17.30 pierwsze nieszpory odpustowe w bazylice.


Niedziela 11 września – o 10.00 rozważania różańcowe i o 11.00 Suma odpustowa pod przewodnictwem abp. Wiktora Skworca, z homilią abp. koadiutora Adriana Galbasa.




 

Pszowskie jubileusze w 2022 roku


300 lat od przybycia obrazu

275 lat od zbudowania kościoła


160 lat od wzniesienia wież


25 lat od ustanowienia kościoła bazyliką


20 lat od ostatniej koronacji w imieniu papieża

Dostępne jest 3% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.