Dlaczego na Wawelu brakuje sarkofagów dwóch polskich władców i jednej królowej, którzy zostali tam pochowani? Bo są teraz... na Śląsku.
▲ Agnieszka i Tomasz Trzosowie oraz odnawiane przez nich przedmioty – a wśród nich królewskie insygnia grobowe.
zdjęcia: Przemysław Kucharczak /Foto Gość
Chodzi o sarkofagi króla Władysława IV, jego żony królowej Cecylii Renaty oraz króla Augusta II Mocnego. Właśnie odnawia ją tyska A.T. Pracownia Konserwacji Zabytków.
To nie pierwsza tak prestiżowa konserwacja tej pracowni. W Tychach zostało już odnowionych jedenaście cynowych sarkofagów polskich królów i członków ich rodzin. A oprócz nich – także sarkofag marszałka Piłsudskiego.
Te cynowe sarkofagi przez wieki pokrywały się korozją i stały się prawie czarne. Po wizycie w Tychach lśnią wieloma kolorami.
Triumf pod Smoleńskiem
Teraz tyscy konserwatorzy odnawiają między innymi wspaniałe, pozłacane aplikacje z burt sarkofagu Władysława IV. Na pierwszej z nich widać triumf nad Abazym paszą, tureckim wodzem, który w 1633 r. napadł na Rzeczpospolitą z 25-tysięczną armią. Odparło go 11 tys. żołnierzy pod komendą polskiego hetmana Koniecpolskiego.
Na drugiej burcie widać Władysława, który w 1634 r. przyjmuje pod Smoleńskiem kapitulację rosyjskiej armii Michała Szeina. Rosjanie padają na twarz przed polskim królem, otoczonym groźną polską piechotą z muszkietami i husarią z długimi kopiami.
Płaskorzeźby zostały wykonane przez Jana Christiana Bierpfaffa. Ten złotnik bardzo dbał o pokazanie detali. – Proszę zobaczyć, tutaj widać w każdym końskim kopycie nawet hufnale, które mocują podkowy – pokazuje konserwator Tomasz Trzos. – Widać też, że koń króla ma umaszczenie jednorodne, a koń hetmana ma cętki... Na obu tych przedstawieniach na zbroi Władysława widać też Order Złotego Runa – zwraca uwagę.
Zabytki poddawane w Tychach konserwacji mają wiele takich fascynujących szczegółów. – Na odnowionym przez nas sarkofagu Zygmunta III Wazy były przedstawione instrumenty muzyczne z epoki. Król był melomanem – wyjaśnia konserwatorka Agnieszka Trzos.
Władysław IV cierpiał na podagrę, czyli dnę moczanową. Nocami po zamku królewskim w Warszawie niosło się jego wycie, pełne bólu. Wtedy to była choroba królów i książąt; nie wiedziano jeszcze, że wiąże się ze spożywaniem w zbyt dużych ilościach czerwonego mięsa. Może podagra, a może przedawkowanie środków przeczyszczających przyczyniły się do śmierci króla w 1648 roku.
Ospa królewicza
Jego żona, królowa Cecylia Renata, której sarkofag też jest teraz odnawiany, zmarła cztery lata przed mężem wskutek zakażenia po porodzie.
Natomiast król August II Mocny, człowiek obdarzony tak wielką siłą fizyczną, że gołymi rękami zginał podkowy, z powodu cukrzycy miał amputowany palec u nogi. W 1733 r. w drodze z Drezna do Warszawy nieszczęśliwie zawadził chorą nogą o framugę karety. Rana otworzyła się, wywiązała się zgorzel całej nogi, co doprowadziło do śmierci.
Przyczyny śmierci monarchów działają na wyobraźnię. – Kiedy odnawialiśmy sarkofag królewicza Aleksandra Karola Wazy, zadzwoniła do mnie dziennikarka i powiedziała: „Królewicz miał czarną ospę. Jak się państwo czują?” – śmieje się Agnieszka Trzos. – Wyjaśniłam, że królewicz miał zwykłą ospę, którą zaraził się od starszego brata Jana Kazimierza. I na tę zwykłą ospę umarł – dodaje.
Internet jest pełen sensacyjnych opisów „klątwy” Tutenchamona czy Kazimierza Jagiellończyka. Po otwarciu grobowca tego drugiego doszło przed 40. laty do serii śmierci w ekipie eksploratorów. Przyczyną okazał się grzyb kropidlak zielony, który rozwijał się w krypcie.
Dzisiaj, zanim eksploratorzy wejdą do krypty grobowej, stosują środki ostrożności. Najpierw dezynfekowana jest krypta. – Później dezynfekujemy także blachy, dla bezpieczeństwa naszego i naszych pracowników – mówi Agnieszka Trzos.
Jeśli któraś z trumien w kryptach wawelskich jest uszkodzona, eksploratorzy muszą ją otworzyć. W ten sposób do konserwacji w Tychach trafiły wyciągnięte z trumien insygnia królewskie. To korona Augusta Mocnego, jabłko Zygmunta III Wazy oraz korona i berło jego żony Konstancji.
To oczywiście tylko regalia grobowe, zrobione nie ze złota, ale z pozłacanego srebra. Są zaledwie cieniem wspaniałości, jaką były korony polskich królów używane za ich życia – zrobione ze złota, skrzące się od szlachetnych kamieni. Ponieważ jednak główne królewskie insygnia zostały zrabowane i zniszczone przez Prusaków, to te wyciągnięte z trumien są niezwykłą pamiątką po chwale dawnej Polski. – Właśnie zapadła decyzja, że nie wrócą do sarkofagów. Trafią do Muzeum na Wawelu – zdradza Agnieszka Trzos.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.