Spodek wylądował 45 lat temu

Barbara Jaworska

publikacja 21.10.2016 18:20

Tę charakterystyczną halę - symbol Katowic - kojarzą chyba wszyscy w Polsce. Nie do wiary jednak, jak ciepłe wspomnienia wywołują u Ślązaków (i nie tylko) imprezy, w których tu uczestniczyli.

Spodek wylądował 45 lat temu Kibice przed Spodkiem w pierwszy dzień finałów Mistrzostw Europy w Koszykówce w 2009 r. Henryk Przondziono /Foto Gość

W sobotę z wielką pompą w Spodku świętowane będą 45. urodziny najbardziej rozpoznawalnej hali widowiskowo-sportowej w kraju. Co prawda, obiekt został oddany do użytku dokładnie 9 maja 1971 r., ale gala urodzinowa odbędzie się tu właśnie teraz. Nie sposób wyliczyć wszystkich imprez zorganizowanych tu w ciągu niemal pół wieku, ale charakterystyczny jest błysk w oku u tych, którzy w nich uczestniczyli.

To tutaj ludzie przeżywali wielkie wzruszenia sportowe. Najpierw był szał w 1976 roku, gdy polska reprezentacja w hokeju na lodzie spuściła manto niepokonanym w tej dyscyplinie Rosjanom 6:4. "Bohaterem narodowym" został wtedy Wiesław Jobczyk, który zdobył w tym meczu hat-tricka. - Jako nastolatka miałam absolutnego "szmergla" na punkcie hokeja - opowiada Iza, dziennikarka z Katowic. - Byłam jeszcze za mała, gdy nasi grali w Spodku z Ruskimi, ale w latach 80. dostałam w prezencie od koleżanki, rodowitej katowiczanki, kilka widokówek, które wydano specjalnie z okazji tego zwycięstwa. To był mój największy skarb w zeszycie z wycinkami hokejowymi, który wtedy prowadziłam. Wtedy też jeździłam już do Katowic na mecze na lodowisko. To były zawsze ogromne przeżycia!

To także w Spodku nasi siatkarze zdobyli mistrzostwo świata, a koszykarki i lekkoatleci zostali mistrzami Europy. Zresztą imprez sportowych odbyło się tu bez liku. - To były lata 80. - wspomina Dorota, fotoedytor z Katowic. - Większą grupą poszliśmy do Spodka na mecz Polska-USA w siatkówce. Hala była wypełniona kibicami. Ale publiczność wtedy nie szalała tak jak dziś, w sektorach był zupełny spokój. Koleżanka podpuszczała moją siostrę, że jeśli wrzaśnie: "Polska!", dostanie 50 złotych (te stare, ze Świerczewskim). Beata bardzo się wstydziła, ale w końcu wykrztusiła z siebie okrzyk, wcale nie taki cichy, skoro oburzeni widzowie z sektora spiorunowali ją wzrokiem. Ale koleżanka uznała, że było za cicho i pięciu dych nie dała... Siostra do dzisiaj jej to pamięta - śmieje się Dorota.

- Ja w Spodku uczyłem się jeździć na łyżwach, to był koniec lat 70. - opowiada Tomek, poligraf z Katowic. - Ale najbardziej zapadły mi w pamięć te nieprawdopodobnie widowiskowe rewie na lodzie, które się tu odbywały. Głównie rosyjskie. To był niesamowity rozmach - to oświetlenie, sztuczny śnieg lecący z dachu, panie z żaróweczkami poprzyczepianymi do rąk i nóg... Żałuję tylko, że tak wysoko siedziałem, bo wrażenie było ogromne. Podobne zrobiły na mnie później tylko pokazy cyrkowe. W porównaniu do cyrków, które większość ludzi zna z objazdowych namiotów, to były naprawdę niezapomniane spektakle... Duże wysokości, na których odbywały się akrobacje, ogromna arena, dużo zwierząt, dla których klatki rozstawiane były na oczach widzów...

Gabrysia, która zajmuje się reklamą, potwierdza: - Choć obecnie z wielu względów cyrkom jestem przeciwna, to tęskno mi za wrażeniami, które towarzyszyły temu przeżyciu z dzieciństwa. Pamiętam, jak do Katowic zawitał zagraniczny, światowej sławy, wielki i z pompą prezentujący się cyrk z całą gamą zwierząt, clownów, akrobatów i orkiestrą na żywo - mówi. - Na widowni zasiadły tłumy dzieci z rodzicami, do dziś pamiętam to podekscytowanie i radość, zachwyt i zdziwienie...

Największe chyba emocje, może dlatego, że wystąpiła tu naprawdę ogromna plejada gwiazd rodzimych i zagranicznych, wzbudzają wspomnienia o koncertach w Spodku. Nasz redakcyjny kolega Marcin sięga pamięcią: - Pierwszy poważny koncert. Początek liceum. "Festiwal Kultury Studentów PRL". Tak to się nazywało. Zabrał mnie kumpel. Zagrały Kult ("Poooolska, mieszkam w Polsce!") i Armia, która swoim potężnym brzmieniem wtłoczyła w krzesła kilkutysięczną publiczność. Zakochałem się. I stałem się punkiem - śmieje się.

Dorota, fotoedytor, wspomina: - To był Sting. Chyba 1997 rok. Bilety były drogie, a ja w dodatku obudziłam się na dzień przed koncertem. Zaczęłam kombinować, żeby zdobyć akredytację z redakcji. Ale gdzie tam! O takie akredytacje trzeba było się starać kilka miesięcy wcześniej. Przypomniałam sobie nagle, że moja koleżanka, studentka, dorabia sobie w szatni w Spodku. Szybki telefon. No i ona zadzwoniła do swojego szefa, a on mówi: "Jak najbardziej! Mamy mało chętnych do roboty, a dużo ludzi do obsłużenia". To był szał! Byłam na Stingu! Co prawda, gdy grali ostatni utwór, musiałam już zejść do szatni, ale co tam... Potem jeszcze udało mi się być w ten sam sposób na koncercie ZZ Top. I na tym zakończyła się moja kariera szatniarki.

Jej koleżanka Nela, fotoedytor z Łazisk, ze Spodkiem też ma związane wspomnienia muzyczne. A raczej "okołomuzyczne". - To była jedna z edycji Festiwalu Muzyki Rockowej "Odjazdy". Pamiętam, że grały T.Love, Kult, Proletaryat - opowiada. - Na taki koncert trzeba było się odpowiednio ubrać. A przede wszystkim mieć czarne welury do kostek. Mama powiedziała, że na jeden koncert na pewno mi takich butów nie kupi, więc musiałam pożyczyć od koleżanki. Z koncertu pamiętam, że tak skakałam na płycie, że te welury się zrobiły siwe. No i widziałam z bliska Muńka Staszczyka.

Ela, korektorka z Katowic, mówi, że w Spodku wszystko jest "naj". - To był najlepszy koncert Marka Knopflera (a byłam w sumie na trzech), najlepsza akustyka, najlepszy Drupi, najlepszy Cliff Richard, najlepsze shanty podczas "Tratwy"... Targi biżuterii są tu też najlepsze. Bo ja mam często taką trasę kulturalno-rozrywkową: najpierw wysoka kultura w Muzeum Śląskim (starym budynku przy Korfantego), potem żarełko w Pizza Hut, a na koniec targi biżuterii w Spodku. Ja tam wydałam majątek! Ale też zawarłam znajomość z artystką, z którą do dzisiaj mam kontakt, i która do dzisiaj robi mi biżuterię na zamówienie.

Oprócz meczów, koncertów i targów biżuterii w Spodku odbywa się wiele imprez cyklicznych, m.in. wystawy psów rasowych, Śląski Festiwal Fryzjersko-Kosmetyczny, wystawy minerałów, targi "Edukacja", Festiwal "Mayday", karczmy piwne itp.

- Słowo "Spodek" przywodzi mi na myśl określenia: "bardzo przyjemne", "odlotowe", "nieprzeciętne" - potwierdza Tomek.

Na koniec jeszcze anegdotka PRL-owa. Wygrzebuje ją z pamięci Maria, dziennikarka z Katowic: - To niezbyt chlubna karta mojej historii... - zastrzega na początku. - Stoimy, pamiętam, przy bocznym wejściu do Spodka. Rok 1976, może nieco później. Przyprowadzono całą szkołę na spotkanie z "kimś ważnym". Towarzyszem Gierkiem? Być może, nie pamiętam. Pamiętam jednak zdanie, które mieliśmy skandować: "Młodzież z partią!". Mimo że pochodziłam z rodziny wyraźnie antykomunistycznej i bardzo "kościelnej", włączyłam się - niestety - w ten chór młodych głosów. Stałam się w ten sposób częścią tłumu, który pozorował więź z władzą ludową. Pewnie ta "niechlubność" sytuacji sprawiła, że ją zapamiętałam, i że do dziś katowicki Spodek kojarzy mi się z reżimem, w którym żyliśmy - nie podzielając jego idei, a jednak w jakimś stopniu podporządkowując mu się. Ale byłam też w Spodku na koncercie Czesława Niemena. A to już o wiele sympatyczniejsze wspomnienie! - śmieje się.

Już jutro w Spodku na scenie wystąpią: Lady Pank, Myslovitz, Cree, Kaliber 44, Miuosh i Marek Piekarczyk. Jak zapowiadają organizatorzy - będzie to wieczór pełen wspomnień, wywiadów i prezentacji multimedialnych, który poprowadzą Piotr Baron i Piotr Stelmach. "Zabrzmią utwory, które śpiewał cały Spodek, zespołów takich jak Metallica, Depeche Mode, Deep Purple czy wokalistów: Erica Claptona, Joe Cockera czy Leonarda Cohena" - zachęcają. ("W dawnych latach chciałam bardzo iść na Cohena, ale bilety były nie do zdobycia" - przypomina sobie nagle Ewa z Dąbrowy Górniczej).

Ma być wiele atrakcji i spotkań, animacji i rozmów. Odbędzie się tu dzień otwarty (spotkania ze sportowcami, darmowe ślizgawki, animacje dla dzieci), będzie można zwiedzić halę ze znanymi osobami, a także wziąć udział w debacie nad przyszłością Spodka.

--------

Spodek w liczbach:

kubatura obiektu - 338 732 m sześc.

powierzchnia użytkowa - 29 473 m kw.

wysokość hali głównej - 32 m

wymiary płyty głównej - 45 x 60 m

rozbieralna scena - 21 m x 15 m x 1,2 m

widownia - 35 sektorów, w tym specjalny sektor VIP, 7776 miejsc siedzących i 1560 w sektorach wysuwanych, 1700 miejsc siedzących dostawnych (łączna liczba miejsc siedzących - 11 036, maksymalna pojemność trybun - 11 500)

lodowisko - wysokość: 11 m, wymiary tafli: 30 x 60 m, 1500 miejsc na trybunach

sala gimnastyczna - kubatura: 11 631 m sześc., powierzchnia użytkowa: 1490 m kw., wysokość: 12 m, wymiar płyty: 30 x 30 m, pojemność trybun: 3620.

Przeczytaj także: Cisza w Spodku