Ostatnie pożegnanie zgromadziło tłumy żałobników. "Proszę was zatem: pamiętajcie o mnie, o tym, co było dobre i wybaczcie to, co złe" - napisał w ostatnim liście.
Rodzina, bliscy, przyjaciele, harcerze, kapłani - kościół św. Józefa Robotnika pękał w szwach. Kiedy ks. Krzysztof odczytywał ostatni list Ignacego, wszystkich spowiło milczenie. Ignacy Walenty Nendza podziękował żonie Teresie, córkom Elżbiecie i Marcie oraz ich rodzinom. "Za wielowymiarową, ciepłą rodzinność, przełamującą wszelkie ograniczenia" - pisał. "Dziękuję moim kochanym wnukom za wspólny czas: radości, zabaw, spacerów, gier wszelakich, licznych dyskusji przyrodniczo-filozoficznych. A nade wszystko za waszą szkołę bezwarunkowej miłości" - dodał. Podziękował także harcerzom, działaczom społecznym i współpracownikom. "Jakże często lubiłem cytować Goethego: »Wszystko porośnie trawą«. Ale dziś wiem, że trawa nie zarośnie ani pamięci, ani śladów w sercu. Proszę was zatem: pamiętajcie o mnie, o tym, co było dobre i wybaczcie to, co złe. I jeszcze nie byłbym sobą, gdybym nie pożegnał się z wami fraszką napisaną przez bliską mi osobę. »Kończmy mowy pogrzebowe, bo przede mną życie nowe«. Wasz Walek" - napisał.
Homilię w czasie liturgii wygłosił ks. Stanisław Puchała, który Walka Nendzę poznał na spotkaniach harcerzy seniorów. - Dziękujemy dzisiaj za życie Ignacego Walentego, a jemu za to, że tak chętnie dzielił się nim z wszystkimi. Kochający mąż, ojciec, dziadek. To przede wszystkim! Ale przecież realizujący się w życiu jako harcerz, grotołaz, taternik, alpinista, himalaista. Instruktor, szkoleniowiec, myślący i pamiętający ciągle o tych, których wychowywał, prowadził na szczyty. W jednym z wywiadów powiedział: "Tych, którzy zginęli na taternickich, alpejskich i himalajskich drogach, mam ciągle w moich modlitwach" - przypomniał ks. Puchała. - Jego dewizą było: pomagać marzeniom. Trzeba - mówił - podejmować działania, żeby je realizować. Tak sam żył i do tego zachęcał innych - dodał kapłan.
Pożegnanie Ignacego "Walka" Nendzy miało miejsce w kościele Józefa Robotnika w Katowicach. Maja Ostrowska-Lindner /WKATOWICACH.euIgnacy "Walek" Nendza - zdaniem kaznodziei - był "dobrym duchem wszystkiego". - Człowiek głębokiej i mądrej wiary, zaufania i zawierzenia. Dobry, wrażliwy, zachowujący dystans do siebie i otaczającej rzeczywistości. Emanujący humorem i życzliwością, zyskując tym ogólną sympatię i szacunek. A ukształtowało go harcerstwo. Wierny był przez całe życie harcerskiej przysiędze - mówił ks. Puchała. - Był taki zwyczajny, serdeczny, pogodny, otwarty i mądry.
Ignacy Walenty Nendza urodził się w 1944 r. w katowickiej dzielnicy Wełnowiec. Jako młody chłopak wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego, następnie został działaczem Harcerskiego Klubu Taternickiego. W latach 70. i 80. XX w. uczestniczył w szeregu wypraw himalajskich, m.in. Lhotse 1979, Makalu 1982. Brał także udział w wyprawach speleologicznych. Pracował w Zakładach Wytwórczych Urządzeń Sygnalizacyjnych w Katowicach. To w tym zakładzie zatrudniony był również jego wieloletni przyjaciel - Jerzy Kukuczka.