Mija 150 lat od tamtego wrześniowego dnia, w którym Wodzisławianie zgotowali gorące powitanie trzem zakonnicom.
Chorzy Wodzisławianie leżeli w stajniach, bo w czasie wielkiego głodu i straszliwej epidemii tyfusu w 1848 roku, zawalił się jedyny szpital w mieście. Brakowało też kogoś, kto by chorych fachowo pielęgnował. Wodzisławianie zaprosili więc trzy siostry boromeuszki. Właśnie mija 150 lat od tamtego wrześniowego dnia, w którym zgotowali gorące powitanie zakonnicom.
Wieźli je powozami ze stacji kolejowej w Rydułtowach, z przystankiem w Pszowie. Przy pszowskim kościele w środku dnia boromeuszki powitała „wielka liczba ludu”, z proboszczem Pawłem Skwarą. O godz.13. w tym samym dniu 5 września dotarły do Wodzisławia, który witał je biciem w dzwony, tłumem na ulicy i specjalnie ułożonymi wierszami, recytowanymi przez dzieci. Wszystko to opisała lokalna, XIX-wieczna prasa. Do tych relacji dotarli dziś dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Sławomir Kulpa, oraz współpracująca z nim siostra Natana Bańczyk SCB.
Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Śl., na wystawie o siostrach boromeuszkach Przemysław Kucharczak /Foto Gość Dzięki ich pracy w Muzeum w Wodzisławiu została otwarta wystawa na temat 150-lecia obecności w Wodzisławiu sióstr boromeuszek. Powstała też publikacja o historii wodzisławskich boromeuszek.
Siostra przełożona M. Bernarda Lange i 17-letnia nowicjuszka s. M. Sylwestra Kontny od 1865 roku pielęgnowały w Wodzisławiu chorych. Trzecia z sióstr, 21-letnia M. Lydia Schabon, została nauczycielką. Oprócz niemieckiego i francuskiego władała też polskim – na szczęście, bo 3/5 dzieci w mieście mówiło tylko po polsku.
Wystawa w Muzeum w Wodzisławiu, poświęcona losom sióstr boromeuszek w tym mieście, będzie czynna do końca października.