W tym roku minie 35 lat od chwili, kiedy zupełnie niespodziewanie mieliśmy szczęście spotkać papieża Jana Pawła II w Dolomitach na campingu Malga Ciapela-Marmolada pod szczytem Marmolada.
Jako założyciele i członkowie Akademickiego Klubu Turystyki "Gronie" w Katowicach, staraliśmy się z żoną Marianną co roku wyjeżdżać w jakieś góry Europy. W 1979 r. zapakowaliśmy do naszego Fiata 126 p mały namiot, prowiant - ile się dało i, zabierając zaledwie po 100 dolarów na głowę, ruszyliśmy w Europę. Przez Czechosłowację i Austrię dotarliśmy do Słowenii, gdzie zatrzymaliśmy się u przyjaciół i penetrowaliśmy Alpy Julijskie.
Następnie ruszyliśmy do Włoch z myślą, aby kilka dni "pobiegać" po Dolomitach. Na trzy dni rozbiliśmy namiot w Cortina D’Ampezzo, penetrując okoliczne góry. Dalej ruszyliśmy pod Marmeladę (najwyższy szczyt Dolomitów, 3342 m n.p.m.) i przejeżdżając 23 sierpnia przez miejscowość Rocca Pietore, weszliśmy do kościoła, gdzie zobaczyliśmy afisz ze zdjęciem naszego papieża. Nie znając włoskiego, ale widząc datę - 26 sierpnia i nazwę Marmolada, domyśliliśmy się, że coś będzie działo się w tej okolicy.
Rozbiliśmy namiot na campingu Malga Ciapela-Marmolada w pobliżu dolnej stacji kolejki górskiej na Marmoladę i dowiedzieliśmy się, że 26 sierpnia przyjedzie tu papież, wyjedzie kolejką na górę, gdzie poświęci figurę Matki Bożej.
Pogoda nie była taka, jak powinna być w sierpniu we Włoszech. Rano 24 sierpnia zobaczyliśmy szron na naszym namiocie. Zasoby finansowe nie pozwalały nam na skorzystanie z kolejki na Marmoladę, więc 25 sierpnia pojechaliśmy z drugiej strony na Przełącz Fedaia, a potem kolejką (taką trochę towarową - otwarte platformy na 4 osoby) pojechaliśmy pod schronisko Gletsccherhütte, skąd próbowaliśmy wejść na szczyt Marmolady. Niestety brak czasu i konieczność zejścia do ostatniej kolejki jadącej w dół, uniemożliwiły nam wejście na sam szczyt, ale widoki były wspaniałe.
Na drugi dzień, 26 sierpnia, miał przylecieć helikopterem papież. Niestety od rana padał deszcz, deszcz ze śniegiem, a mgła uniemożliwiła lot. Po długim oczekiwaniu pojawiła się kolumna samochodów, a w niej samochód z papieżem. Po oficjalnych powitaniach zabrano go do dolnej stacji kolejki, gdzie założył białą kurtę puchową. Papież wszedł do wagoniku i wyjechał na górę. Papież miał poświęcić tam figurę Maryi. Po powrocie z góry, papież, jak miał w zwyczaju, przyszedł do miejsca, gdzie mógł zobaczyć się z ludźmi.
Ze zdjęć, które udało nam się zrobić, widać, że byliśmy bardzo blisko naszego papieża. Krzyczeliśmy: "Szczęść Boże z Polski!", ale przy bardzo głośnych krzykach Włochów, nie byliśmy słyszani.
Pogoda się poprawiła, ustąpiła mgła, w związku z czym mógł przylecieć helikopter. Papież udał się do helikoptera i odleciał, a my byliśmy szczęśliwi, że zupełnie nieoczekiwanie mieliśmy możliwość zobaczenia z bardzo bliska ukochanej osoby, która tak niedawno "z dalekiego kraju" przeniosła się na Watykan.
Po wielu latach, czytając "Jan Paweł II - Dzień po dniu. Ilustrowane Kalendarium Wielkiego Pontyfikatu 1978-2005", na s. 49 - sierpień 1979 znalazłem informację, że 26 sierpnia papież był w Canale d’Agordo, następnie w Belluno i Treviso.
Ani jednego słowa o pobycie na Marmoladzie w Dolomitach, czyżby był to zorganizowany po cichu wypad w góry naszego papieża?