Po co budować most za ciężkie miliony nad strumykiem, którego szerokość to trochę więcej niż metr? Rzeczywistość budowy mostu w Mszanie woła o wkroczenie prokuratury.
Powody są co najmniej dwa. Pierwszy to pytanie o sens wydawania ciężkich milionów za most nad ponadmetrowym strumykiem. Drugi to projekt, który nie jest zgodny z obowiązującymi przepisami. Takie wnioski płyną z rozmowy z Jarosławem Duszewskim, byłym specjalnym komisarzem ds. koordynacji infrastruktury w całej grupie Alpine, jaką zamieściła "Rzeczpospolita" w dzisiejszym numerze na stronach "Ekonomia & Rynek".
Z rozmowy wynika jasno, że na początku nad strumykiem w Mszanie był zaprojektowany nasyp, a nie most. W zupełności wystarczyłby do bezpiecznego ruchu na autostradzie A-1. Jednak ówczesny wiceminister infrastruktury Jan Kurylczyk z SLD udzielił zgody na projekt mostu jego autorom. Jak wyjaśnia J. Duszewski, formalna zgoda została wydana w maju 2005 roku przez ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego. Były pracownik koncernu Alpine podkreśla, że rzadko się zdarza, aby minister wydał zgodę na projekt, który jest niezgodny z obowiązującymi przepisami, a tak było - jego zdaniem - w tym przypadku.
"Zgoda dotyczyła odstąpienia od rozporządzenia dla drogowych obiektów mostowych, co umożliwiło niezgodną z tym rozporządzeniem budowę dwóch jezdni autostrady na jednej konstrukcji nośnej mostu (płycie), a nie jak powinno być zgodnie z przepisami: na dwóch niezależnych konstrukcjach nośnych (płytach)" - tłumaczy w rozmowie J. Duszewski.
Jeszcze wtedy projekt całej autostrady, w tym 30 różnych obiektów mostowych, był wyceniony na ok. 20 mln zł. Za sam most firma projektowa chciała 8 mln! Sens jego budowy w Mszanie tłumaczono ochroną środowiska, bo występuje tam pradolina, którą trzeba przewietrzać...
Firma Alpine miała zacząć budowę mostu bez projektu wykonawczego i wtedy zaczęły się problemy. "Powołaliśmy wtedy ekspertów i zamówiliśmy opinie. Okazało się, że w takim kształcie projektowym ten most nie ma prawa funkcjonować" - przypomina J. Duszewski. Po znanych z mediów perturbacjach Alpine w grudniu 2009 r. wyrzucono z placu budowy.
Jednak firma wygrała drugi przetarg i wróciła do gry. Przedtem wykonano projekt różnicowy, który uwzględniał niektóre ekspertyzy Alpine dotyczące mostu. Kontrakt na budowę mostu opiewał na kwotę 58 mln zł. Aby ratować zły projekt, koncern Alpine przed budową przeprawy wzmocnił dolinę - za ok. 40 mln zł - specjalnymi palami. Firma miała na to zgodę GDDKiA.