Nowy numer 13/2024 Archiwum

Tragedia godzina po godzinie

Pierwsze komunikaty w mediach pojawiają się we wtorek 21 listopada o 19.15. Niecałe trzy godziny temu miał miejsce wybuch lub zapalenie się metanu w kopalni „Halemba”, w strefie zagrożenia jest ponad 20 górników, są ofiary śmiertelne.

Zaledwie pół godziny później przed kopalnią stoi już spora grupa ludzi. Na ich twarzach widać napięcie. Wielu górników nie wróciło jeszcze z szychty, a członkowie rodzin nie wiedzą często, na jakiej ścianie pracowali ich bliscy. – Nikt nie udziela informacji! – żali się jedna z kobiet, inne nerwowo palą papierosy.

Szyny powyginało
O 19.50 na miejscu jest już wojewoda śląski Tomasz Pietrzykowski. Ludzie mówią: –To tam, gdzie w lutym uratowali tego zasypanego, Nowaka. Ktoś wspomina tragedię sprzed 16 lat, kiedy to w „Halembie” zginęło aż 19 górników.

Godzina 20.10. Pod figurą św. Barbary w kopalnianej cechowni konferencja prasowa rzecznika Kompanii Węglowej Zbigniewa Madeja. – Sytuacja jest bardzo zła. Prawdopodobnie dwóch górników nie żyje. Los ponad dwudziestu jest nieznany. 1030 metrów pod ziemią wybuchł lub zapalił się metan. Górnicy nie wydobywali tam węgla, ale likwidowali ścianę. Teraz pracują tam cztery zastępy ratowników. Mają do dyspozycji wszelkie środki polskiego ratownictwa górniczego. W tej kopalni występują wszystkie zagrożenia naturalne, jakie tylko mogą się zdarzyć w kopalniach – mówi Madej.

Rzeczywiście, stacja metanowa w kopalni „Halemba” wygląda jak centrum kierowania lotami kosmicznymi. Wielka ściana pełna migających lampek, komputerów więcej chyba niż w Pentagonie. A jednak...
Mirosław Broda przyjechał do pracy na kolejną zmianę. Miał zjechać w to samo miejsce, w którym nastąpił wybuch. – Mówi pan, że mam szczęście? Hmm… Myślę teraz o kolegach z wcześniejszej zmiany – mówi drżącym głosem. – To jest górnictwo… A niektórzy nam zazdroszczą… – dodaje. Wcześniej demontował z feralnej ściany urządzenia, jakie pozostały tam po zakończeniu w tym miejscu wydobycia. Kombajn wycofano już przedtem, potem rozbierano obudowy. Ludzie w tłumie powtarzają sobie: wybuch był taki, że szyny kolejki powyginało!

Tam jest mój mąż
Godzina 20.20. Rodziny oczekujące na bliskich wołają do stołówki. Mają listę górników, którzy byli w strefie zagrożenia. Chwilę potem spotykamy ks. Bernarda Drozda, proboszcza parafii Matki Bożej Różańcowej, która jest najbliżej miejsca katastrofy. – Rozmawiałem z rodzinami. Są w szoku – mówi. Obok widać ks. Antoniego Bartoszka. Wkrótce dołącza jeszcze dwóch franciszkanów, ojcowie Mieczysław Wnękowicz i Rajmund Dolinkiewicz. W sumie na miejscu katastrofy znalazło się tego wieczoru co najmniej siedmiu kapłanów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy