Nowy Numer 16/2024 Archiwum
  • jurek
    18.07.2012 13:02
    Sprawa dobra dziecka to zbyt powazny temat aby generalizować, dokładać do tego warstwę ideologicznę (lewacy), "patriotyczną" (Niemcy - wiadomo krypto faszyści).
    Jeśli sąd tak uznał to nalezy przyjąć że miał rację, ale na pewno nie powinny tutaj kierować jakieś pobudki ideologiczne.

    Ale szanowny Autorze - niestety są rodziny patologiczne i nieraz dla dzieci lepsze jest, aby ich odebrać biologicznym (ale patologicznym) rodzicom.
    • jesienna
      21.07.2012 12:54
      jesienna


      Wiadomo, że przy decyzji o odebreniu dziecka trzeba zachować jak największą staranność i wyeliminować pomyłki, ale urzędnicy jak każdy człowiek mogą się mylić.

      I jeżeli musi już pomyłki muszą mieć miejsce to o niebo lepiej żeby się mylili (nawet niejednokrotnie) odbierając dziecko gdzie sytuacja tego nie wymaga

      niż będąc nadmiernie ostrożni chociaż raz pomylili się nie odbierając gdy sytuacja tego wymaga i dziecko zyło w rodzinie, gdzie jest np. maltretowane fizycznie czy psychicznie albo wykorzystywane seksualnie.

      A są takie sytuacje gdy urzędnicy w obliczu nagonki na nich(że niby tacy bezduszni i bezmyślni, nadużywający władzy) stają się przesadnie ostrożni podejmując takie decyzje i dochodzi do tragedii.
      • p73
        22.07.2012 00:01
        Podobnie mawiał towarzysz Dzierżyński: lepiej skazać 10 niewinnych niż wypuścić jednego winnego... Jesienna, nie wydaje Ci się, że to co napisałaś jest jawną kpiną z państwa prawa?
        A urzędnicy może i częściej są pod wpływem mediów, które nagłaśniają smutne przypadki patologii takiej jak zakatowanie dziecka, np. przez konkubenta matki. Nieraz urzędnik przegina więc w drugą stronę: nie staje się "przesadnie ostrożny", ale odbiera dziecko właśnie na wszelki wypadek, tam gdzie nie wcale nie trzeba. Jak u Szwaków z Błot Wielkich, którzy byli nieco niezaradni życiowo i miewali w domu bałagan, ale za to w ich rodzinie panowała miłość.
        doceń 3
        0
      • jesienna
        23.07.2012 17:53
        jesienna
        Tak własnie tak myslę
        Porównanie tego co myslę do poglądów Dzierżyńskiego uważam, za tani chwyt mający zdyskredytować moje poglądy i nijak do nich nie przystający. (chociażby dlatego, ze nikt nie zamierza zabijać dzieci i nie twierdzi, że są czemuś, jedyne podobieństwo to sformułowania "lepiej niech... niż...")


        Proszę o prostą odpowiedź na pytanie.
        Co jest większą krzywdą:


        płacz i rozpacz dzieci (powiedzmy nawet pieciu) z powodu rozłąki odebranego w skutek pomyłki (?)
        które w końcu wracają do domu

        czy gehenna dziecka (powiedzmy tylko jednego) katowanego i ostatecznie zakatowanego przez rodziców czy dziecka systematycznie i w brutalny sposób wykorzystywanego seksualnie

        Wiem, to co przedstawiłam to skrajność.
        Ale przedstawia problem więc proszę o odpowiedź.
        doceń 0
        0
      • p73
        24.07.2012 09:34
        Jesienna, jestem przekonany, że akurat tu się mylisz. Nie wiem jak Ty, ale ja mam dzieci. Nie chcę, żeby ktoś się pomylił akurat w przypadku mojej rodziny, odbierając nam dzieci "na wszelki wypadek", bo wywoła to u moich dzieci - zwłaszcza przy ich wrażliwości - traumę, która będzie w nich już jakoś tkwić do końca ich życia. Nawet, jeśli po miesiącu urzędnicy łaskawie przyznają, że się pomylili, i dzieci odeślą do domu.
        Patologia zdarza się od początku świata, trzeba ją zwalczać, ale w sposób odpowiedzialny. A nie z założeniem, że w razie naszej pomyłki najwyżej dzieci troszkę popłaczą, ale przecież w końcu wrócą do domu. Takie założenie to jest niewyobrażalne draństwo - myślę, że każdy rodzic, który kocha swoje dzieci i ma z nimi dobry kontakt, Ci to powie.
        doceń 1
        0
  • Fryderyk
    18.07.2012 13:29
    Kiedyś za komuny czytałem jakąś gazetę, w której jakiś radziecki docent - socjolog przekonywał, że w Związku Radzieckim dzieci wychowuje: żłobek, przedszkole, szkoła, organizacje młodzieżowe, partia, a pomagają im w tym rodzice.
    doceń 12
  • Stefan
    18.07.2012 14:20
    Dziękuję za za przekazane informacje, z którymi całkowicie się zgadzam, a mianowicie żeby rodzice wychowywali swoje dzieci, bo tylko oni mogą zapewnić ciepło domu rodzinnego i okazać miłość, bo przecież państwo jest zimnym wyrachowanym egoistą nastawionym na zysk materialny (podatki, tzw. "ulgi rodzinne" iip.). Jak taki bezduszny podmiot może wychowywać i przekazywać dzieciom miłość i dobro?
    Nadgorliwi i niekompetentni urzędnicy, to jest wielka zakała naszego państwa.
    doceń 8
  • kik
    18.07.2012 14:35
    Zgadzam się z autorem, że wyrok sądu, by chłopcy pozostali w Polsce jest dla nich samych dobry. Ale nie zgadzam się z naklejaniem dyskursu lewicowo-prawicowego na ten spór. Pozostawmy ideologie ideologom. Na szczęście nie wszędzie można i trzeba je wpisywać. Rodzina Grychtołów ma poważne problemy a eksperci zajmujący się ich sprawami potwierdzają, że nie wszystko przebiega tam "dla dobra dziecka". Szczegółów tu nie będę opisywał. Zamiast wymachiwać polską flagą po niby wygranej polsko-niemieckiej bitwie (takiej wcale nie było) warto zastanowić się, jakie szanse na dobre i normalne życie mają ci chłopcy, jeśli powrócą z Katowickiego domu opieki do swoich rodziców. Owszem, rodzica nikt nie zastąpi, ale czy ktoś przejął się tymi dziećmi, gdy wśród ich rodziców działy się dramaty?
    doceń 0
  • Jan
    18.07.2012 18:08
    @jurek+kik

    Tu nie chodzi o zastąpienie jednej ideologii inną. Tu chodzi o fundamentalnie błęną ideologię, która odbiera zadanie wychowania dzieci rodzicom i przekazuje je państwu. Ta ideologia ma korzenie komunistyczno-nazistowskie. Nie ma co tego faktu ukrywać, jak i faktu, że Jugendamty to instytucja utworzona przez nazistów w celu wychowania ich w duchu nazistowskim. Wiem, że niektórzy chcieliby na to przymknąć oko, bo im to nie pasuje do ich obrazu świata. Ale cóż, historia jest jaka jest.

    Oczywiście sytuacja tamtej rodziny może być daleka od ideału, ale wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Rolą państwa nie może być brutalna ingerencja kiedy rodzina jakoś niedomaga, ale pomocniczość. Np. nie może to być odbieranie dzieci z powodu ubóstwa, ale wsparcie materialne i pomoc w znalezieniu pracy.
    • jurek
      19.07.2012 09:03
      Przecież nigdzie nie napisałem, że uważam, iż państwo jakiekolwiek lepiej zaopiekuje się dzieckiem (bo wcale tak nie uważam).
      Uważam tylko, że czasami lepiej, aby dziecko trafiło do do innej rodziny (adopcyjnej, zastępczej) niż żyło tam gdzie jest na prawdę żle (nie materialnie, a przede wszystkim uczuciowo, alkoholowo lub inne).
      A poza tym nie przesadzajmy w Niemczech dzieci nie trafiają do obozu pracy - na prawdę system wspierania rdziny i opieki nad dziećmi jest tam dobry.
      • Jan
        19.07.2012 12:54
        Nikt nie optuje za tym, żeby dziecko zostawić przy rodzicach w sytuacji poważnego zagrożenia jego zdrowia i życie z ich powodu. Jednak czegoś takiego w omawianej sprawie nie było.

        Co do Niemiec, to istotnie ogólnie rzecz biorąc, system pomocy rodzinie jest dobry, przynajmniej dla samych Niemców.
        Niestety, postępowanie Jugentamtów, ale i wyroki sądów rodzinnych, wobec obcokrajowców budzą wiele kontrowersji. Padają dobrze uzasadnione zarzuty dyskryminacji i nieuzasadnionego odbierania dzieci.
        doceń 6
        0
      • Anonim (konto usunięte)
        19.07.2012 16:47
        @Jan, nie bylo? To dlaczego dzieci ciagle nie wrocily do rodzicow, jezeli rodzina jest bezproblemowa i to tylko spisek nienieckich urzednikow na polskie dzieci?
        doceń 0
        0
    • jesienna
      21.07.2012 13:07
      jesienna
      Dzieci nie są rzeczą i nie należą do rodziców.
      Rodzice tylko sprawują nad nimi pieczę.

      Dziecko jest obywatelem państwa i jak każdemu
      obywatelowi przysługuje mu ochrona państwa
      gdy jest krzywdzone. I poństwo jest jak najbardziej uprawnione do działań w interesie dziecka.

      Samo ubóstwo nie jest i nigdy nie było formalnym powodem dla którego odbiera się dzieci.

      Są sytuacje gdzie można mieć takie wrażenie
      że postąpiono własnie w ten sposób.


      Trzeba mieć świadomość, że są sytuacje gdy wsparcie materialne w żaden sposób nie jest w stanie polepszyć losu dzieci (bo rodzice potrafią nawet sprzedać buty dziecka jakie dostali z pomicy społecznej) a rodzice nie są zainteresowani jakąkolwiek pracą.

      Na zewnątrz wygląda to tak, że rodzina jest po prostu uboga, ale wiadomo, że żadna pomoc nie jest w stanie sprawić by dzieci miały odzież stosowną do pory roku i nie chodziły głodne.
      doceń 0
  • Maxim
    18.07.2012 18:57
    Nie ma się czym podniecać. To była tylko formalność.
    Było wiadomo jaki zapadnie wyrok. Polskich dzieci nie wolno wydawać obcym państwom.
    Nie ma w Polsce chyba sędziego, który by zdecydował się wydać polskie dzieci obcemu państwo a zwłaszcza Niemcom.
    Taki sędzia byłby skończony. Byłby po prostu zwykłym zdrajcą.
    • Bogdan Starzyczny
      19.07.2012 10:36
      Dobrze by było również gdyby sędzia zwrócił dzieci rodzinie. Póki co dzieci nadal przebywają w niewoli. Zmienił się tylko właściciel.
      doceń 3
  • Ika
    18.07.2012 22:31
    Pytanie, czy ci rodzice będą dzieci wychowywać? Czy będzie je wychowywać instytucja, niestety nadal...
    doceń 4
  • el
    18.07.2012 23:38

    Polecam wszystkim obejrzeć pierwszy odcinek Pszczółki Mai - to metafora systemu, który gwarantuje pewien poziom funkcjonowania ale za cenę wolności i indywidualizmu. Kiedys myslałam, że to o NRD ale dziś myślę, że to niestety o Europie.

    doceń 4
  • Anonim (konto usunięte)
    19.07.2012 09:21

    @kik i jurek, macie racje.
    Pan redaktor jak i jego koledzy, nieobiektywnie informuja o faktach. Temat rasizmu i antypolskosci Jugendamtow jest chwytliwszy, niz problem tej konkretnie rodziny.

    Latwiej napisac populistycznie, ze Niemcy chca germanizowac polskie dzieci, niz przyjrzec sie konkretnemu przypadkowi.
    bo moze cos by nie pasowalo do z gory ustalonej tezy?

    Prawie na to wyglada, ze dla Goscia i jego redaktorow lepiej jest, zeby dziecko umarlo we wlasnej rodzinie, niz mialo szanse na godne zycie, ale na "panstwowej opiece".
     


    Przypomne tylko, ze nikt tej rodziny nie przesiedlal przymusowo do Niemiec. Jezeli GN nie wie, to dodam, ze urzedy niemieckie nie maja wlasnego interesu w odbieraniu dzieci obojetnie komu i jakies istotne powody byly na pewno. Dla GN pewnie nieistotne, bo nie wspomina o nich ani slowa.

    Dla kogos, kto ma za zadanie ochrone dzieci ( a nie rodzicow), niewatpliwie wazkie.


    A gdyby nasz urzedy przygladaly sie konkretnym przypadkom i nie uwazaly, ze rodzina jest zawsze lepsza od innej opieki, to moze zylby chlopiec z Cieszyna, chlopiec z Moraga, dziecko z Elblaga itp itd.
     

     


    A gdyby nasz urzedy przygladaly sie konkretnym przypadkom i nie uwazaly, ze rodzina jest zawsze lepsza od innej opieki, to moze zylby chlopiec z Cieszyna, chlopiec z Moraga, dziecko z Elblaga itp itd.
     

    • A
      19.07.2012 12:44
      W tej wypowiedzi jest parę absurdów:

      > Przypomne tylko, ze nikt tej rodziny nie przesiedlal przymusowo do Niemiec.

      To co, jak kogoś odwiedzisz, a ten Cię okradnie, to będziesz sam sobie winien?

      > Jezeli GN nie wie, to dodam, ze urzedy niemieckie nie maja wlasnego interesu w odbieraniu dzieci obojetnie komu i jakies istotne powody byly na pewno

      Nie wiesz, jakie powody zadecydowały, a twierdzisz, że były istotne. Poza tym, Jugendamty realizują konkretna politykę od momentu powołania przez ... nazistów. Pytanie, jak ta polityka się zmienia. Wiele osób twierdzi, że jest dyskryminująca dla obcokrajowców i niestety mają przekonywujące argumenty.

      > ... dla Goscia i jego redaktorow lepiej jest, zeby dziecko umarlo we wlasnej rodzinie, niz mialo szanse na godne zycie, ale na "panstwowej opiece".

      To jest niestety insynuacja.
      • Anonim (konto usunięte)
        19.07.2012 16:45

        Zacznijmy od tego, zeJugendamt nie okradl biednych, nieswiadomych niczego Polakow, bo byli Polakami, tylko zastosowal przepisy niemieckie do rodziny, ktora dobrowolnie przebywala na terenie Niemeic. I nie na wakacjach, ale na stale. A dlaczego zastosowal?

        O tym media, lacznie z GN milcza, choc dzieci dalej nie zostaly oddane rodzicom. Takze przez polski sad nie. Tez dyskryminacja Polakow?

         

        Uwaga o nazistach swiadczy, ze autor nie zna wspolczesnych Niemiec i ocenia na podstawie swoich resentymentow.

        W ten sposob Polacy to  antysemici i to nie "urzedowo" a indywidualnie: pogrom kielecki, Jedwabne, szmalcownicy, rok 1968. Wystarczy? Widzi A bezsens swojej wypowiedzi? Nie? No to trudno.

         

         

        Tekst oryginalny brzmi:
        Prawie na to wyglada, ze dla Goscia i jego redaktorow lepiej jest, zeby dziecko umarlo we wlasnej rodzinie, niz mialo szanse na godne zycie, ale na "panstwowej opiece".

         

        W Biblii tez jest napisane "nie ma Boga". Co z tego, ze przedtem jest tekst "Mowi glupi w swoim sercu". Przeciez dla A. to nieistotne.

         

        A ze redaktorzy GN pisza o antypolskosci, germanizacji i tym podobne bzdury to nie insynuacja. To pomowienie wprost.

        doceń 0
        0
    • M.R
      20.07.2012 01:43
      Ciężki przypadek (i tzw. pamięć wybiórcza). Nie wypowiadam się na temat tej rodziny, bo jej sytuacji nie znam, ale wg pana słusznym jest, by polskie dzieci zostały wysiedlone z Polski i oddane niemieckiej rodzinie zastępczej (której na oczy jeszcze nie widziały), tylko dlatego, ponieważ domaga się tego niemiecki urząd? Może napiszę tak jak trzeba Niemiecki Urząd. Przepraszam, czy Bytom jest jeszcze miastem Polskim, czy już niemieckim? Pytam z ciekawości, bo spędziłem w tej okolicy znaczna część swojego życia i uważam się za Ślązaka, co dla mnie do tej pory było jednoznaczne - jestem Polakiem. Ale może już nie? Może należy mi się obywatelstwo niemieckie z automatu? I każdemu innemu mieszkańcowi "tzw. dawnej Polski", a obecnie kraju prywiślańskiego? Nie wiem za kogo się pan uważa, ale jak pan tę Polskę traktuje o której pan pisze? Jak międzynarodowe pomiotło i śmiecia bez wartości? Ja nie wydaję opinii o pana wypowiedziach, piszę tylko o ich logice i moich wobec tej logiki odczuciach. Mylę się? Gdzie, w którym miejscu nie uznaje pan nadrzędności Niemieckiego Urzędu nad polskim sądem? Pomijając TĘ rodzinę i TEN werdykt. A na marginesie, nie wiem czy pan ma dzieci i w jakim wieku, kiedy w grudniu 1981 r stałem w jakiejś kolejce na Śląsku właśnie, ludzie rozmawiali o tym co się właśnie stało. Znałem relacje bezpośrednie, tymczasem jakaś kobieta, nie wiem jakiego pochodzenia, stwierdziła z nieukrywaną mściwością, mówiąc o pomordowanych górnikach: "Dobrze im tak, po co podnosili ręce na władzę?" Cóż mogłem powiedzieć? Życzę pani, by wśród zabitych znaleźli się pani najbliżsi. Z pana wypowiedzi przebija jeszcze jedna filozofia - filozofia władzy. Kiedyś największa polska firma ubezpieczeniowa lansowała brzydkie hasło "Duży może więcej". Ja bym trochę to hasło przekształcił na potrzeby pana wypowiedzi. Rzeczywiście pan tak myśli? To by nadawało INNY sens pana wypowiedziom w tym serwisie. Musielibyśmy je traktować, jako swoistego rodzaju pouczenia z pewnej, określonej pozycji.
      doceń 1
  • Anonim (konto usunięte)
    20.07.2012 09:29

    M.R. jezeli nie potrafisz zrozumiec tekstu, to go nie komentuj.

    Najpierw wpis z rownoleglego watku:

    http://info.wiara.pl/komentarze/pokaz/302341#comment302845
    Krystian Swiderski 2012-07-19 15:47 Ci rodzice wyjezdzajac do Niemiec zgodzili sie na niemieckie warunki wychowania dzieci.One! sie tam! urodzily.Dostali doskonale warunki na ich wychowanie,pieniadze,mieszkanie,darmowa opieke medyczna.Prywatna opiekunke z misji ewangelickiej.Dzieci zostaly zaniedbane ,brak im bylo opieki lekarskiej.Chodzily brudne i glodne w zaniedbanym mieszkaniu. Moze troche obiektywizmu.Matka srednio rozgarnieta, ojciec
    prace dorywcze.Dziecko 5lat nie mowi wcale.Teraz sie okazalo ze slabo slyszy.Nikt TEGO nie sprawdzil?

     

    A teraz odpowiedz: ja nie pisze, ze polskie dzieci mialy zostac w Niemczech (zreszta Jugendamt tez sie przy tym nie upiera, jezeli polski urzad przejmie odpowiedzialnosc za te rodzine).

    Ja pisze, ze na lamach GN potepia sie, z powodow antyniemieckich, prace Jugendamtu, przypisujac mu calosciowo niecne intencje, a NIKT nie zajal sie sprawa tych dzieci (rodziny) merytorycznie:

    - dlaczego byli w Niemczech

    - jak tam zyli

    - dlaczego Jugendamt sie nimi zainteresowal (a zapewniam, ze nie interesuje sie "z urzedu" kazda rodzina, nawet jezeli ktos jest w niej cudzoziemcem - za duzo ma patologii na codzien, ktora musi sie zajac)

    - dlaczego dzieci ciagle nie sa z rodzicami, jezeli to tylko antypolskosc byla powodem odebrania ich przez urzad niemiecki.

     

    To redakcji GN i innych "obroncow polskiej rodziny" KOMPLETNIE nie interesuje.

    Wazne jest DOLOZYC NIEMCOM. Taki przynajmniej obraz wylania sie z komentarzy na lamach Goscia.

     

    Oczywiscie M.R. sie z tym nie zgodzi, ale to jego problem.

    • M.R.
      20.07.2012 20:57
      Jakby to delikatnie? Ciesze się, że pan naświetla sytuację tej rodziny, szkoda, że pan nie zauważył, tego co napisałem - że mnie ona nie interesuje, bo jej nie znam.

      Ja bynajmniej nie neguję racji tych wszystkich, którzy tu uzasadniają, że lepiej jest zapobiec tragedii, niż po niej zastanawiać się kto zawinił. (W tej konkretnej sytuacji jak widzę, nad tą rodziną czuwa już co niemiara urzędników w dwóch krajach, miejmy nadzieję, że ze znakomitym pożytkiem dla ilorazu inteligencji dzieci)

      Ja się tylko pytam jaką jurysdykcję ma niemiecki urząd nad państwem polskim, nad polskim sądem? Rozumiem, że dzieci Polaków, którzy wyemigrowali gdziekolwiek, lub które się gdziekolwiek urodziły, wg pana z automatu przestają być Polakami a ich rodzice nie mają nic do gadania w sprawie ich wychowania?

      Już pomijam wszystkie pojawiające się tu wypowiedzi oceniające na podstawie zdjęcia, czy opisy typu "średnio rozgarnięta matka" - czyli takie nie maja prawa do własnych dzieci i ich wychowywania? To może przed ślubem wprowadzić obowiązkowe testy na inteligencję? Albo taki passus "ojciec imający się prac dorywczych". Proszę państwa, to nie te czasy, co kiedyś, gdzie praca leżała na ulicach, a pracownika nie wolno było wywalić, bo kolor skóry, czy przekonania religijne. Przepisy też się zresztą bez przerwy zmieniają. Ja np. wg obecnych, tu gdzie jestem też pracuję tylko dorywczo i większość świadczeń mi się nie należy. Dlaczego? Bo rynek pracy opanowały prywatne agencje. Tak jest wygodniej dla pracodawców, mogą pracownika pozbyć się z dnia na dzień. (Co nie znaczy, że chcą, ale są oszczędni, do przesady) Tyle, że dla mnie to oznacza, że np. po 3 miesiącach pracy w jakimś miejscu muszę się liczyć z tym że się mnie pozbędą na 6 tygodni, bo wg przepisów musieliby mnie zatrudnić na stałe. Po czym zatrudnią mnie znowu, jeśli tylko będę dostępny i będę chciał, bo miejsce na mnie czeka. Dzięki temu nie muszą mi płacić tyle co kontraktowym i nie mam żadnych przywilejów. Agencja nie chce się łatwo pozbyć dobrego pracownika, więc daje mi jakieś ochłapy na przetrwanie, byle tylko minęły te niezbędne tygodnie. Dla urzędnika, zgodnie z przepisami, jestem także tylko pracownikiem dorywczym (Wg definicji pracownik jest dorywczy, o ile nie może zapewnić, że w danym miejscu będzie pracował przez następny miesiąc. Mnie np. powiedziano, że oczywiście pracuję dalej, tyle, że ktoś sobie sprawdził, że mijają 3 miesiące i po godzinie przyszła informacja z agencji, że jednak nie.), a jako takiemu omija mnie szereg urzędowo należnych przywilejów. Każde państwo radzi sobie jak może, tyle że polskie radzi sobie w ten sposób, że proponuje ci śmierć głodową, a nawet takie niemieckie, obcokrajowcom, jak sam pan pisze - jednak nie. Więc określenie pracownik dorywczy zgodnie z definicjami funkcjonującymi w różnych państwach, ma różną wartość. W Polsce, to jest ktoś, kto pracuje na czarno, przy rozładunku węgla na bocznicy za flaszkę wódki, a nie ktoś, kto zarabia ok. 7 tys. zł, od których jego pracodawca odprowadza 30 % podatku i jest w pełni ubezpieczony.

      Ale to wszystko w ogóle nie było przedmiotem mojej wypowiedzi, bo ja się w ogóle nie zastanawiałem nad sytuacją tej konkretnej rodziny, ponieważ jej nie znam. Mnie interesuje jedna rzecz - na jakiej podstawie niemiecki urzędnik domaga się wydania mu do Niemiec polskich dzieci? Bo urodziły się w Niemczech? Wie pan co, jeździłem z żoną w zaawansowanej ciąży po całej Europie i nigdy się nie zastanawiałem nad potencjalnymi konsekwencjami prawnymi tego co by było gdyby. Ja rozumiem, że mogłoby mnie to spotkać, gdybym zrzekł się polskiego obywatelstwa i przyjął niemieckie. Choć i wtedy mam chyba prawo mieszkać z moimi dziećmi, gdzie mi się podoba? Słyszałem o sytuacjach, kiedy rdzenni Niemcy, nie godząc się na przymusowe szkolne wychowanie seksualne swoich dzieci i nie mogąc ze względu na przepisy niemieckie nauczać ich w domu, decydowali się na emigrację i z ogromnymi kłopotami ją realizowali. Ale, jak to jasno wynika z pańskiego rozumowania - skoro te dzieci urodziły się i mieszkały w Niemczech, to Niemiecki Urzędnik ma do nich pełne prawo w Polsce i gdziekolwiek indziej na świecie, a Polsce i polskiemu sądowi od nich wara, bo one są własnością Niemiec na zasadzie zasiedzenia. Toż to wypisz, wymaluj dzieci Zamojszczyzny. Przepraszam, to to ma być ta zjednoczona Europa? Bo Niemiec może więcej? Bo jest to przestroga - jak wyjedziesz do Niemiec, to uważaj, bo nawet twoje dzieci nie są twoje? Bez znaczenia, czy rozgarniętych, czy niepracujących rodziców. O zasadę chodzi.

      Wie pan w tej Skandynawii, tak tu poniżanej, mieszka trochę moich znajomych. Niektórzy z nich wyjechali z malutkim dziećmi. Ponieważ byli to ludzie wykształceni, a Skandynawom na nich zależało, to oprócz tego że w przedszkolu i szkole miały zapewnione nauczanie w języku polskim - bo to są małe dzieci i nie mogą doznać szoku kulturowego, to oprócz tego, że przez pierwszy rok pobytu państwo opłacało im mieszkanie, to opłacało także pobyt babci, która się dziećmi opiekowała, podczas pracy rodziców, ponieważ nie można było znaleźć polskojęzycznej opiekunki. I nikt nie proponował moim znajomym oddania dzieci do rodziny zastępczej. Nie wiem, może to się zmieniło, znam sytuację sprzed paru lat. Natomiast, to co wynika z pana pisaniny, jest dla mnie absolutnie nie do przyjęcia. Ale pan nie chce zauważyć, tego co pan napisał, tylko wmawia mi rzeczy, których nie podejmowałem i nie miałem zamiaru podejmować.

      Mnie nie interesuje ani ta konkretna rodzina, być może najbardziej patologiczna na świecie, ani to co różne osoby tu na jej temat wypisują.

      Interesują mnie zasady, które pan określił. Te - są absolutnie nie do przyjęcia. Duży (...) może więcej. Otóż - NIE. Na to nie ma zgody.
      doceń 1
    • Anonim (konto usunięte)
      21.07.2012 09:18
      M.R. ta rodzin amieszkala w niemczech na stale (bo od lat),pobierala tam zasilki, placila podatki i dobrowolnie (choc moze nieswiadomie) podlegala prawom niemieckim.
      Urzad niemiecki z jakiegos powodu, o ktorym dowiadujemy sie tylko posrednio, bo takze redakcja GN nie uwaza za stosowne zajac sie tematem fachowo, tylko robi to ideologicznie, postanwoil odebrac dzieci tej rodzinie. Zgodnie z prawem.

      Rodzice zabrali dzieci bez zgody urzedu, ktory przejal za nie odpowiedzialnosc i wyjechali za granice.
      Polski urzad by pewnie machnal reka, wedlug zasady "baba z wozu, konim lzej", a niemiecki czul sie zobowiazany do dalszego zajecia sie losem dzieci. Szczegolnie ze mial swoje powody, zeby nie wierzyc rodzicom.
      Jezeli teraz inny urzad te odpowiedzialnosc przejmie, to Jugendamt moze sprawe skreslic ze swoich akt. Bo jezeli tym dzieciom cos sie stanie (patrz mamusia z Moraga), to polski urzad bedzie sie tlumaczyl.

      Dla mnie to normalne postepowanie normalnych ludzi, ktorzy nie pracuja dla pieniedzy, ale czuja sie odpowiedzialni za ludzi im powierzonych.

      Dla ciebie nie?
      • jesienna
        21.07.2012 13:17
        jesienna
        Sprawa w UE uregulowana jest tak, że człowieka przebywającego na terenie jakiegoś kraju obowiązuje prawo tego kraju a nie kraju jakiego jest obywatelem. Każdy człowiek decydujący się mieszkać np. w Niemczech podlega prawu niemieckiemu.

        Może się komuś takie rozwiązanie nie podobać, ale przyjęcie innego prowadziłoby do absurdalnych sytuacji.

        Niemcy jak najbardziej mogli zainterweniować w sprawie polskich dzieci w polskiej rodzinie zgodnie z swoim prawem (co zrobili). Dalej nastąpiły komplikacje prawne (matka zaczęła przebywać na terenie Poski).
        doceń 1
        0
      • jesienna
        21.07.2012 13:24
        jesienna
        Doprecyzowując - sprawa się pokomplikowała bo matka z dziećmi wróciła do Polski a ponieważ dzieci były jej w świetle niemieckiego prawa odebrane Niemcy uznały, że dzieci zostały przez matkę uprowadzone
        - a uprowadzenia do innego państwa ściga się na mocy prawa międzynarodowego.
        doceń 0
        0
      • M.R.
        22.07.2012 22:14
        Wie pan co - ucieszę panów. Przedstawiłem swoje dezyderaty Redakcji na temat tego co się wyprawia w serwisie i jak temu dosyć prosto zaradzić, bez uszczerbku dla merytoryczności dyskusji. Co Redakcja z tym zrobi(ła), to już mnie nie interesuje. Ja stąd znikam i życzę panom powodzenia. A odnośnie tej sprawy, to jest pan oczywiście nieuleczalny. Napisze drukowanymi POMIJAJĄC TĘ RODZINĘ - NIE MA MOJEJ ZGODY NA TAKĄ ZASADĘ, ŻE URZĄD NIEMIECKI MA PRAWO DOMAGAĆ SIĘ WYDANIA POLSKICH DZIECI DO NIEMIEC, BO TAK MU SIĘ PODOBA. Nie wiem, czy oni chcieli być kryci, czy chcieli tych dzieci, czy im się rodzice nie podobali. Jaki prawem dowalają się do polskich dzieci? Nie ma w Polsce rodzin zastępczych? Niemieckie to lepsze? Polacy to podludzie? Bo dali kiedyś rodzinie parę marek/euro? To niech sobie tę forsę wsadzą. Według pana filozofii, rodzeni rodzice (wszystko jedno jacy) porwali swoje dzieci państwu niemieckiemu, bo je chcieli naciągnąć na kolejne euro, czy jak? Nie wiem co pan wymyśla, nie wiem przed czym się zabezpieczają niemieccy urzędnicy, nie wiem jak było naprawdę. Wiem jedno z pana wypowiedzi wynika jedno - nie wyjeżdżaj Polaku za granice, bo przestaniesz być panem samego siebie i stracisz prawo nawet do wychowywania własnych dzieci. I własne państwo cię przed tym nie uratuje, bo już nie ma państwa polskiego. Może jest nazwa RP, ale w rzeczywistości to Bundesrepublik Deutschland zwany także EU. Skończyłem z dalszym dyskutowaniem niezależnie od tego, czy pan to zauważy, czy nie i czy pan umie czytać, czy nie, a może tylko nie chce, bo nie za to pensja.
        doceń 0
        0
      • Anonim (konto usunięte)
        23.07.2012 10:04

        Nie wiem co pan wymyśla, nie wiem przed czym się zabezpieczają niemieccy urzędnicy, nie wiem jak było naprawdę. Wiem jedno z pana wypowiedzi wynika jedno - nie wyjeżdżaj Polaku za granice, bo przestaniesz być panem samego siebie i stracisz prawo nawet do wychowywania własnych dzieci. I własne państwo cię przed tym nie uratuje, bo już nie ma państwa polskiego.

        Moze dobrze, ze pan ucieka. Bo stwierdzenie, ze panstwo polskie nie pomoze wlasnym obywatelom, bo jest czescia obcego panstwa zakrawa na zdrade.

         

        Pan chyba naprawde nie rozumie: jezeli Polak wybierze (k)raj amerykanski, nikaraguanski czy poludniowoafrykanski, to dobrowolnie zgadza sie na przepisy prawa obowiazujacego w  danym kraju. Nie tylko na przywileje, ktorych mu jego wlasny kraj nie zapewnil, ale takze na restrykcje.

         

        Jak widac na przykladzie tej rodziny, Polska swoich obywateli nie pozostawila "na pastwe Niemcow", ale i tak dzieci im nie oddala.

        Czyli URZAD NIEMIECKI ZAREAGOWAL PRAWIDLOWO:

         

        Bo dla niego nie bylo istotne, czy cudzoziemcy sie obraza, ale czy dzieciom nie stanie sie krzywda. Obojetnie, czy dzieci byly polskie, niemieckie czy tureckie.

        Byly na terenie panstwa niemieckiego i mialy takie same prawa do bezpieczenstwa jak i obywatele niemieccy.

         

        Nie kazdy jest takim szowinista jak Pan i uwaza, ze jak obcokrajowiec, to niech sie sam o siebie martwi. Tudziez, ze dla Polakow sa tylko przywileje, a obowazki sa dla innych.

         

        doceń 0
        0
      • jesienna
        23.07.2012 18:00
        jesienna
        Nie ma co się podniecać.
        Sprawa była bardzo skomplikowana prawnie
        pierwszy raz miał miejsce taki przypadek
        (tak przeczytałam na jakimś portalu prawniczym).

        I Polska i Niemcy byli w kłopocie.
        No i jakoś tam sprawę rozwiązano.
        Zresztą zgodnie ze zdrowym rozsądkiem
        z czego chyba cieszyć.

        myślę, że pisanie, że to sposón na germanizację
        dzieci polskich jest niepoważne tak samo jak o lewackij ideologii
        doceń 1
        0
  • jesienna
    20.07.2012 19:30
    jesienna
    Nie mam pojęcia jak było w tym wypadku, ale chcę przedstawić pewnien mechanizm w wyniku którego dochodzi do podobntch sytuacji.

    Nie wiem czy taki mechanizm działa w Niemczech, ale wiem, że tak to wygląda w krajach Skandynawskich.

    Wyjeżdża rodzina z Polski, zarabiają bardzp mało lub w ogóle - o orientują się, że mogą ubiegać się o pomoc społeczną. Zachwyceni są tym co mogą od pomocy społecznej uzyskać i myślą, że wygląda to tak jak w Polsce - im gorzej przedstawisz swoją sytuację tym więcej dostaniesz.

    Na początku rzeczywiście to działa -dostają pomoc - jednak tam to wygląda inaczej niż w Polsce.

    Pomoc ze strony pomocy społecznej jest i to bardzo duża, ale się od ludzi ją otrzymujących wymaga by w końcu stanęli na nogi.

    Jeżeli urzędnik zauważa, że taka rodzina notorycznie uchyla się od zrobienia czegokolwiek dla poprawy swojej sytuacji (a często bywa tak, że nic nie robi bo środki z pomocy społecznej wystarczają na zupełnie dobre zycie?)

    a rodzice przy tym przedstawiają swoją sytuację dużo gorszą niż jest, a wręcz tragiczną (bo myslą, że więcej dostaną) to urzędnicy uznają, że mają do czynienia z patologiczną rodziną, tracą cierpliwość i dzieci odbierają.

    Kiedyś Krzysztof Rutkowski w brawurowej akcji "odbijał" dziewczynkę, która została odebrana rodzicom - Polakom zamieszkałym w Szwecji przez tamtejszych urzędników

    Wszyscy oburzali się na Szwedów - a prawda była taka, że rodzice tej dziewczynki robili wszysko by przedstawić się tamtejszej pomocy społecznej jako nieudolni, nieodpowiedzialni, nie mogący sobie poradzić w życiu i nie rokujący, że coś się zmieni.

    Myśleli, że mogą korzystać z opieki społecznej tak w nieskończoność. No i się przeliczyli...

    Nie wiadomo jak było w sytuacji przedsawionej w artykule, ale jedno jest pewne - rzeczywistiść nie jest czarno-biała i nie jest tak jakby się wydawało na pierwszy rzut oka.
    doceń 3
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Zobacz także

Zapisane na później

Pobieranie listy