Bądź lekarstwem!

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 07/2024

publikacja 15.02.2024 00:00

O kontraście między ekskluzywnym domem spokojnej starości w bogatym kraju Zachodu, gdzie z powodu samotności ludzie często proszą o eutanazję, a domami Matki Teresy z Kalkuty, które są prymitywne, ale w których jest bliskość, dotyk i przytulenie, opowiedział arcybiskup katowicki.

Abp Galbas w kaplicy szpitala w Tychach. Abp Galbas w kaplicy szpitala w Tychach.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Arcybiskup Adrian Galbas wspomniał o tym 11 lutego, w Światowym Dniu Chorego, na Mszy św. w kaplicy szpitala w Tychach. – Samotność zawsze niszczy, samotność zawsze obezwładnia, samotność zawsze uśmierca, w takim czy innym wymiarze. Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam. Tym bardziej nie jest dobrze, żeby człowiek był sam wtedy, kiedy cierpi – podkreślał.

Mówił o św. Wincentym Pallottim, który napisał kiedyś: „Chciałbym być dla ludzi lekarstwem”. – Nie: „Chciałbym przynosić ludziom lekarstwo” (chociaż to też robił), ale właśnie: „Chciałbym być” – wskazał.

I dodał: – Opowiadano mi o pewnym domu dla starszych ludzi w jednym z krajów Europy Zachodniej, tzw. „domu spokojnej starości”, ale starość tam bardzo niespokojna. To dom bardzo wytworny, ekskluzywny. Z pięknego, przeszkolonego tarasu ludzie mają wspaniały widok na Alpy. Patrzą na nie, słuchając refleksyjnej muzyki. I w tym domu jest bardzo duży współczynnik eutanazji. Tymczasem w domach Matki Teresy z Kalkuty, które nie są ekskluzywne, ale bardzo zwykłe, wręcz prymitywne, nie ma eutanazji. Dlaczego tak jest? Być może dlatego, że ci starzy ludzie w bogatym kraju Europy Zachodniej, choć mają piękny widok i piękną muzykę, ciągle odczuwają na sobie dotknięcie gumy, którą ma pielęgniarka zgodnie z przepisami. Dłońmi w gumowych rękawiczkach ich przewija, dotyka. To jest wszystko poprawne. Tylko że oprócz tej pielęgniarki w gumowych rękawiczkach nie ma nikogo innego – zauważył.

Zaznaczył, że rodziny tych starszych ludzi wyobrażają sobie, że w ośrodku mają oni wszystko, czego tylko potrzebują. – Właśnie nie wszystko. Ci ludzie, nie mając wszystkiego, w pewnym momencie – w rytm relaksującej muzyki i patrząc na ten piękny widok – robią sobie tzw. exit, proszą o dokonanie eutanazji. A tam, w domu Matki Teresy z Kalkuty, jest siostra, która dłonią bez gumowej rękawiczki ich pogłaszcze, przytrzyma, wydłubie czasami jakiegoś robaka, który się próbuje zagnieździć w ich ranach. I oni nie proszą o żaden exit. Obecność, bliskość bez gumowych rękawiczek – wskazywał.

Zachęcał do korzystania z sakramentów, nawiązując do opisanego w Ewangelii uzdrowienia trędowatego: – Uzdrowienie dotyka mnie, kiedy Jezusowi oddaję mój trąd, trąd mojego grzechu. Kiedy mówię: „Weź to. Możesz mnie oczyścić”. I Chrystus w konfesjonale mówi dokładnie to samo, co do tego trędowatego: „Chcę, bądź oczyszczony”.

Arcybiskup Adrian zachęcał też do robienia sobie regularnych badań kontrolnych. Wskazał, że to wypełnianie piątego przykazania Bożego i przykazania miłości. – Chodzi przecież nie tylko o to, by nie zabijać innych, ale by i siebie nie doprowadzać do przedwczesnej śmierci. Życie jest Bożym darem, tak jak i rozwój medycyny oraz możliwości, które ona dziś nam oferuje – podkreślił.

Homilię zakończył słowami: – Módlmy się za siebie nawzajem, byśmy byli lekarstwem. Byśmy swoją dobrą obecnością potrafili złagodzić ból chorego, którym jest jego samotność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.