Nepomucen z Przyszowic

Przemysław Kucharczak

|

Gość Katowicki 03/2024

publikacja 18.01.2024 00:00

Choć ten kościół ma dopiero 86 lat, na jego wieży wisi dzwon starszy od krakowskiego „Zygmunta”! Przetrwał dzięki mieszkańcom, którzy zakopali go w czasie wojny trzydziestoletniej.

Ks. Adam Niedziela pokazuje relikwie patrona parafii, przywiezione z Pragi. Ks. Adam Niedziela pokazuje relikwie patrona parafii, przywiezione z Pragi.
Przemysław Kucharczak /Foto Gość

Dzwon „Urban” wisi na wieży kościoła św. Jana Nepomucena w Przyszowicach. Waży sporo, bo aż 982 kg. Powstał w 1512 roku, czyli siedem lat wcześniej, niż Ferdynand Magellan wyruszył w podróż dookoła świata, a Hernán Cortés zaczął podbój Meksyku… Wzywał Ślązaków na modlitwę, jeszcze zanim Kościół uległ podziałowi na katolików i protestantów.

Zakopany dzwon

Ten dzwon nie przetrwałby, gdyby nie zapobiegliwość XVII-wiecznych mieszkańców Przyszowic. W czasie wojny trzydziestoletniej zakopali „Urbana” i drugi, nieco mniejszy dzwon o imieniu „Grzegorz”, odlany w 1582 roku.

Ta wojna trwała w latach 1618−1648. Potwornie zniszczyła Górny Śląsk i zmniejszyła liczbę ludności. Wojska, które przemierzały nasz region, mordowały, gwałciły i rabowały. Wiele wsi zarosło chaszczami, bo mieszkańcy zginęli albo uciekli.

Prawdopodobnie ci mieszkańcy Przyszowic, którzy zakopali kościelne dzwony, też stracili wtedy życie. I to dlatego „Urban” i „Grzegorz” zostały odnalezione w ziemi nie zaraz po wojnie, lecz niemal 30 lat po jej zakończeniu, w 1676 roku! Proboszczem był tu wtedy ks. Grzegorz Pendzich.

Sam też leży matka

W Przyszowicach znajdziesz też inne fascynujące pamiątki po ich mieszkańcach sprzed dwustu lat. Jedną z nich jest nagrobek proboszcza z pierwszej połowy XIX wieku, z napisami po śląsku. Stoi obok kościoła. „Tu spoczywa Ludwik Pischczan. Farorz Przyszowski” – można przeczytać. I na drugim boku nagrobka: „Narodził się w Janowicach 14 sierpnia 1774 umarł 3 września 1846”. Janowice to wieś koło Bielska. Obok jest jeszcze napis: „Sam też leży matka Judita Pischczan rodzona Chmiela”. „Sam” po śląsku znaczy „tu”.

– Mamy też zabytkowy „spichlerz farski”. Powstał z drewna jodłowego w 1806 roku – wskazuje proboszcz ks. Adam Niedziela.

Drewno, z którego został wzniesiony, jest jeszcze starsze, bo pochodziło z rozbiórki starego probostwa. Ten spichlerz przez ponad sto lat, aż do 1935 r., pełnił swoją pierwotną funkcję magazynową. Później był między innymi świetlicą dla ministrantów. Niedługo po tym, jak komunistyczne władze usunęły religię ze szkół, proboszcz Kazimierz Grajewski kazał wstawić do spichlerza 20 ławek. Dzięki temu zabytek stał się salką katechetyczną… W ten sposób służył od 1966 r. Na początku lat 80. XX wieku był miejscem składowania i rozdzielania darów, przysyłanych z całego świata do ogarniętej ciężkim kryzysem gospodarczym Polski. W 2012 r. spichlerz przeszedł generalny remont.

Dar dla Kubalonki

– Na przestrzeni wieków w Przyszowicach było więcej kościołów. Były niszczone w czasie wojen, płonęły, a w ich miejsce powstawały nowe – mówi proboszcz.

Jedna z dawnych świątyń była nawet murowana. W kolejnych kościołach służyły ciągle te same dzwony – w tym, od ponad pół tysiąca lat, „Urban”.

Jeden z dawnych, drewnianych kościołów z Przyszowic, pochodzący z XVIII wieku, stoi dzisiaj w niedalekiej Borowej Wsi – dzielnicy Mikołowa. Nosi wezwanie św. Mikołaja. Kolejny, też drewniany, który stał w innej części wsi, przy cmentarzu, został przeniesiony na przełęcz Kubalonka w Istebnej.

Obecna, murowana świątynia powstała krótko przed II wojną światową. – Parafianie wybudowali ją w 1,5 roku, od maja 1937 do 9 października 1938 roku. Tego dnia nasz kościół poświęcił biskup katowicki Stanisław Adamski – relacjonuje ks. Adam Niedziela.

Straszny dzień

27 stycznia 1945 roku Przyszowice dotknął straszliwy los, gdy wkroczyli tutaj żołnierze sowieccy. – Weszli do wsi nie od wschodu, ale od północy, od strony Gliwic. Z tego powodu wydawało się im, że są już na terenie przedwojennych Niemiec – mówi proboszcz.

Nie była to prawda, ponieważ Przyszowice przed II wojną światową należały do Polski. – Granica była zaraz za wsią; sąsiedni Bojków już był w Niemczech. Do dzisiaj zachował się w Przyszowicach budynek polskiego urzędu celnego, tak zwany Zoll Amt. Drugi, niemiecki Zoll Amt już nie istnieje, bo stał na terenie dzisiejszej autostrady na węźle Sośnica – wskazuje proboszcz.

Czerwonoarmiści od miesięcy nie mogli się doczekać przekroczenia przedwojennej granicy Rzeszy, żeby rozpocząć grabieże i gwałty już bez żadnych hamulców. Sądząc, że Przyszowice to wieś, która przed wojną należała do Rzeszy, zaczęli zachowywać się jak psy spuszczone z łańcuchów. Jednego dnia zamordowali tu 69 osób. Najmłodsza ofiara miała zaledwie tydzień.

Milena Tomaszek, która w 2019 r. wygrała w swojej kategorii konkurs katowickiego IPN „W Rzeczypospolitej i poza nią – losy polskich rodzin na Śląsku w latach 1918–2018”, w swojej pracy opisała, co przeżyli tego strasznego dnia w Przyszowicach jej pradziadkowie. Byli to Henryk i Marta Linkowie. „W pewnym momencie do piwnicy wtargnął Rosjanin i wyprowadził 20-letnią córkę sąsiadów, Annę Lomanię. Ta jednak, chcąc uniknąć gwałtu, uciekała przed nim, wzywając swego brata na pomoc. W końcu jednak znudzony pościgiem żołnierz zastrzelił ją. Anna przewróciła się na właz z piwnicy, a jej krew skapywała wprost do beczki z kapustą, która była jedynym pożywieniem ukrywających się tam ludzi” – napisała Milena w swojej pracy.

Na rowerze w kościele

W następnych dniach po „wyzwoleniu” było już spokojniej. I tak jednak zachowanie czerwonoarmistów szokowało Ślązaków. Zdarzało się na przykład, że w czasie nabożeństw w drewnianym kościółku Krzyża Świętego (tego, który dzisiaj stoi na Kubalonce) do środka wjeżdżał sowiecki żołnierz… na rowerze. Zapewne był to rower ukradziony przez sołdata „na szlaku bojowym”.

Czasem do Sowietów coś już wtedy docierało – o ile nie byli pijani i nie działali w większej grupie. „Nasza prababcia opowiadała, że kiedyś modliła się w domu ze swoją córką, czyli naszą babcią. Przyszli wtedy dwaj żołnierze sowieccy. Przyglądali się tylko, a potem jeden powiedział, że coś mu się przypomina z dzieciństwa, jak jego matka też go uczyła modlitwy” – mówił „Gościowi Katowickiemu” w 2019 r. Krzysztof Tomaszek, brat Mileny, reżyser filmu dokumentalnego, poświęconego sowieckiej zbrodni w Przyszowicach.

Nowa fara

Dzisiaj parafia św. Jana Nepomucena w Przyszowicach ma niewiele ponad 3 tys. mieszkańców. Większość to ludzie osiadli tutaj z dziada pradziada, przywiązani do tradycji. Ostatnio szybko przybywa też nowych domów. Wznoszą je najczęściej przybysze z okolicznych miast: Gliwic, Zabrza, Rudy Śląskiej... Nie znaczy to jednak, że jest więcej ludzi w kościele, bo nowo przybyli bardzo często nie są zainteresowani parafią. – Choć oczywiście zyskaliśmy też bardzo fajne, zaangażowane rodziny, które osiedliły się w naszej parafii – podkreśla ks. Adam Niedziela.

Przyszowice cierpią przez szkody górnicze. – Od lat 70. XX wieku teren obniżył się tutaj o 20 metrów. Z tego powodu mamy tu zalewiska, zdarzają się powodzie. Ostatnia była w 2010 r., kiedy wylała Kłodnica: niektórzy mieli w domach metr wody. Mimo to na zalanych wtedy terenach też cały czas powstają nowe domy – zauważa proboszcz.

W parafii są obecne siostry jadwiżanki. Kiedyś były cztery, dziś zostały tylko dwie.

Obok kościoła trwa budowa nowego probostwa z domem parafialnym. Znajdzie się w nim duża sala, którą w razie potrzeby można będzie też podzielić na dwie mniejsze.

Delegacja w Pradze

Ważnym wydarzeniem ostatnich lat było przywiezienie z Pragi relikwii patrona parafii, św. Jana Nepomucena. 14 grudnia 2016 roku delegacja parafii otrzymała je w stolicy Czech od kardynała Dominika Duki. – Załatwienie tego nie było łatwe, bo katedra na Hradczanach jest własnością państwa. Przy pozyskiwaniu relikwii musieli być zarówno przedstawiciele Kościoła, jak i urzędnicy państwowi. Wszystko jednak się udało. Otwarto trumienkę ze szczątkami Jana Nepomucena i pozyskano nowe relikwie: kawałek jego kości. Niesamowite, że to było możliwe tyle lat po śmierci świętego Jana – wskazuje.

Święty Jan Nepomucen został zamordowany z rozkazu króla Wacława 632 lata temu: w 1392 roku. Stało się tak, bo odmówił zdrady tajemnicy spowiedzi. Jego ciało zostało wrzucone do Wełtawy.

W każdy poniedziałek po Mszach porannej i wieczornej mieszkańcy Przyszowic odmawiają Litanię do św. Jana Nepomucena.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.