Sowieci kazali mieszkańcom wynosić się ze wsi. Był Wielki Piątek 30 marca 1945 roku. Ludzie ruszyli piechotą w stronę sąsiedniej Czernicy. Proboszcz na swoje nieszczęście został z tyłu.
Józef, a w tle cała Święta Rodzina.
Przemysław Kucharczak /foto gość
Wieś Pstrążna leży między Rybnikiem a Raciborzem. Już kilkaset metrów od kościoła świętego Mikołaja, na groblach pomiędzy stawami, proboszcz Augustyn Rasek natknął się na kolejnych żołnierzy sowieckich.
Zabity farorz
Według nieżyjącej już Agnieszki Rusok, autorki książki o historii Pstrążnej, zaniepokojony o los proboszcza parafianin o nazwisku Grzenia zawrócił po niego. Nad stawami natknął się jednak na Sowietów, którzy go pobili i odpędzili. Natomiast księdza Augustyna Raska spotkał straszny los. Czerwonoarmiści dla zabawy rozpruli mu brzuch i wyciągnęli wnętrzności.
Dlaczego? To, że chodziło o księdza, mogło mieć znaczenie. Bardzo istotny wydaje się również fakt, że proboszcz z Pstrążnej był otyły. Prawdopodobnie pobudziło to agresję u słabo zaopatrywanych w żywność, często doświadczanych przez głód żołnierzy sowieckich. Tę agresję zwykle potęgował wpływ alkoholu.
– Ponieważ ks. Rasek nie dotarł do Czernicy, następnego dnia, czyli w Wielką Sobotę, ludzie zaczęli go szukać – relacjonuje obecny proboszcz w Pstrążnej, ks. Edward Fórmanowski.
W czasie poszukiwań ktoś zauważył kawałek czarnego materiału wystający z żołnierskiego okopu. Parafianie zaczęli kopać w tym miejscu i szybko natrafili na ciało proboszcza, wdeptane płytko w ziemię.
Górecki i Mendelssohn
W księgach parafii św. Mikołaja w Pstrążnej można znaleźć także inne dramatyczne informacje. Choćby tę przy nazwisku parafianina, który stracił życie w czerwcu 1945 r., przeszło miesiąc po zakończeniu wojny. To lakoniczny wpis: „zastrzelony przez żołnierza Czerwonej Armii z niewiadomego powodu”. Ks. proboszcz Fórmanowski zwraca uwagę, że tym powodem prawdopodobnie było imię tego człowieka, przez przypadek takie samo, jak Hitlera. Noszenie imienia Adolf wystarczało, żeby zginąć z rąk Sowietów.
– W 1945 r. w lesie w Rzuchowie zostało też znalezione ciało kobiety, a przy niej pięć dokumentów na różne tożsamości. W naszej księdze pogrzebów wpisano więc ją jako „N” z wszystkimi nazwiskami, które figurowały na znalezionych przy niej dokumentach. Do dzisiaj nie wiadomo, jak naprawdę się nazywała – pokazuje.
Ciekawy jest również pewien zapis w księdze chrztów z grudnia 1933 roku. To adnotacja o chrzcie świętym, który z rąk proboszcza Augustyna Raska przyjął tu Henryk Mikołaj Górecki. Późniejszy światowej sławy kompozytor urodził się w Czernicy, która wtedy należała do parafii św. Mikołaja w Pstrążnej. – Ponieważ urodził się 6 grudnia, na drugie imię dostał Mikołaj – zauważa ks. Fórmanowski.
Z tym miejscem był związany jeszcze inny kompozytor, znany na całym świecie. – W XIX wieku przez jakiś czas dobra w należącej do parafii wsi Dzimierz należały do rodziny Mendelssohnów. Kompozytor bywał tam na wakacjach u wujostwa. Istnieje legenda, że jego słynny marsz weselny powstał właśnie u nas, bo bardzo mu się tutaj podobało. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że takie legendy mają pewnie wszystkie miejsca, w których Felix Mendelssohn bywał – uśmiecha się.
Tak sie piły nie trzymo
Parafia w Pstrążnej istniała już w XIV wieku. – W krakowskim archiwum na dokumencie z 1335 roku zachowała się pieczęć naszej parafii ze świętym Mikołajem – mówi proboszcz. – Zresztą, co dokument, to inaczej brzmi nazwa tej wsi: „Pstrasna”, „Pstronsna”, a w 1927 r. „Gość Niedzielny” napisał nawet „Pstrząśnica” – śmieje się. Ludzie w okolicy tradycyjnie mówią na Pstrążną: „Sprążno”.
Jeszcze na początku XX wieku ta parafia obejmowała spory obszar i graniczyła z parafią rybnicką. Dzisiaj należą do niej cztery wsie: Pstrążna, Łańce, Dzimierz i Rzuchów.
Przez wieki w Pstrążnej istniały kościoły drewniane. Obecna, murowana świątynia powstała w 1905 r. w stylu neoromańskim. Zaprojektował ją świetny architekt, Ludwig Schneider.
Niestety, nie zachowały się główny ołtarz oraz ambona, które zostały usunięte w latach 70. XX wieku. Są tu jednak do dzisiaj piękne malowidła na ścianach oraz robiąca wrażenie malowana droga krzyżowa. Widać w nich rękę bardzo zdolnego twórcy, malującego w stylu akademickiego realizmu.
Przed kościołem rośnie potężny, około trzystuletni dąb. – Widać go już na XVIII-wiecznej rycinie. Istnieją przypuszczenia, że został posadzony dla uczczenia zwycięstwa pod Wiedniem – mówi proboszcz.
Ważnym wydarzeniem dla parafii była w 1967 r. peregrynacja obrazu Matki Bożej Częstochowskiej – a właściwie pustych ram, bo kopia obrazu została wcześniej siłą odebrana Kościołowi i uwięziona przez komunistyczne władze. W kronice parafialnej nie można było o przemocy komunistów pisać wprost, więc ujęto to tak: „Z wiadomych powodów gościliśmy Matkę Bożą duchowo, bez obrazu”.
Przy okazji jubileuszu roku 2000 do wnętrza wróciły niektóre rzeźby usunięte 30 lat wcześniej, w tym figura świętego Józefa. – Józef ma rękę ustawioną do trzymania lilii, która jednak się nie zachowała. Wsadzono mu więc w dłoń piłę. Mój poprzednik, ks. Krzysztof Spyra, wspominał, że kiedyś jakiś uczeń skomentował: „Tata godoł, że tak sie piły nie trzymo!” – śmieje się ks. Fórmanowski.
Parafia rozciąga się na łagodnych, zielonych wzgórzach Płaskowyżu Rybnickiego. Należy do niej ok. 2800 ludzi.
Do parafii należy też niewielki, filialny kościół św. Krzysztofa w Rzuchowie-Lęgowie. Msze św. są tam odprawiane raz w tygodniu, w niedziele o 9.30. Odbywają się również wieczory uwielbienia, na które przychodzą także ludzie spoza parafii. Mają one miejsce zazwyczaj w ostatnie soboty miesiąca o 19.00. Ks. proboszcz zaprasza wszystkich, którzy chcieliby do tego uwielbienia dołączyć. Kościół św. Krzysztofa jest widoczny po lewej stronie drogi z Rybnika do Raciborza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.